"Opowieść o dwóch antyutopiach" ~ Francis Fukuyama. Nieuchronna droga w przyszłość czy upadek na wieczność? Część VI
Art by Bigball Gao |
~ Przedłużanie życia ~
"Wielu umiera za późno, niektórzy umierają zbyt wcześnie. Obco brzmi jeszcze nauka: „umieraj w porę!”. Umieraj w porę; tak poucza Zaratustra. Oczywiście, kto nigdy w porę nie żył, jakżeby ten miał w porę umrzeć? Oby raczej nie był się narodził! - Tak radzę zbytecznym. Lecz i zbyteczni ważą sobie wielce swą śmierć; nawet najbardziej pusty orzech pragnie, aby go wyłuskano."F. Nietzsche, Tako rzecze Zaratustra, I. 21
Ważnym powodem, dla którego współczesna biotechnologia wywrze wpływ na politykę, jest związane z nią przedłużenie życia ludzkiego oraz demograficzne i społeczne zmiany, które pociągnie ono za sobą. Jednym z największych osiągnięć dwudziestowiecznej medycyny w Stanach Zjednoczonych było przedłużenie spodziewanej długości życia w momencie narodzin z 48,3 roku dla mężczyzn i 46,3 roku dla kobiet w roku 1900 do 74,2 roku dla mężczyzn i 79,9 roku dla kobiet w roku 2000. Ten skok, połączony z gwałtownym spadkiem liczby narodzin w większości krajów rozwiniętych, spowodował bardzo znaczące zmiany w globalnej demografii, które już teraz mają poważny wpływ na politykę światową. Opierając się na obecnych trendach dotyczących narodzin i umieralności, możemy wyobrazić sobie w roku 2050 świat bardzo odmienny od dzisiejszego, nawet jeżeli biomedycynie nie uda się do tego czasu już ani o rok przedłużyć ludzkiego życia. Jest jednak mało prawdopodobne, aby w dziedzinie przedłużania życia nie nastąpił znaczący postęp, możliwe jest zaś, że rozwój biotechnologii doprowadzi do bardzo szybkich zmian w tym zakresie.
Jednym z obszarów nauki, na którym postęp w biologii molekularnej odcisnął bardzo silne piętno, jest gerontologia - nauka o starzeniu się. Obecnie istnieje wiele konkurencyjnych teorii usiłujących wyjaśnić, dlaczego ludzie starzeją się i w końcu umierają, nie ma jednak pełnej zgody co do mechanizmów tego zjawiska. Jedna grupa teorii wywodzi się z biologii ewolucyjnej i głosi, ogólnie rzecz biorąc, że organizmy starzeją się i umierają, ponieważ brakuje sił selekcji naturalnej, które sprzyjałyby przeżyciu jednostek poza ich wiek reprodukcyjny. Niektóre geny mogą sprzyjać zdolności jednostek do rozmnażania się, lecz zaprzestawać działania w późniejszym okresie życia. Dla biologów ewolucyjnych wielką tajemnicą jest nie to, dlaczego umieramy, lecz dlaczego, na przykład, kobiety żyją tak długo po menopauzie. Jakiekolwiek byłoby wyjaśnienie tego zjawiska, naukowcy ci sądzą, że starzenie się jest wynikiem interakcji wielu genów, w związku z czym nie istnieją proste genetyczne sposoby opóźnienia śmierci.
Inna grupa teorii dotyczących starzenia wywodzi się z biologii molekularnej i zajmuje się zachodzącymi w komórkach procesami, które powodują zanik funkcji oraz śmierć organizmu. W organizmie ludzkim istnieją dwa rodzaje komórek: komórki linii płciowej sprowadzające się do żeńskich jajeczek i męskiego nasienia oraz komórki somatyczne - czyli około stu bilionów pozostałych komórek ciała. Wszystkie komórki rozmnażają się przez podział. W 1961 roku Leonard Hayflick odkrył, że komórki somatyczne charakteryzuje z góry ograniczona liczba możliwych podziałów. Liczba ta zmniejsza się, w miarę jak komórka się starzeje.
Istnieje wiele teorii usiłujących wyjaśnić, dlaczego istnieje tak zwany limit Hayflicka. Najważniejsza z nich wskazuje na gromadzenie się przypadkowych uszkodzeń kodu genetycznego podczas mnożenia się komórek. Przy każdym podziale czynniki środowiskowe, takie jak dym czy napromieniowanie, jak również substancje chemiczne znane jako wolne rodniki hydroksylowe czy produkty uboczne przemiany materii mogą zakłócić proces kopiowania DNA z jednego pokolenia komórek do drugiego. Organizm dysponuje pewną liczbą enzymów naprawczych, nadzorujących proces kopiowania DNA i usuwających błędy w transkrypcji, lecz nie są one w stanie wychwycić wszystkich pomyłek. W miarę kolejnych podziałów liczba uszkodzeń DNA w komórkach powiększa się, co prowadzi do nieprawidłowej syntezy białek i upośledzenia ich funkcjonowania. Te problemy powodują z kolei choroby typowe dla wieku starczego - miażdżycę, choroby serca czy nowotwory.
Inna teoria mająca na celu wyjaśnienie istnienia limitu Hayflicka wiąże się z telomerami - niekodującymi fragmentami DNA na końcówkach chromosomów. Telomery działają jak rozbiegówka na początku taśmy, zapewniając dokładną replikację DNA. Podział komórki wymaga rozdzielenia dwóch nici DNA i ich odtworzenie w postaci kompletnych kopii pierwotnych cząsteczek DNA w komórkach potomnych. Z każdym jednak podziałem telomery skracają się nieco, aż do momentu, kiedy nie chronią już końców nici DNA, komórka zaś, dla której skrócone telomery oznaczają uszkodzone DNA, przestaje się dzielić. Owieczka Dolly, sklonowana z komórek somatycznych dorosłego osobnika, od początku miała skrócone telomery dojrzałego organizmu, nie zaś długie jak u nowo narodzonego jagnięcia. W związku z tym prawdopodobnie nie będzie ona żyć tak długo jak jej naturalnie urodzone rodzeństwo.
