Wszystko, co chcielibyście wiedzieć o Levinasie, ale baliście się zapytać!

Tekst ten znalazłam w sieci. Nie mam pojęcia gdzie i kiedy, ani kto to napisał. W każdym jednak razie bardzo mi się podobał swego czasu, wrzucam go więc tutaj dla potomności. Jakby co, uprzedziłam!


Część I


Z interpretowaniem myśli Lévinasa w Polsce bywa tak, że więcej jest z tego szkody niźli pożytku. Z pozoru bowiem mamy do czynienia z "rewolucją w obrębie rozumu filozoficznego" i krótko mówiąc, sam tenże rozum winien nam do rozumienia Lévinasa wystarczyć. Nawet z niejakim naddatkiem, zważywszy zapośredniczenie wieków historii filozofii. Jak niebezpieczne potrafi być to złudzenie przekonałem się osobiście uczestnicząc bez mała półtora roku w znakomitych swoją drogą seminariach Karola Tarnowskiego poświęconych Całości i Nieskończoności. Niedawno trafiłem też (w sieci) na twórczość poznańskiego Instytutu Filozofii przy Wydziale Nauk Społecznych UAM i przyznaję, że o ile dziwności jakie słyszałem od moich starszych kolegów na temat Lévinasa irytowały mnie (i irytują) niepomiernie, o tyle twórczością poznańskich "myślicieli o wrażliwości" zostałem niemal porażony. Być może nie jestem dość wrażliwy. Tekst ten jest próbą, na pewno powierzchowną, zaradzeniu szkodom już powstałym i przyszłym.

I


Problem zasadniczy jaki napotyka polski czytelnik Lévinasa jest związany z jego własną kompletną ignorancją w kwestii zasadniczej, bez której znajomości (przynajmniej pobieżnej) myślenie autora Całości i Nieskończoności, można jedynie z różnym efektem symulować. Lévinas jest Żydem i do tego nauczycielem rabinicznym. Pomijanie, lub minimalizowanie znaczenia tego faktu w zasadzie przekreśla możliwość jakiegokolwiek pogłębionego zaznajomienia się z jego filozofią. Czytelnik polski jest tu w trudniejszej znacznie sytuacji niźli francuski, brytyjski, czy choćby niemiecki - do dziś judaica w Bibliotece Jagiellońskiej w przytłaczającej większości występują wyłącznie w języku niemieckim (sic!), zaś z rodzimych opracowań, można wynieść budującą wiedzę z gatunku: "około II wieku naszej ery spisany został Talmud, Miszna i Gemara" [Ochman, Judaizm..., cytat z pamięci więc zapewne niedokładny, nota bene prof. Ochman dostał grant z KBN na studia z judaizmu, ciekawe co odkryje tym razem...]. Nawet tak zasłużony i rzetelny tłumacz i uczony jak Bogdan Baran wolał uznać, iż Lévinas jest "filozofem francuskim pochodzenia litewskiego", co Francuzom akurat nigdy by nie przyszło do głowy...



Niedocenianie żydowskich korzeni Lévinasa (ale też i Bubera) z pozoru może się wydawać uzasadnione - filozofia bowiem winna się poruszać "w obrębie samego rozumu" jak wieść gminna niesie. Tym niemniej poruszając się wyłącznie w tej dziedzinie bylibyśmy skazani na bezustanne nieporozumienia w samej historii filozofii. Św. Tomasz "oczyszczony" z chrześcijaństwa jest tylko nie nazbyt dorzecznie "poprawionym" Arystotelesem. Kantowskie postulaty rozumu praktycznego pozbawione jak najbardziej chrześcijańskiego kontekstu, do którego się odwołują są stosunkowo mało rozumne. W rzeczy samej, rozumienie Marksa bez pamiętania o chrześcijańskim utopizmie socjalistycznym i interesującej "redystrybucji" metafizycznej (bardzo słusznie Camus nazywa Marksa "prorokiem mieszczańskim") jest a-wykonalne, a owoce takowej twórczości można jeszcze napotkać w przepastnych katalogach bibliotek uniwersyteckich w dziale "naukowy materializm-dialektyczny" i "filozofia naukowa".



