Belladonna ukołysze cię do snu!
"Atropa Belladonna, Pokrzyk -- Wilcza Jagoda -- Lubczyk -- Góra Achajska -- Selerowe ziele"
Przez wieki kochały ją trucicielki, bo
była okrutną bronią w walce o władzę. Doceniali ją również medycy,
przede wszystkim jako środek przeciwbólowy. Trzy dni po porodzie, każda
grecka matka z niepokojem oczekiwała niezwykłych gości. Obok kołyski
składała hojne dary: wino, chleb, ciasto i monety. Tylko tyle mogła
zrobić dla swojego maleństwa, reszta była w rękach Mojr lub jak kto
woli słowiańskich Rodzanic, bogiń przeznaczenia. Kiedy
zapadał zmierzch i wszyscy domownicy już spali, wkradały się one do
pokoju dziecięcego, stawały nad kołyską i w skupieniu przepowiadały
los, który czeka małą istotę.
Najmłodsza z bogiń, Lachezis,
wyplatała nić przeznaczenia, a jej starsza siostra Kloto, skrzętnie
spisywała przyszłość dziecięcia na zwojach papirusu. Najokrutniejszą z
sióstr była natomiast Atropos. To ona przecinała nić życia, wyznaczając
dzień, w którym człowiek odejdzie z tego świata. Bogini ta,
przedstawiana na obrazach jako posępna staruszka, odziana w czarną
szatę, pozostała w świadomości Greków do dziś. Przetrwała nie tylko w
wierzeniach, jej imieniem nazwano również bezwzględne ziółko,
sprowadzające w wieczny sen na tego, kto je spożyje nierozważnie.
Atropa Belladonna, czyli wilcza
jagoda, to jedna z najbardziej trujących roślin świata - dlatego
odradzam amatorom poszukiwanie jej a tym bardziej spożywanie. Wieczny
sen sprowadza spożycie zaledwie dziesięciu jej niewielkich owoców.
Toksyczne właściwości tego ziela już w najdawniejszych czasach były
wykorzystywane przez alchemików, którzy sporządzali z niego
śmiercionośne eliksiry. Wierzono, że największą moc ma belladonna
rosnąca pod szubienicą, co jest kompletną bzdurą, tak jak i wiara w
korzeń mandragory. Niemniej wielu ich szukało. Ponoć jeśli komuś udało
się natrafić na taki okaz, natychmiast wzywał miejscowego czarownika
lub znachora, który obkopywał tę roślinę, a potem, używając miecza,
kreślił wokół niej magiczne kręgi. Następnie obwiązywał korzeń
sznurkiem a jego drugi koniec, przywiązywał do psiego ogona. Była to
znana metoda; stosowano ją także przy wyrywaniu wspomnianego korzenia
mandragory. Wystarczyło rzucić przed siebie kawałek surowego mięsa, by
zwierzę skuszone zapachem krwi, wyciągnęło roślinę z ziemi.
Wilcza jagoda wydawała z siebie
podobne do mandragory przeraźliwe krzyki, przypominające ponoć krzyk
kobiety [sic!], stąd też wywodzi się druga nazwa, staropolska --
Pokrzyk.Wszystkie te zabobonne praktyki, narosłe przez wieki pod
czujnym, lecz tak naprawdę ślepym okiem Inkwizycji, miały na celu
"odczarowanie" tego, co złe. Pisząc o "odczarowywaniu", nie mam na
myśli żadnych fajerwerków, różdżek rodem z Harrego Pottera, ani
rzucania zaklęć. Prosty lud bał się wszystkiego, co nieznane i co mogło
mu zagrozić. A co robi człowiek, kiedy zetknie się z trucizną? Ano
próbuje zneutralizować jej działanie, a jako że przez wieki ludzkość
nie znała laboratoriów we współczesnym tego słowa znaczeniu, radziła
sobie najlepiej jak potrafiła, właśnie poprzez gusła, rytuały itd.
W całej Europie robiono z korzeni
belladonny amulety, które ponoć zapewniały szczęście rodzinne: spokój,
zgodę, zrozumienie i życzliwość.
1 października, bladym świtem, wykopywano ją z korzeniami, nacią i nasionami. Listki używano do potrawy, którą jedli wszyscy, pozostałe części rośliny, zakopywano przed progiem domu, na odpędzenie zmartwień.
Jeśli dziwi was fakt, że jednak służy ta roślina do jedzenia, spieszę wytłumaczyć, że chodzi mi tutaj o inną odmianę, tzw. Lubczyk ogrodowy
(Levisticum officinale). Tę odmianę można spożywać!!! Przywędrował on
do nas z Niemiec w VIII/IX wieku. Syn Cesarza Karola Wielkiego, Ludwik
Pobożny, nakazywał jego uprawę. Zalecano go jako lek przeciwkaszlowy
oraz łagodzący choroby płucne i puchlinę wodną. Nazwę "Libestock"
[Sztuka Kochania] spolszczono a zioło błyskawicznie zrobiło karierę
jako panaceum na wszelkie problemy miłosne.
Wierzono, że podanie chłopcu potrawy zrobionej własnoręcznie przez pannę, choćby z okruchem tej rośliny, wzbudzi w nim chęć związania się z nią na zawsze. Podczas zaręczyn a potem ślubu, należało wpiąć listek lubczyku wraz z kwiatami we włosy, by małżeństwo było szczęśliwe.
