Obraz świata i aparatura pojęciowa - Kazimierz Ajdukiewicz; część V



§ 6. “Prawdziwość” różnych obrazów świata

 

Mówiliśmy powyżej o możliwości wyboru aparatury pojęciowej, w której chcemy budować nasz obraz świata. Przyjmijmy, że dwaj ludzie - nazwijmy ich Janem i Piotrem - posługują się dwoma językami spójnymi i zamkniętymi, które nie są na siebie przekładalne. Każdy z nich rozwija obraz świata, lecz każdy inny. Nie ma sądu przyjętego przez Jana, który by przyjął Piotr, i na odwrót, lecz Piotr nie odrzuci żadnego sądu przyjętego przez Jana i na odwrót. Oba obrazy świata są różne, lecz nie kolidują one ze sobą. Może się komuś narzucać pytanie: czy oba obrazy świata są prawdziwe, czy też tylko jeden z nich zasługuje na nazwanie go prawdziwym?


Nie będziemy tego pytania rozważać na własny rachunek, gdyż orzekanie atrybutu “prawdziwy” wprowadza groźbę wielorakich antynomii (wystarczy pomyśleć choćby o antynomii Eubulidesa). Zostawmy lepiej zbadanie tego komu innemu, teoretykowi poznania, któremu damy imię E i o którym założymy, co następuje. E mówi językiem spójnym Se, w którym występują wyrazy tego języka, w którym napisana jest niniejsza rozprawa, i kieruje się używając tych słów tymi samymi dyrektywami znaczeniowymi, co my, poza tym jednak dysponuje słowem “prawdziwy”, którego użycie m.in. jest określone przez następującą dyrektywę znaczeniową: ten tylko nie gwałci właściwego językowi Se przyporządkowania znaczeń, kto na podstawie uznania zdania Z języka Se jest gotów uznać zdanie “Z jest w Se prawdziwe”.


Sądzę, że teoretycy poznania, którzy wypowiadają atrybut “prawdziwy” o zdaniach, rzeczywiście są gotowi podporządkować się tej dyrektywie znaczeniowej, która od uznania zdania Z prowadzi do uznania zdania “Z jest w moim języku prawdziwe”. Jeśli ktoś z przekonaniem wypowiada zdanie “Wisła jest rzeką”, będzie też gotów wypowiedzieć z przekonaniem zdanie: “zdanie »Wisła jest rzeką« jest w moim języku prawdziwe”, a jeśli ktoś nie zachowuje się tak, będzie można widzieć w tym niezawodną oznakę, że nie rozumie on wyrazu “prawdziwy” tak, jak się go powszechnie rozumie. Dodatek “w moim języku” jest istotny, gdyż “prawdziwy” wypowiada się tutaj o zdaniu (nie o sądzie), które może występować w różnych językach, i jako zdanie jednego języka może być “prawdziwe”, jako zdanie innego - może nie być “prawdziwe”. Nie trzeba sądzić, że teoretyk poznania przyznający się do tej dyrektywy znaczeniowej wygłasza tym samym deklarację o swej nieomylności. Taka deklaracja polegałaby na oświadczeniu: “jeśli uznaję jakieś zdanie, to jest ono też prawdziwe”. Przyznanie się do wymienionej dyrektywy znaczeniowej różni się jednak od tego oświadczenia; brzmi ono mianowicie: “jeśli uznaję zdanie, jestem też gotów powiedzieć o tym zdaniu, że jest prawdziwe”. Ta gotowość nazwania prawdziwym każdego wypowiedzianego z przekonaniem zdania godzi się całkowicie ze skromnym powątpiewaniem, czy wszystko, co wypowiadam z przekonaniem i wobec tego, nazywam prawdziwym, jest też prawdziwe.