Niedostrzeganie nieuchronnego zapośredniczenia w religiach chrześcijańskich (bowiem w końcu jest ich niemało) całej kultury filozoficznej Europy jest, przyjmując wersję liberalną, wynikiem utrwalonego przyzwyczajenia. O nieliberalnej nie wspomnę, gdyż naszym rodzimym zwyczajem jest na wszelki wypadek się obrazić (patrz dysputa nt. "ocen parametrycznych" w Principiach. Expresie). Jak sam Lévinas pisze, doceniając być może bardziej niż wielu myślicieli europejskich wpływ chrześcijaństwa na europejską kulturę "w rzeczywistości istnieje pewien rozproszony żywioł religii [...] Nie myśli się o tej religijnej atmosferze, gdyż się nią w naturalny sposób oddycha. Nie rozwiewa jej się ona z racji prostego faktu prawnego rozdziału Kościoła od państwa."[Trudna wolność s. 274] - nie sposób dorzecznie mówić o jakiejkolwiek kulturowej, czy intelektualnej niezależności od chrześcijaństwa w kulturze, której kalendarz jest oparty o rytm Roku Liturgicznego. Aby odejść od Kościoła, trzeba doń wprzódy należeć. Każda europejska intelektualna i ideowa formacja powstała w jego łonie, niezależnie od tego czy głosiła wobec niego uległość, czy podnosiła bunt. Biorąc pod uwagę tę perspektywę trudno się dziwić, że dostrzeżenie niezbędności pobieżnej choćby znajomości chrześcijaństwa dla rozumienia filozofii europejskiej wielu Europejczykom (zwłaszcza stosunkowo świeżej daty) nie przychodzi do głowy, choć przychodzi odruchowo np. wyznawcom Proroka... Podobnie jak nie sposób rozumieć filozofię zakorzenioną (czy tego chce czy nie) w Ewangeliach, tak samo nie sposób rozumieć filozofie wywodzące się ze studiowania Tory.

II


Podstawowymi zagadnieniami wokół których skupia się w zasadzie cała filozoficzna droga Lévinasa są: a) odpowiedzialność, b) tożsamość ludzka, c) bliźni jako Inny i d) sprawiedliwość. Z pozoru, są to kwestie przynależne pospołu do dwóch pod dziedzin klasycznej filozofii - antropologii i etyki. Lévinas jednak nie chce uprawiać jakieś filozofii częściowej, czy "specjalistycznej". Wychodzi ku problemowi podstawowemu, określa swoją drogę (Całość i Nieskończoność) jako metafizykę czyli religię.


Aby dobrze zrozumieć intencję Lévinasa należy odłożyć na bok zwyczajowe uprzedzenia filozoficzne względem zagadnień religijnych. Nasze myślenie o religii popada zazwyczaj w jedną z dwóch pułapek: bywa już to zbyt sentymentalne, już to nazbyt intelektualne. Religia dla Lévinasa jest częścią rzeczywistości praktycznej, częścią studiów nad Prawem i dysputy talmudycznej. "To co chrześcijańscy teologowie przedstawiają jako uparte przywiązanie do litery, jest w rzeczywistości odrzuceniem tego, co nazbyt łatwo bywa nazywane duchem." [tamże s. 51] Judaizm odrzuca łatwe uduchowienie, jest podejrzliwy wobec mistyki, którą traktuje jako nieuprawnioną "drogę na skróty" do Najwyższego (patrz Rosenzweig), dlań religia rozgrywa się między ludźmi i jest kwestią sprawiedliwości oddawanej drugiemu człowiekowi i odpowiedzialności zarówno za użyczone przez Stwórcę Stworzenie, siebie, jak i bliźniego. Przywykliśmy do tego, iż niezwykle restrykcyjne idee odpowiedzialności za bliźniego (wobec, którego zawsze jestem zobowiązany, który zawsze mnie poucza i zawsze mnie kwestionuje) są interpretowane jako "filozofia po holokauście". Szoah nie jest jednak filozoficznym pretekstem lecz faktem zarówno historycznym jak i moralnym, z którym musi się zmierzyć i rozliczyć Europa. Radykalne myślenie etyczne jest zawarte w interpretacjach talmudycznych i jakkolwiek za prekursorską w dziedzinie rozwiązywania "kwestii żydowskiej" należy uznać monarchię hiszpańską (dekret Limpieza di Sangre 1491), idee te pojawiały się znacznie wcześniej. Sama księga Jony (Jonasza) już jest przykładem tego myślenia. Jona jest wezwany do odpowiedzialności za bliźnich pomimo tego, iż go odrzucają, niezależnie również od ich narodowości, rasy, wyznania, czy choćby "prowadzenia się" moralnego. Wezwanie jest bezwzględne. Jona nie może się od niego uchylić nie ponosząc moralnej (a w opowieści biblijnej i faktycznej) odpowiedzialności.