Istnieją trzy podstawowe rodzaje komórek, których nie dotyczy limit Hayflicka: komórki linii płciowej, komórki nowotworowe i pewne typy komórek macierzystych. Komórki te mogą rozmnażać się bez końca prawdopodobnie dzięki obecności wyizolowanego po raz pierwszy w 1989 roku enzymu o nazwie telomeraza, który zapobiega skracaniu telomerów. Pozwala to komórkom linii płciowej powielać się bez końca w kolejnych pokoleniach, jak również leży u podstaw mechanizmu niepohamowanego wzrostu guzów nowotworowych.
Leonard Guarente z Massachusetts Institute of Technology odkrył, że ograniczenie wartości kalorycznej pożywki podawanej drożdżom zwiększyło długość ich życia; było to wynikiem działania pojedynczego genu o nazwie SIR2 (Silent informationregulator No. 2). Gen SIR2 powoduje represję genów wytwarzających rybosomalne produkty przemiany materii, które gromadzą się w komórkach drożdży i powodują w końcu ich śmierć; niskokaloryczna dieta ogranicza rozmnażanie, wspomaga jednak działanie genu SIR2. Może to wyjaśniać na poziomie molekularnym, dlaczego szczury laboratoryjne na diecie niskokalorycznej żyją o 40 procent dłużej niż inne.
Guarente i inni biolodzy sugerują, że możemy kiedyś odkryć stosunkowo prostą genetyczną metodę wydłużenia życia ludzkiego: o ile nie jest wykonalne przestawianie ludzi na dietę niskokaloryczną, mogą istnieć inne sposoby wspomagania działania genów SIR. Inni gerontolodzy jak Tom Kirkwood, stwierdzają po prostu, że starzenie się jest wynikiem złożonych procesów zachodzących na poziomie komórek, organów oraz całego organizmu, w związku z czym nie istnieje jeden prosty mechanizm sterujący starzeniem i śmiercią.
Art by Bigball Gao |
Niezależnie od tego, czy genetyczny skrót do nieśmiertelności istnieje, czy nie, zaczął się już wyścig przemysłu biotechnologicznego mający na celu znalezienie go. Firma Geron sklonowała już i opatentowała ludzki gen telomerazy i wraz z firmą Advanced Cell Technology prowadzi rozbudowany program badawczy dotyczący zarodkowych komórek macierzystych. Są to komórki, z których składa się zarodek w najwcześniejszym stadium rozwoju, zanim jeszcze nastąpiło zróżnicowanie na komórki różnych rodzajów tkanek i organów. Komórki macierzyste mogą przekształcić się w dowolne komórki czy tkanki ciała, co daje obietnicę wyhodowania nowych organów, które zastąpiłyby organy uszkodzone w wyniku procesu starzenia. W przeciwieństwie do organów przeszczepionych od innych dawców takie sklonowane części ciała są niemal identyczne pod względem genetycznym z komórkami w ciele biorcy, nie powinny więc wywoływać reakcji immunologicznych prowadzących do odrzucenia przeszczepu. [Think 4amoment: Ile trzeba komórek macierzystych takowych płodów w procesie eksperymentalnym? Jak je najlepiej pozyskać?]
Badania nad komórkami macierzystymi to jeden z najbardziej interesujących obszarów współczesnych badań biomedycznych. Jest to również obszar bardzo kontrowersyjny z powodu użycia embrionów jako źródła komórek macierzystych, które w ten sposób ulegają zniszczeniu. Zarodki pochodzą zwykle z nadwyżek, którymi dysponują kliniki przeprowadzające zabiegi zapłodnienia in vitro. Po stworzeniu „linii” komórek macierzystych można przeprowadzać ich namnażanie niemal bez końca. W związku z obawami, że badania nad komórkami macierzystymi będą prowadzić do aborcji czy też celowego niszczenia ludzkich zarodków, Kongres USA zakazał finansowania przez Narodowe Instytuty Zdrowia jakichkolwiek badań, które mogłyby być szkodliwe dla zarodków, co wypchnęło wszelkie badania nad komórkami macierzystymi do sektora prywatnego [Ale temat powrócił w 2008 r!].
W 2001 roku, gdy administracja prezydenta Busha rozważała zniesienie tego zakazu, w Stanach Zjednoczonych wybuchł ostry spór polityczny. Ostatecznie zdecydowano się zezwolić na finansowanie badań z budżetu federalnego, dotyczy to jednak wyłącznie około sześćdziesięciu istniejących już linii komórek macierzystych [oraz pewnych "klinik"]
Nie można obecnie przewidzieć, czy przemysł biotechnologiczny znajdzie w końcu prostą metodę przedłużania życia - na przykład pigułkę, która doda dziesięć czy dwadzieścia lat do długości ludzkiego życia. Nawet jeżeli nic takiego się nie zdarzy, można bezpiecznie powiedzieć, że sumarycznym efektem wszystkich prowadzonych obecnie badań biomedycznych będzie dalsze zwiększenie średniej długości życia, czyli kontynuacja trendu, który trwa od zeszłego wieku. Nie jest więc rzeczą przedwczesną zastanawianie się nad niektórymi scenariuszami politycznymi czy konsekwencjami społecznymi wynikającymi z istniejących już trendów demograficznych. [np. zbytecznością nadwyżki populacji!]