Podana wyżej dyrektywa znaczeniowa pozwoliłaby teoretykowi poznania E tylko na wypowiedzi o prawdziwości zdań jego własnego języka. Wierzymy, że E posiada jeszcze jedną dyrektywę znaczeniowy w stosunku do słowa “prawdziwy”, która umożliwia mu wypowiedzenie atrybutu “prawdziwy” także o zdaniach innych niż jego własny języków. Ta dyrektywa znaczeniowa brzmi: nie chcąc gwałcić nadanych wyrażeniom w języku Se znaczeń, należy na podstawie uznania przesłanki “Z jest przekładem zdania Zx z języka Sx na język Se” i równoczesnego uznania zdania Z - być gotowym do uznania zdania “Zx jest w języku Sx prawdziwe”.

Postępując według tej dyrektywy znaczeniowej dochodzi się do nazwania prawdziwym zdania : “the sun is larger than the earth”, gdy wiadomo, że zdanie "Słońce jest większe od Ziemi” jest przekładem powyższego zdania z języka angielskiego na polski i gdy wypowiada się to polskie zdanie z przekonaniem.
Wyposażony w te dyrektywy znaczeniowe może E przystąpić teraz do problemu “prawdy” zdań swego języka i tych zdań innych języków, co do których przypuszcza, że wie, na które zdania własnego języka należy je przełożyć. Przyjmiemy jeszcze, że E ma możliwie bogate doświadczenie, a więc doznawał lub dozna kiedyś wszystkich danych doświadczenia, które są komukolwiek dostępne.


Spowodujmy, żeby nasz E w swoim języku rozstrzygnął pytanie stawiające jako problem zdanie podyktowane przez aksjomatyczną dyrektywę znaczeniową języka Se. Rozstrzygnięcie to musi polegać na uznaniu tego zdania, gdyż inaczej E nie mówiłby językiem Se. W chwili kiedy E przeżywa daną doświadczenia D, której empiryczna dyrektywa znaczeniowa języka Se w znany sposób przyporządkowuje zdanie Z, spowodujmy, by rozstrzygnął pytanie, stawiające Z jako problem. Jeśli E dokonuje rozstrzygnięcia, musi ono polegać na uznaniu Z, gdyż inaczej E nie mówiłby językiem Se. Następnie, stawiając E wobec kilku zdań Z1 już przez niego uznanych, spowodujmy, by rozstrzygnął pytanie stawiające jako problem zdanie Z2, gdy istnieje dyrektywa znaczeniowa języka Se, która w znany sposób przyporządkowuje zdaniom Zl jako przesłankom zdanie Z2 jako wniosek. Jeśli tak zrobimy, to E uzna także zdanie Z2, gdyż inaczej nie mówiłby językiem Se. Widać z tego, że można w zasadzie skłonić E prędzej czy później (jeśli tylko nie umrze przedtem), do uznania każdego poszczególnego zdania jego języka, które należy do językowego obrazu świata obszaru znaczeniowego E. Zostaje do tego zmuszony na gruncie swej własnej aparatury pojęciowej przez odpowiednio dobrane sytuacje (w sensie jak w § 3 niniejszej rozprawy). Aby wyjaśnić to postępowanie na przykładzie, pomyślmy, że skłonimy E do rozstrzygnięcia pytania “czy każde A jest A”, tzn. do uznania albo odrzucenia zdania “każde A jest A”, które to zdanie niech będzie aksjomatem w języku Se. Nasz E - o którym zakładamy, że mówi językiem Se - musi to zdanie uznać, inaczej bowiem gwałciłby właściwe Se przyporządkowanie znaczeń, nie mówiłby więc językiem Se.




Skoro E uznał pewne zdanie należące do obrazu świata jego języka, stawiamy go wobec pytania: “czy to zdanie jest prawdziwe w Se?” Jasną jest rzeczą, że E musi odpowiedzieć twierdząco, jeśli nie chce gwałcić wymienionej dyrektywy znaczeniowej, odnoszącej się do użycia słowa “prawdziwy”, a więc jeśli mówi językiem Se. Tak więc można kolejno doprowadzić E do tego, że nazwie “prawdziwymi” wszystkie zdania, które stanowią obraz świata jego języka.