"Zakwestionowanie mojej spontaniczności przez obecność drugiego człowieka nazywamy etyką" - pisze Lévinas [Całość i nieskończoność s. 31]. 


Proste "nikt nie jest sam", które wyznacza "wolność mojej pięści przez umiejscowienie nosa innego człowieka" nie jest kwestią ani ugody społecznej ani też konwencji. Nie przynależy ani do świata polityki, ani do filozofii, nie zależy również w żaden sposób od historii. "Wydarza się" poza nią. Każdorazowo jest unikalne i pozbawione możliwości zarówno projekcji jak i powtórzenia. Stąd też dla Lévinasa, co jest często powodem pospołu nieporozumień i urazy "Dusza - wymiar psychiki - spełnienie separacji - jest z natury ateistyczna" [tamże s. 52]. Człowiek nie może się oglądać na Stwórcę.  


"Rabin Israel Salanter zwykł był mawiać, że Żyd do pewnego stopnia powinien być heretykiemi jeżeli ktoś przychodzi do niego prosząc o pomoc, to nie powinien wówczas ufać, że Bóg pomoże temu komuś. Zamiast tego musi zrobić, co tylko może, aby mu pomóc".[cyt. za Midrasz 16(119) 17-Szwat-5761 (10.02.2000)] .


Ludzki ateizm, czyli zdolność do posiadania woli jest początkiem religii, początkiem etyki i w konsekwencji - początkiem świata ludzkiego, który wychodzi zarówno poza przynależność do Całości uniemożliwiającej człowiekowi wolność, jak i skrajnego egotyzmu zamykającego go przed Innym.


Wewnątrz Całości upostaciowionej jako idea polityczna, religijna czy system filozoficzny nie spotyka się Innego z racji podstawowej dla niej reguły podporządkowania i przynależności. O ile egotyzm rozumiany jako całkowite zamknięcie się jednostki w samej sobie odrzuca spotkanie z Twarzą Innego, o tyle Całość nie tolerując inności jako takiej uniemożliwia je. Tam gdzie To Samo dominuje - nie ma miejsca dla jakiegokolwiek innego. Dla Lévinasa początkiem ("warunkiem możliwości") spotkania jest separacja. Należy ją rozumieć - przekładając tę kategorię na język bardziej dla filozofów zrozumiały - jako a) rozpoznanie własnej unikalności, b) wyzwolenie się od łatwości "wspólnoty" zwalniającej z indywidualnej odpowiedzialności (i samo-odpowiedzialności), oraz c) podjęcie własnej tożsamości ludzkiej związanej z (a) i (b).




Człowiek jest w równej mierze "duszą", jak "ciałem". Ta idea jakoś zazwyczaj umyka rozumowi filozoficznemu. Stąd cielesność tak silnie zaznaczona w myśli Lévinasa wciąż spotyka się z niezrozumieniem. Tymczasem ciało jest dla człowieka początkiem jego zasadniczej tożsamości jako człowieka. Cielesność, którą Lévinas (m.in.) opisuje jako zmysłowość "obala każdy system"[Całość i nieskończoność s.53] dlatego, że nie sposób jej "uwspólnić". Cielesność i zmysłowość wymykają się Całości i Systemowi. Rozum łatwo może stać się "rozumem powszechnym" lub też "czynnym intelektem", który okazuje się być jednym konkretnym typem intelektualizmu ignorującym możliwość istnienia jakichkolwiek różnych odeń intelektów. Rozmaitość czucia i jego nieredukowalność do "danych zmysłowych" nie pozwala na taką generalizację. Stąd też rzeczy dla Lévinasa zgodnie z rabiniczną tradycją nie są tylko "czymś" "są zawsze czymś więcej niż koniecznym środkiem, stanowią łaskę życia."[tamże s. 120]. Odseparowany od Całości Toż-Samy rozkoszuje się życiem i rzeczami, używa ich (tak jak używa życia), żyje nimi. Świat odseparowanego Toż-Samego jest światem rajskim, w którym potrzeby mogą być zawsze zaspokojone, choć jednocześnie - i ta dwuznaczność budzi zwykle kontrowersje - jest światem żywiołu, który dając szczęście zaspokojenia potrzeb, jednocześnie podważa samodzielność Toż-Samego i jego byt. To co cieszy i raduje staje się przedmiotem troski nie ze względu na lęk przed utratą, czy w ogóle lęk fundamentalny - jakby chciał Heidegger - lecz radowania się rzeczami.