W Europie początku XVIII wieku połowa dzieci umierała przed ukończeniem 15. roku życia. Francuski demograf Jean Fourastie wskazuje, że dożycie 52 lat było wtedy osiągnięciem, gdyż udawało się to jedynie niewielkiej części populacji, i każda taka osoba mogła się uważać za szczęśliwca. Ponieważ większość ludzi osiąga szczyt swojej produktywności w wieku czterdziestu czy pięćdziesięciu lat, wielka część potencjału ludzkiego marnowała się. Z kolei w latach dziewięćdziesiątych XX wieku ponad 83 procent populacji może oczekiwać dożycia 65 lat, zaś ponad 28 procent obchodzi 85. urodziny.
Wzrost średniej długości życia to jedynie część tego, co dzieje się pod koniec XX wieku z populacjami w świecie rozwiniętym. Inną ważną zmianą jest dramatyczny spadek wskaźników płodności. Kraje takie jak Włochy, Hiszpania czy Japonia charakteryzują się całkowitymi wskaźnikami płodności (tzn. średnią liczbą dzieci rodzonych przez kobietę w ciągu całego życia) na poziomie pomiędzy 1,1 a 1,5, znacząco poniżej wskaźnika 2,2, niezbędnego dla odtworzenia pokoleń. Połączenie spadającej płodności i rosnącej długości życia gwałtownie zmieniło strukturę wiekową ludności w krajach rozwiniętych. W 1850 roku mediana wieku w populacji amerykańskiej wynosiła 19 lat, w latach dziewięćdziesiątych XX stulecia zaś wynosiła już 34 lata123. Jest to jednak nic w porównaniu z tym, co stanie się w pierwszej połowie XXI wieku. Mediana wieku w USA wzrośnie do niemal 40 lat w roku 2050, a w Europie i Japonii, gdzie wskaźniki imigracji i płodności są niższe, zmiany będą jeszcze szybsze. Jeżeli nie nastąpi nieprzewidziany wzrost płodności, to zgodnie z opartymi na danych ONZ przewidywaniami demografa Nicholasa Eberstadta mediana wieku w Niemczech będzie wynosić 54 lata, w Japonii 56, a we Włoszech 58 lat. Trzeba przy tym podkreślić, że te szacunki nie biorą pod uwagę jakiegokolwiek drastycznego przyrostu średniej długości życia. Jeżeli spełni się tylko część związanych z biotechnologią nadziei dotyczących badań nad starzeniem się, może się okazać, że w połowie XXI wieku połowa ludności krajów rozwiniętych będzie w wieku emerytalnym.
Art by Bigball Gao |
Aż do
teraz o „siwieniu” społeczeństw krajów rozwiniętych dyskutowano głównie w
związku ze spowodowanym przez to zjawisko obciążeniem systemu
ubezpieczeń społecznych. Ten pogłębiający się kryzys jest jak
najbardziej realny: na przykład w Japonii sytuacja zmienia się w ten
sposób, że z czterech zawodowo czynnych pracowników przypadających na
każdego emeryta pod koniec XX wieku po upływie mniej więcej jednego
pokolenia pozostanie zaledwie dwóch. Są jednak również inne polityczne
implikacje takiego stanu rzeczy. Weźmy choćby pod uwagę stosunki
międzynarodowe. Chociaż niektóre kraje rozwijające się zbliżyły się do
demograficznej granicy oznaczającej przejście do płodności
niezapewniającej odtworzenia pokoleń i do zmniejszonego wzrostu
populacji lub nawet, podobnie jak kraje rozwinięte, przekroczyły ją, to w
wielu uboższych częściach świata, w tym na Bliskim Wschodzie i w Afryce
subsaharyjskiej, wskaźniki wzrostu populacji są nadal wysokie. Oznacza
to, że linia podziału między Pierwszym a Trzecim Światem będzie za kilkadziesiąt lat dotyczyć nie tylko dochodów i kultury, ale również wieku. W Europie, Japonii i części Ameryki Północnej mediana wieku wynosić będzie niemal 60 lat, w słabiej rozwiniętych krajach sąsiednich zaś przewyższać będzie nieznacznie lat 20.
Co więcej, populacje osób w wieku wyborczym w świecie rozwiniętym będą silniej sfeminizowane, częściowo dlatego, że wśród coraz bardziej starzejącej się ludności późnego wieku dożywać będzie więcej kobiet niż mężczyzn, częściowo zaś w związku z długoterminową socjologiczną tendencją w stronę większego udziału kobiet w polityce. Starsze kobiety wyrosną na jeden z najważniejszych bloków wyborców, któremu będą się starali przypodobać politycy XXI wieku.
Nie można oczywiście precyzyjnie określić, co to wszystko będzie oznaczać dla polityki międzynarodowej, lecz z doświadczeń z przeszłości wiemy, że istnieją ważne różnice w nastawieniu kobiet i mężczyzn do polityki międzynarodowej i bezpieczeństwa kraju; różnice te istnieją również między wyborcami starszymi a młodszymi. Na przykład, kobiety w Ameryce zawsze w mniejszym stopniu niż mężczyźni popierały amerykańskie zaangażowanie wojenne - różnica w poparciu wynosiła siedem do dziewięciu punktów procentowych. Kobiety również konsekwentnie wykazują mniejsze poparcie dla wydatków na obronę i dla użycia siły wojskowej poza granicami kraju. W badaniu zorganizowanym w 1995 roku przez centrum badania opinii społecznej Ropera na zlecenie Chicagowskiej Rady Stosunków Międzynarodowych mężczyźni opowiedzieli się za amerykańską interwencją w Korei w przypadku ataku ze strony Korei Północnej, przy stosunku głosów 49 procent za i 40 procent przeciw, kobiety zaś sprzeciwiły się takiej interwencji, przy stosunku głosów 30 procent za i 54 procent przeciw. 54 procent mężczyzn uważało, że utrzymanie pozycji wojskowego supermocarstwa jest ważne, podczas gdy z opinią tą zgodziło się tylko 45 procent kobiet. Kobiety rzadziej niż mężczyźni uważają użycie siły za właściwy sposób rozwiązywania konfliktów.