Czarownice dodawały korzeń b. do wina i
zalecały podawać tę miksturę cnotliwym niewiastom, aby skłonić je do
rozwiązłości. Nawet dziś, jako silny afrodyzjak, zioło to gwarantuje
pozytywny efekt. Belladonna pomagała również w pomnożeniu majątku i
leczyła wszelkie dolegliwości. Był tylko jeden problem: korzeń
belladonny przez cały czas należało nosić na szyi, bo porzucony przez
swego właściciela, mścił się okrutnie, sprowadzając na niego ciężkie
choroby, kalectwo a nawet śmierć.
We włoskiej Ligurii, nasion
lubczyka używano jako przyprawy zastępującej pieprz, korzeń zaś miał
być pomocny przy bólach wątroby i jako lek od jadowitych ukąszeń.
Lubczyk rośnie bowiem w każdym ogrodzie, jest to pospolite ziele; jego
nasiona przypominają nieco nasiona arcydzięgla. U Alzatczyków i
Szwajcarów praktykowano przed wojną picie mleka z miodem przez "słomkę"
z łodygi lubczyka, co miało wzmacniać efekt leczniczy napoju przy
grypie i anginie. Natomiast mieszkańcy dzisiejszej Austrii, czcili tę
roślinę jako "święty krzew żądzy", mający wielką moc uśmierzania burz
oraz przeciwdziałania czarom. Węgrzy natomiast nadali mu charakter
zioła nagrobnego.
Zioło to pomagało również
wędrowcom. Kilka listków włożonych do butów zapewniało siły i
wytrwałość w podróży. W każdej niemal przydrożnej gospodzie podawano
nalewkę alkoholową z lubczyku, przywracającą wigor.
Lekarstwem i przyprawą są: liście, korzenie a także młode pędy i nasiona. Liście można zrywać przez całe lato, korzenie najlepiej zbierać jesienią. Dokładnie wypłukane i pokrojone wzdłuż suszymy w cieniu i przechowujemy w suchych, szczelnie zamkniętych pojemnikach, by nie utraciły aromatu. Do przyprawiania zup, mięs i ryb używamy też świeżych listków o mocnym smaku i zapachu. W lubczyku bowiem znajduje się cenny olejek oraz witaminy: C, E a także skrobia, kumaryna, cukry, fitosterole, kwasy organiczne i mnóstwo minerałów, np: wapń, sód, potas, cynk i żelazo.
Pokrzyk służył także jako środek
kosmetyczny. Włoskie elegantki, zakraplały sobie nim oczy (ale ja tego
odradzam kto naprawdę się nie zna na zielarstwie). W wyniku działania
zawartej w roślinie atropiny, rozszerzały się źrenice, dodając
niewiastom aury tajemniczości. Stąd też włoska nazwa tego ziela -- Belladonna,
co znaczy "piękna kobieta". Ponadto, używano jej do uśmierzania bólu
-- o czym pisałam na wstępie -- i sprowadzania snu (wystarczy żuć nieco
jej korzenia, kawałeczek zaledwie; świetny środek nasenny -- Nie
polecam dzisiaj, przy dostępnych środkach w aptekach, jak sądzę parę
kropel kozłka lekarskiego z ciepłym mlekiem powinno wystarczyć).
Jeszcze w XIX wieku, głównie po wsiach, roślina ta była nieodzowna
podczas zabiegów chirurgicznych. Dwa lub trzy jej owoce podawano temu:
"Kto miał dać się rzezać albo przypalać żelazem gorącym, aby nie poczuł bólu".
Wilcza
jagoda pomagała również przy konwulsjach i jako lek na melancholię,
dziś tę rolę spełnia ziele dziurawca, jako podstawowy składnik
wszelkich leków depresyjnych. W większych dawkach, belladonna mogła
jednak wywołać delirium a nawet, doprowadzić do szaleństwa.
Działanie Lecznicze:
Wpływa korzystnie na pracę
serca, zwłaszcza u osób starszych, przy tzw: "kołataniach". Uspokaja,
łagodzi napięcia nerwowe. Jako środek wykrztuśny przy zaflegmieniu
górnych dróg oddechowych, przy podagrze i reumatyzmie. Dodany do
kąpieli dezynfekuje skórę, odświeża, poprawia krążenie krwi, przynosi
ulgę w nerwobólach, wzmacnia włosy (okłady z roztartych świeżych liści
lub odwar z korzeni). Od setek lat lubczyk był zalecany na poprawę
trawienia, gdyż pomaga przy niestrawności, wzdęciach, bólach brzucha,
nieżytach żołądka i jelit a także w schorzeniach wątroby (działa
wiatropędnie i żółciopędnie), poprawia apetyt. Przy stanach zapalnych
nerek, nie należy stosować go bez porozumienia z lekarzem, bo w
nadmiarze, może wywoływać groźne dla naszego zdrowia, podrażnienie!
Napar:
Działa moczopędnie, skutecznie
zapobiega tworzeniu się kamieni w nerkach, wspomaga leczenie skazy
moczanowej, dezynfekuje przewody moczowe. Likwiduje zapalenia pęcherza
moczowego i oczyszcza organizm z toksyn i niepotrzebnych produktów
przemiany materii.
Ale Uwaga! Jeśli macie już chore nerki, odradzam spożywania lubczyka w jakiejkolwiek formie i odmianie!
Dzięki za infomacje ^^ Ciekawie się czytało.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
~Rae