"Byt ludzki lubi swoje potrzeby, jest szczęśliwy, że je ma"[tamże s.124]. 


I jeśli Toż-Samy dostrzega możliwość zagrożenia swojej suwerenności przez żywioł, to nie dlatego, iż życie jest "marnością", lecz dlatego, że jest szczęściem. Życie to "szczęśliwa zależność", "to doznawanie i czucie. Żyć znaczy rozkoszować się. Rozpaczać nad życiem można dlatego, że źródłowo życie jest szczęściem. Cierpienie oznacza zanik szczęścia i niesłusznie powiada się, że szczęście to brak cierpienia. Szczęście nie polega na braku potrzeb, które nas podobno tyranizują, bo są nam narzucone, ale na zaspokojeniu wszystkich potrzeb. Prywacja potrzeby nie jest bowiem po prostu prywacją, lecz prywacją w bycie, który zna nadwyżkę szczęścia, który jest bytem pełnym. Szczęście jest spełnieniem: odczuwa je dusza zaspokojona, a nie dusza, która wytrzebiła swoje potrzeby, dusza wykastrowana. I właśnie dlatego, że jest szczęściem, życie ma charakter osobowy."[tamże s.125]. Asceta, ktoś kto odrzuca zmysłowość, gdyż ona w jakiś sposób go "więzi", kto przedkłada "wartości duchowe" nad "cielesne", jest w pewnym sensie częściowo martwy. W najlepszym przypadku - jest kastratem - kimś kto żyje nie żyjąc.




Dopiero zaspokojenie (a nie ćwiczenia ascetyczne) otwiera Toż-Samego, czyli odseparowany i samodzielny, ateistyczny podmiot na Pragnienie. Pragnienie jest tym co przychodzi do zaspokojonych jest luksusem - otwiera "przyszłość bez wskazówek" - objawia dystans i czas, którego rozkoszujący się Toż-Samy nie zna. Otwiera nicość przyszłości - niewiadomą i pozwala na słuchanie Innego. Tylko Inny, który nigdy nie jest określony (zdeterminowany) otwiera Toż-Samego, człowieka na Stwórcę. Objawienie zawsze przychodzi "z wysoka", ale nader często jest to wysokość twarzy żebraka w tramwaju. Inny, który interpretatorom zazwyczaj sprawia sporo problemów nie jest potrzebą po prostu, lecz Kimś kto zgłasza roszczenie względem Toż-Samego. Spotkanie z Twarzą nie ma w sobie nic ze "słodyczy współbycia" - jest uświadomieniem sobie, że człowiek będąc w świecie "zawsze u siebie" jest w nim jednocześnie agresorem.


Dlatego też rozważając życie i możliwość odrzucenia go pisze Lévinas: "Uciekamy od życia do życia. Samobójstwo odsłania się jako możliwość bytu, który jest już w stosunkach z Innym, który wzniósł się już do życia dla Innego. [...] Tylko byt zdolny do poświęcenia jest zdolny do samobójstwa. [...] tragizm samobójstwa i poświęcenia świadczy o radykalnym umiłowaniu życia".[tamże s. 171] Tylko ten, kto rozkoszuje się życiem, może się go wyrzec, tylko ten, kto zna życie jako szczęście może poświęcić je dla życia Innego. Ani "dusza wykastrowana", ani "egzystencjalista" odczuwający "ciężar i absurd bycia" nie są zdolni do samobójstwa i poświęcenia. W jednym i w drugim wypadku jest to raczej kwestia spójności systemu myślenia i zdolności do przekroczenia filozoficznej hipokryzji popełniającej kolejny tom poświęcony "absurdalności istnienia" wciąż symulując życie.

Popularne posty z tego bloga

"Persian Mythology, Gods and Goddesses" (Part I)

△ Yazidis ~ Ancient People Who Worship the Angels! ▼

Świat jest pełen symboli: K (Część II)