Kraje rozwinięte natkną się na inne przeszkody związane z użyciem siły. Starsi ludzie, szczególnie zaś starsze kobiety, nie będą w pierwszej kolejności powoływani w razie mobilizacji, zmniejszy się więc liczba dostępnych poborowych. Również gotowość do godzenia się z faktem, że na wojnie giną młodzi ludzie, może spaść wśród ludzi w takich społeczeństwach. Nicholas Eberstadt ocenia, że przy utrzymaniu się obecnych trendów dotyczących płodności w 2050 roku we Włoszech jedynie 5 procent dzieci będzie miało krewnych w linii bocznej (braci, siostry, ciotki, wujów, kuzynów itp.). Ludzie będą spokrewnieni głównie ze swoimi rodzicami, dziadkami, pradziadkami oraz z własnym potomstwem. Tak wątłe drzewo genealogiczne zwiększy prawdopodobnie opór przed pójściem na wojnę i pogodzeniem się ze śmiercią na polu bitwy.
W związku z tym świat podzieli się, być może, na Północ, gdzie ton polityce będą nadawać starsze kobiety, oraz na Południe, rządzone przez, jak nazywa ich Thomas Friedman, superwpływowych (ang. super-empowered) młodych gniewnych. To właśnie grupa takich mężczyzn dokonała ataku na World Trade Center 11 września 2001 roku. Nie oznacza to oczywiście, że Północ nie będzie w stanie zmierzyć się z wyzwaniem Południa lub że konflikt między tymi dwoma regionami jest nieunikniony. Biologia nie jest przeznaczeniem. Politycy będą jednak działać w rzeczywistości stworzonej przez demografię, a jednym z aspektów tej rzeczywistości będzie to, że wiele krajów Północy będzie się kurczyć i starzeć.
Istnieje jeszcze inny, być może bardziej prawdopodobny, scenariusz bezpośredniego kontaktu między tymi dwoma światami - imigracja. Podane powyżej szacunki dotyczące spadku liczby ludności w Europie i Japonii opierają się na założeniu, że nie nastąpi znaczący wzrost imigracji netto do tych krajów. Jest to jednak mało prawdopodobne, ponieważ kraje rozwinięte będą dążyć do wzrostu gospodarczego i do osiągnięcia liczby ludności koniecznej do jego podtrzymania. Oznacza to, że podział Północ-Południe pojawi się w każdym kraju - coraz starsza ludność urodzona w danym miejscu będzie współistnieć ze zróżnicowanymi kulturowo i znacznie młodszymi imigrantami. Stany Zjednoczone i inne kraje anglosaskie tradycyjnie dobrze sobie radzą z wchłanianiem różniących się kulturowo grup imigrantów, lecz inne, takie jak Niemcy i Japonia, mają z tym problemy. W Europie zwiększyły już swoje wpływy reakcyjne antyimigranckie ruchy, takie jak Front Narodowy we Francji, Blok Flamandzki w Belgii, Liga Lombardzka we Włoszech czy Partia Wolności Jörga Haidera w Austrii. W tych krajach zmiany w strukturze wiekowej ludności, którym sprzyja wzrastająca długowieczność mieszkańców, mogą być przyczyną wzrostu konfliktów społecznych.
Przedłużenie życia dzięki biotechnologii będzie również miało potężny wpływ na wewnętrzną strukturę społeczeństw. Najważniejsze zmiany będą tutaj dotyczyć funkcjonowania hierarchii społecznych.
Co więcej, populacje osób w wieku wyborczym w świecie rozwiniętym będą silniej sfeminizowane, częściowo dlatego, że wśród coraz bardziej starzejącej się ludności późnego wieku dożywać będzie więcej kobiet niż mężczyzn, częściowo zaś w związku z długoterminową socjologiczną tendencją w stronę większego udziału kobiet w polityce. Starsze kobiety wyrosną na jeden z najważniejszych bloków wyborców, któremu będą się starali przypodobać politycy XXI wieku.
Nie można oczywiście precyzyjnie określić, co to wszystko będzie oznaczać dla polityki międzynarodowej, lecz z doświadczeń z przeszłości wiemy, że istnieją ważne różnice w nastawieniu kobiet i mężczyzn do polityki międzynarodowej i bezpieczeństwa kraju; różnice te istnieją również między wyborcami starszymi a młodszymi. Na przykład, kobiety w Ameryce zawsze w mniejszym stopniu niż mężczyźni popierały amerykańskie zaangażowanie wojenne - różnica w poparciu wynosiła siedem do dziewięciu punktów procentowych. Kobiety również konsekwentnie wykazują mniejsze poparcie dla wydatków na obronę i dla użycia siły wojskowej poza granicami kraju. W badaniu zorganizowanym w 1995 roku przez centrum badania opinii społecznej Ropera na zlecenie Chicagowskiej Rady Stosunków Międzynarodowych mężczyźni opowiedzieli się za amerykańską interwencją w Korei w przypadku ataku ze strony Korei Północnej, przy stosunku głosów 49 procent za i 40 procent przeciw, kobiety zaś sprzeciwiły się takiej interwencji, przy stosunku głosów 30 procent za i 54 procent przeciw. 54 procent mężczyzn uważało, że utrzymanie pozycji wojskowego supermocarstwa jest ważne, podczas gdy z opinią tą zgodziło się tylko 45 procent kobiet. Kobiety rzadziej niż mężczyźni uważają użycie siły za właściwy sposób rozwiązywania konfliktów.