Do tego samego wyniku będzie można też dojść pytając E o prawdziwość tych zdań, które stanowią obraz świata ujęty w innym niż Se, ale przekładalnym na Se języku. Przetłumaczy on te zdania na swój własny język i kierując się drugą z wyżej podanych dyrektyw znaczeniowych będzie musiał je uznać za “prawdziwe”.


Obie podane dyrektywy znaczeniowe nie dają mu jednak żadnego środka, który by mu pozwolił rozstrzygnąć o “prawdzie” zdań nieprzekładalnych na jego własny język. I gdyby miała istnieć dla niego możliwość, póki stoi na gruncie języka Se czy też aparatury pojęciowej odpowiadającej temu językowi, wypowiadania o zdaniach nieprzekładalnych na jego język atrybutu “prawdziwy” lub “nieprawdziwy”, musiałaby u niego dla słowa “prawdziwy” obowiązywać dyrektywa znaczeniowa nie odnosząca się wcale do znaczenia tych zdań, gdyż to znaczenie nie znajduje się w jego aparaturze pojęciowej. Musiałaby to być dyrektywa znaczeniowa, która by pozwalała wypowiadać atrybut “prawdziwy” np. na podstawie zewnętrznej formy tych zdań. Można wątpić, czy ktoś dysponuje taką dyrektywą znaczeniową dotyczącą słowa “prawdziwy”, a nie uwzględniającą znaczeniową bądź co bądź prawdopodobnie każdy teoretyk poznania uznałby taką dyrektywę znaczeniową za niezgodną z jego pojmowaniem słowa i “prawdziwy”.



Możemy sobie jednak przedstawić innego teoretyka poznania, mówiącego językiem nieprzekładalnym na język pierwszego teoretyka poznania. W języku tym znowu istniałby wyraz “prawdziwy” (albo inny), do którego odnosiłyby się dyrektywy znaczeniowe analogiczne do dyrektyw znaczeniowych odnoszących się do wyrazu “prawdziwy” pierwszego teoretyka poznania. Ten drugi teoretyk, poznania również przypisałby atrybut “prawdziwy” zdaniom tworzącym jego, obraz świata, choć to drugie “prawdziwy” nie znaczyłoby to samo, co pierwsze.


Jeśli wolno nam wyrażać się swobodniej, wtedy morał ostatniego rozdziału tak się da streścić: jeśli teoretyk poznania obce wydawać sądy artykułowane, tzn. wyrażać swoje sądy w jakimś języku, to musi się posługiwać jakąś określoną aparaturą pojęciową i podporządkować się dyrektywom znaczeniowym języka odpowiadającego tej aparaturze pojęciowej. Nie może on mówić, nie mówiąc jakimś językiem, nie można wydawać artykułowanych sądów, nie stojąc na gruncie jakiejś aparatury pojęciowej. Jeśli podporządkuje się faktycznie dyrektywom znaczeniowym pewnego języka i to podporządkowanie mu się uda, to będzie też musiał uznać wszystkie zdania, do których wiodą dyrektywy znaczeniowe tego języka wespół z danymi doświadczenia, i w dalszej konsekwencji także uznać je za “prawdziwe”. Może on zmienić aparaturę pojęciową i język. Jeśli to zrobi, będzie pojmował inne sądy oraz uznawał inne zdania i będzie nazywał je “prawdziwymi”, chociaż to drugie “prawdziwy” nie znaczy tego samego, co pierwsze. Nie widzimy jednak dla teoretyka poznania możliwości zajęcia stanowiska neutralnego, na którym mógłby nie dawać pierwszeństwa żadnej aparaturze pojęciowej. Musi on tkwić w jakiejś skórze, chociaż może zmieniać swą skórę jak kameleon.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Persian Mythology, Gods and Goddesses" (Part I)

△ Yazidis ~ Ancient People Who Worship the Angels! ▼

Świat jest pełen symboli: K (Część II)