Kraje rozwinięte natkną się na inne przeszkody związane z użyciem siły. Starsi ludzie, szczególnie zaś starsze kobiety, nie będą w pierwszej kolejności powoływani w razie mobilizacji, zmniejszy się więc liczba dostępnych poborowych. Również gotowość do godzenia się z faktem, że na wojnie giną młodzi ludzie, może spaść wśród ludzi w takich społeczeństwach. Nicholas Eberstadt ocenia, że przy utrzymaniu się obecnych trendów dotyczących płodności w 2050 roku we Włoszech jedynie 5 procent dzieci będzie miało krewnych w linii bocznej (braci, siostry, ciotki, wujów, kuzynów itp.). Ludzie będą spokrewnieni głównie ze swoimi rodzicami, dziadkami, pradziadkami oraz z własnym potomstwem. Tak wątłe drzewo genealogiczne zwiększy prawdopodobnie opór przed pójściem na wojnę i pogodzeniem się ze śmiercią na polu bitwy.
W związku z tym świat podzieli się, być może, na Północ, gdzie ton polityce będą nadawać starsze kobiety, oraz na Południe, rządzone przez, jak nazywa ich Thomas Friedman, superwpływowych (ang. super-empowered) młodych gniewnych. To właśnie grupa takich mężczyzn dokonała ataku na World Trade Center 11 września 2001 roku. Nie oznacza to oczywiście, że Północ nie będzie w stanie zmierzyć się z wyzwaniem Południa lub że konflikt między tymi dwoma regionami jest nieunikniony. Biologia nie jest przeznaczeniem. Politycy będą jednak działać w rzeczywistości stworzonej przez demografię, a jednym z aspektów tej rzeczywistości będzie to, że wiele krajów Północy będzie się kurczyć i starzeć.
Istnieje jeszcze inny, być może bardziej prawdopodobny, scenariusz bezpośredniego kontaktu między tymi dwoma światami - imigracja. Podane powyżej szacunki dotyczące spadku liczby ludności w Europie i Japonii opierają się na założeniu, że nie nastąpi znaczący wzrost imigracji netto do tych krajów. Jest to jednak mało prawdopodobne, ponieważ kraje rozwinięte będą dążyć do wzrostu gospodarczego i do osiągnięcia liczby ludności koniecznej do jego podtrzymania. Oznacza to, że podział Północ-Południe pojawi się w każdym kraju - coraz starsza ludność urodzona w danym miejscu będzie współistnieć ze zróżnicowanymi kulturowo i znacznie młodszymi imigrantami. Stany Zjednoczone i inne kraje anglosaskie tradycyjnie dobrze sobie radzą z wchłanianiem różniących się kulturowo grup imigrantów, lecz inne, takie jak Niemcy i Japonia, mają z tym problemy. W Europie zwiększyły już swoje wpływy reakcyjne antyimigranckie ruchy, takie jak Front Narodowy we Francji, Blok Flamandzki w Belgii, Liga Lombardzka we Włoszech czy Partia Wolności Jörga Haidera w Austrii. W tych krajach zmiany w strukturze wiekowej ludności, którym sprzyja wzrastająca długowieczność mieszkańców, mogą być przyczyną wzrostu konfliktów społecznych.
Przedłużenie życia dzięki biotechnologii będzie również miało potężny wpływ na wewnętrzną strukturę społeczeństw. Najważniejsze zmiany będą tutaj dotyczyć funkcjonowania hierarchii społecznych.
Art by Bigball Gao |
Ludzie ze swej natury przywiązują wagę do pozycji społecznej i podobnie jak spokrewnione gatunki naczelnych, już od wczesnego dzieciństwa tworzą niezwykłą mnogość hierarchii dominacji. Te hierarchiczne zachowania są wrodzone i z łatwością przetrwały napór nowoczesnych ideologii, takich jak demokracja czy socjalizm, które są ponoć oparte na naturalnej równości - wystarczy spojrzeć na fotografie biur politycznych w dawnym Związku Radzieckim czy Chinach, gdzie przywódcy są starannie ustawieni zgodnie z hierarchią. Natura ludzkich hierarchii zmieniła się w wyniku ewolucji kulturowej - od tradycyjnego porządku opartego na sprawności fizycznej czy odziedziczonej pozycji społecznej do hierarchii nowoczesnych opierających się na zdolnościach umysłowych czy wykształceniu. Hierarchia jako taka jednak się ostała.
Jeżeli spojrzymy na społeczeństwo, szybko przekonamy się, że wiele hierarchii opartych jest na wieku. Szóstoklasiści czują się lepsi od piątoklasistów, i to oni zdominują boisko, jeżeli obie grupy jednocześnie wychodzą na przerwę. Profesorowie zatrudnieni na stałym etacie z wyższością patrzą na tych bez takiego etatu i zazdrośnie bronią wstępu do swojego uprzywilejowanego kręgu. Hierarchie oparte na wieku mają sens o tyle, że wiek jest w wielu społeczeństwach wiązany ze sprawnością fizyczną, wiedzą, doświadczeniem, umiejętnością podejmowania decyzji, osiągnięciami itp. Po przekroczeniu jednak pewnej liczby lat związek między wiekiem a zdolnościami zaczyna się odwracać. Ponieważ na przestrzeni prawie całej historii rodzaju ludzkiego średnia długość życia wynosiła zaledwie czterdzieści kilka czy pięćdziesiąt kilka lat, następstwo pokoleń rozwiązywało ten problem. Obowiązkowa emerytura po osiągnięciu pewnego wieku pojawiła się dopiero pod koniec XIX stulecia, gdy coraz więcej ludzi zaczęło tego wieku dożywać.
Przedłużenie życia uderzy w większość istniejących hierarchii opartych na wieku. Hierarchie takie tradycyjnie przyjmują kształt piramidy, ponieważ śmierć reguluje liczbę osób rywalizujących o wysokie stanowiska, dodatkowo zaś przyjmowane są sztuczne ograniczenia, takie jak powszechna wiara w to, że „prawem” każdego jest przejście na emeryturę w wieku 65 lat. Kiedy jednak ludzie zaczną masowo dożywać 60, 70, 80 a nawet 90 lat (i pozostaną aktywni zawodowo do tego wieku), piramida zacznie coraz bardziej przypominać trapez o niewielkim nachyleniu boków, czy nawet prostokąt. Naturalną tendencję kolejnych pokoleń do ustępowania pokoleniom następnym zastąpi współistnienie trzech, czterech, czy nawet pięciu generacji.
Znamy już fatalne skutki długotrwałego oczekiwania na sukcesję w krajach rządzonych autorytarnie, gdzie nie istnieją konstytucyjne ograniczenia czasu sprawowania władzy. Dopóki dyktatorzy w rodzaju generała Franco, Kim Ir Sena czy Fidela Castro pozostają przy życiu, społeczeństwa nie mają sposobu, by ich zastąpić kimś innym, za ich życia nie mogą też nastąpić żadne zmiany polityczne czy społeczne. W przyszłości, kiedy technika przedłuży ludzkie życie, społeczeństwa takie mogą być skazane na groteskowe oczekiwanie na śmierć dyktatora nie przez lata, ale przez całe dziesięciolecia.
W społeczeństwach bardziej demokratycznych lub merytokratycznych istnieją instytucjonalne mechanizmy usuwania przywódców, szefów czy dyrektorów firm, którzy się zestarzeli. Problem jednak wcale nie znika.
Podstawowy problem polega oczywiście na tym, że ludzie znajdujący się na szczycie hierarchii społecznych nie chcą zazwyczaj tracić swojej pozycji czy władzy i często używają swoich niemałych wpływów do obrony stanowiska. Związany z wiekiem spadek zdolności musi być bardzo wyraźny, zanim inni podejmą wysiłek usunięcia przywódcy, szefa, zawodnika, profesora czy członka zarządu. Tworzone w oderwaniu od konkretnych przypadków formalne zasady - takie jak ta o wieku obowiązkowego przejścia na emeryturę - są przydatne właśnie dlatego, że nie wymagają one od instytucji dokonywania trudnej oceny zdolności danej osoby w późnym wieku. Jednak zasady tworzone w oderwaniu od konkretnych przypadków często oznaczają dyskryminację tych starszych ludzi, którzy są nadal w pełni zdolni do pracy - dlatego też w wielu miejscach pracy w USA zasada o wieku emerytalnym nie obowiązuje.
Polityczna poprawność w stosunku do ludzi starszych jest obecnie bardzo rozpowszechniona: dyskryminacja ze względu na wiek znalazła się na czarnej liście zakazanych uprzedzeń wraz z rasizmem, dyskryminacją płciową oraz homofobią. Dyskryminacja starszych ludzi ma oczywiście miejsce, szczególnie w społeczeństwie mającym taką obsesję młodości jak Amerykanie. Istnieje jednak kilka mocnych argumentów za następstwem pokoleń. Najważniejszym jest fakt, że stanowi ono podstawowy motor postępu i zmian.
Wielu obserwatorów zauważyło, że zmiany polityczne zachodzą często w odstępie pokolenia - jak na przykład przejście od ery postępowej do Nowego Ładu czy od polityki Kennedy’ego do polityki Reagana. Nie ma w tym niczego tajemniczego: ludzie urodzeni w tym samym czasie wspólnie doświadczają ważnych zdarzeń - Wielkiej Depresji, drugiej wojny światowej czy rewolucji seksualnej. Gdy poglądy na życie i preferencje ludzi zostały ukształtowane przez takie zdarzenia, mogą oni w pewnym stopniu dopasowywać się do nowych okoliczności, lecz bardzo trudno jest zmienić ich nastawienie do świata. Czarnoskóra osoba wychowana w południowym stanie będzie uważać białego policjanta za niegodnego zaufania funkcjonariusza systemu narzucającego segregację rasową, niezależnie od tego, czy taki ogląd ma sens w realiach miasta na północy USA. Ludzie, którzy przeżyli Wielką Depresję, będą zawsze z niepokojem patrzyć na wystawny styl życia swoich wnuków.
Wszystko, co napisano powyżej, obowiązuje również w życiu intelektualnym, nie tylko politycznym. Istnieje powiedzenie, że postęp w ekonomii następuje w miarę kolejnych pogrzebów, i jest w nim, niestety, więcej prawdy, niż sądzimy. Przetrwanie pewnego paradygmatu (na przykład keynesizmu czy doktryny Friedmana), który kształtuje w danym momencie światopogląd większości naukowców i intelektualistów, zależy nie tylko, jak wielu sądzi, od dowodów empirycznych, lecz również od fizycznej obecności ludzi, którzy ten paradygmat stworzyli. Dopóki znajdują się oni na szczycie opartych na wieku hierarchii - w komitetach recenzujących prace naukowe i decydujących o etatach na uczelni czy w zarządach różnych fundacji - dany paradygmat jest często niemożliwy do podważenia.
W związku z tym rozsądne jest stwierdzenie, że zmiany polityczne, społeczne oraz intelektualne będą następować o wiele wolniej w społeczeństwach, gdzie średnia długość życia będzie znacznie większa. W sytuacji jednoczesnej aktywności zawodowej trzech lub więcej pokoleń, ludzie młodsi będą jedynie usiłującą znaleźć posłuch mniejszością, zmiany pokoleniowe zaś nigdy nie będą wyraźne. Aby szybciej dopasowywać się do zmiennych warunków, społeczeństwa takie będą musiały wypracować zasady nakazujące ciągłe zwiększanie kwalifikacji obywateli oraz obniżanie ich pozycji społecznej na późniejszym etapie życia. Już teraz tempo postępu technicznego zadaje kłam poglądowi, że umiejętności i wiedza nabyte w młodości mogą być przydatne przez następne czterdzieści lat.
Jeszcze większą niedorzecznością byłoby twierdzenie, że umiejętności te pozostaną w cenie, gdy czas naszej aktywności zawodowej sięgnie pięćdziesięciu, sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu lat. Starsi ludzie będą musieli przesuwać się w dół hierarchii społecznej nie tylko aby się dokwalifikować, ale również aby zrobić miejsce nowym, wspinającym się z jej dolnych szczebli. Jeżeli tego nie uczynią, do dzielących społeczeństwo konfliktów etnicznych i klasowych dołączy konflikt pokoleniowy. Skłonienie starszych ludzi do ustąpienia miejsca młodszym stanie się ważnym problemem, a społeczeństwa żyjące w erze zwiększonej długowieczności będą, być może, zmuszone posunąć się do bezosobowych, instytucjonalnych form dyskryminacji ze względu na wiek.
W związku z tym rozsądne jest stwierdzenie, że zmiany polityczne, społeczne oraz intelektualne będą następować o wiele wolniej w społeczeństwach, gdzie średnia długość życia będzie znacznie większa. W sytuacji jednoczesnej aktywności zawodowej trzech lub więcej pokoleń, ludzie młodsi będą jedynie usiłującą znaleźć posłuch mniejszością, zmiany pokoleniowe zaś nigdy nie będą wyraźne. Aby szybciej dopasowywać się do zmiennych warunków, społeczeństwa takie będą musiały wypracować zasady nakazujące ciągłe zwiększanie kwalifikacji obywateli oraz obniżanie ich pozycji społecznej na późniejszym etapie życia. Już teraz tempo postępu technicznego zadaje kłam poglądowi, że umiejętności i wiedza nabyte w młodości mogą być przydatne przez następne czterdzieści lat.
Jeszcze większą niedorzecznością byłoby twierdzenie, że umiejętności te pozostaną w cenie, gdy czas naszej aktywności zawodowej sięgnie pięćdziesięciu, sześćdziesięciu czy siedemdziesięciu lat. Starsi ludzie będą musieli przesuwać się w dół hierarchii społecznej nie tylko aby się dokwalifikować, ale również aby zrobić miejsce nowym, wspinającym się z jej dolnych szczebli. Jeżeli tego nie uczynią, do dzielących społeczeństwo konfliktów etnicznych i klasowych dołączy konflikt pokoleniowy. Skłonienie starszych ludzi do ustąpienia miejsca młodszym stanie się ważnym problemem, a społeczeństwa żyjące w erze zwiększonej długowieczności będą, być może, zmuszone posunąć się do bezosobowych, instytucjonalnych form dyskryminacji ze względu na wiek.
Art by Bigball Gao |
Inne społeczne skutki przedłużenia życia będą w dużym stopniu zależne od przebiegu rewolucji geriatrycznej, a mianowicie od tego, czy ludzie pozostaną fizycznie oraz umysłowo sprawni przez całe swoje wydłużone życie, czy też społeczeństwo będzie się coraz bardziej upodabniać do wielkiego domu starców. Lekarze są zdania, że wszystko, co może pomóc zwalczyć chorobę i wydłużyć życie, jest bezdyskusyjnie dobre. Strach przed śmiercią to jedna z najgłębiej zakorzenionych i najtrwalszych ludzkich emocji, jest więc zrozumiałe, że powinniśmy cieszyć się z każdego postępu techniki medycznej, który zdaje się tę śmierć odsuwać. Ludzie martwią się jednak również o jakość swojego życia, nie tylko o jego długość. Ideałem byłoby, gdybyśmy nie tylko żyli dłużej, ale również nasze zdolności opuszczały nas na tak krótko przed nadejściem śmierci, jak to tylko możliwe - abyśmy nie musieli pod koniec życia doświadczać niedołęstwa.
O ile wiele osiągnięć medycyny poprawiło jakość życia starszych ludzi, o tyle sporo innych miało przeciwny skutek, przedłużając jedynie pewien aspekt życia i zwiększając zależność osób w podeszłym wieku od reszty społeczeństwa. Choroba Alzheimera - w trakcie której pewne części mózgu ulegają postępującemu uszkodzeniu, co prowadzi do utraty pamięci i w końcu demencji - jest tutaj dobrym przykładem ponieważ prawdopodobieństwo zachorowania na tę chorobę wzrasta wraz z wiekiem. W wieku 65 lat tylko jedna osoba na sto zapada na chorobę Alzheimera, w wieku lat 85 jest to już jedna osoba na sześć. Szybki wzrost liczby ludzi cierpiących na chorobę Alzheimera w krajach rozwiniętych jest więc bezpośrednim skutkiem zwiększenia średniej długości życia - przedłużono życie organizmu, ale nie wydłużono okresu odporności na to straszne schorzenie neurologiczne.
W rzeczywistości technika medyczna otworzyła - przynajmniej przed mieszkańcami krajów rozwiniętych - dwa okresy wieku starczego. Kategoria I - to wiek od 65 lat do gdzieś około osiemdziesiątki - ludzie w tym przedziale wiekowym z coraz większym prawdopodobieństwem mogą oczekiwać, że będą zdrowi i aktywni oraz że będą mieli wystarczające środki finansowe, aby korzystać z życia. Większość optymistycznych opinii na temat zwiększającej się długości życia odnosi się właśnie do tego okresu i rzeczywiście pojawienie się tego nowego etapu życia, którego doczekania przeważająca część ludzi może się spodziewać, jest osiągnięciem mogącym stanowić dla współczesnej medycyny powód do dumy. Głównym problemem ludzi znajdujących się w tej kategorii wiekowej będzie konflikt między życiem osobistym a zawodowym - z prostych przyczyn ekonomicznych istnieć będzie silna tendencja do podwyższania wieku emerytalnego i utrzymywania ludzi w wieku powyżej 65 lat wśród ludności produktywnej tak długo, jak tylko będzie to możliwe. Nie musi się to wiązać z żadną katastrofą społeczną: starsi pracownicy będą być może musieli się dokształcać oraz zaakceptować pewne obniżenie swojej pozycji społecznej, lecz wielu z nich z radością przyjmie możliwość wspomagania społeczeństwa swoją pracą.
Druga faza wieku starczego, kategoria II, nastręczać będzie znacznie więcej trudności. Jest to okres, który ludzie obecnie osiągają zazwyczaj około osiemdziesiątki, gdy ich zdolności pogarszają się i w coraz większym stopniu cofają się oni do niesamodzielności wieku dziecięcego. To okres, o którym społeczeństwo nie lubi myśleć, a tym bardziej go doświadczać, ponieważ jego istnienie kłóci się z ideałami osobistej autonomii, którą większość ludzi bardzo ceni. Wzrost liczby osób zarówno w I, jak i II kategorii wiekowej doprowadził do zupełnie nowej sytuacji, w której ludzie zbliżający się obecnie do emerytury stwierdzają, iż ich wybór drogi życiowej ograniczony jest przez to, że ciągle żyją ich rodzice, potrzebujący opieki.
Skutki społeczne rosnącej długości życia będą zależeć od rozmiarów tych dwóch grup, które z kolei zależne będą od „równomierności” przyszłych osiągnięć medycyny wydłużających ludzkie życie. W optymistycznym scenariuszu technika oddala od nas jednocześnie wszystkie zachodzące równolegle procesy starzenia - na przykład odkrywając na poziomie molekularnym wspólny powód starzenia się wszystkich komórek somatycznych i opóźniając ten proces w całym organizmie. Wszystkie organy szwankowałyby wówczas w tym samym czasie, po prostu później - w kategorii I znalazłoby się więcej osób, w kategorii II zaś mniej. Scenariusz pesymistyczny zakłada bardzo nierównomierny postęp - na przykład znajdziemy sposób na przedłużenie zdrowia ludzkiego ciała, lecz nie będziemy w stanie odsunąć w czasie związanego z wiekiem pogarszania się zdolności umysłowych. Badania nad komórkami macierzystymi mogą - zgodnie z wypowiedzią Williama Haseltine’a otworzyć przed nami drogę do hodowli organów. Jeżeli jednak nie odkryjemy jednocześnie lekarstwa na chorobę Alzheimera, ta cudowna nowa technika doprowadzi jedynie do przedłużenia o całe lata wegetacji coraz większej liczby ludzi.
Gwałtowny wzrost liczby ludzi należących do kategorii II można określić jako scenariusz ogólnokrajowego domu starców, w którym ludzie dożywają przeciętnie 150 lat, lecz ostatnie pięćdziesiąt funkcjonują jak dzieci, całkowicie zależni od opiekunów. Nie możemy oczywiście przewidzieć, czy taki scenariusz będzie miał miejsce, czy też raczej nastąpi bardziej pożądane zwiększenie liczebności kategorii I. Jeżeli na poziomie molekularnym nie istnieje jeden prosty sposób na opóźnienie śmierci, ponieważ jest ona wynikiem stopniowego gromadzenia się uszkodzeń wszystkich układów naszego organizmu, nie ma powodu sądzić, że przyszłe osiągnięcia medycyny będą następować bardziej równomiernie niż do tej pory. Właśnie to, że istniejąca technika medyczna jest w stanie utrzymywać ludzkie ciało przy życiu, lecz jakość tego życia znacznie się pogarsza, stanowi powód wysunięcia się w Stanach Zjednoczonych i innych krajach na czoło publicznej dyskusji kwestii wspomaganego samobójstwa czy eutanazji, a także kwestii pojawienia się takich ludzi jak Jack Kevorkian.
W przyszłości biotechnologia prawdopodobnie zaoferuje nam kompromis między długością a jakością życia. Jeżeli przystaniemy na ten kompromis, może mieć to olbrzymie konsekwencje dla społeczeństwa. Jednak ocena, czy warto nań iść, będzie bardzo trudna: niełatwo jest mierzyć czy oceniać niewielkie zmiany zdolności umysłowych takie jak utrata pamięci krótkoterminowej czy malejąca elastyczność poglądów. Wspomniana wcześniej poprawność polityczna w dyskursie o starzeniu się praktycznie uniemożliwi wyrażenie szczerej oceny, zarówno osobom mającym starszych krewnych, jak i społeczeństwom próbującym sformułować pewne zasady postępowania. Aby uniknąć wszelkich podejrzeń o dyskryminację osób starszych lub o sugerowanie, że ich życie jest w jakimkolwiek aspekcie mniej wartościowe niż życie ludzi młodych, każdy piszący o przyszłości wieku starczego czuje się zobowiązany do niepoprawnego optymizmu w przepowiedniach, twierdząc, iż postęp w medycynie przedłuży życie i uczyni je lepszym, co na początkowym etapie rozwoju biotechnologii jest wierutnym kłamstwem.
Najbardziej widoczne jest to w związku z seksualnością. Według jednego z piszących o starzeniu się, „wśród czynników zniechęcających starszych ludzi do seksu jest niewątpliwie pranie mózgu, którego doświadczamy wszyscy, gdy mówi nam się, że starsi ludzie są mniej atrakcyjni seksualnie”. Gdyby była to jedynie kwestia prania mózgu! Istnieją, niestety, wykształcone w toku ewolucji mechanizmy, które powodują, że atrakcyjność seksualna związana jest z młodym wiekiem, szczególnie w przypadku kobiet. Ewolucja wykształciła popęd płciowy dla celów rozrodczych i istnieje niewiele uwarunkowanych doborem naturalnych bodźców wywołujących u ludzi pociąg do partnerów, którzy przekroczyli wiek reprodukcyjny. W konsekwencji za pięćdziesiąt lat społeczeństwa krajów rozwiniętych wejdą być może w stadium „poseksualne”, ponieważ większość ludzi żyjących tam nie będzie już traktować życia seksualnego jako priorytetu.
Pytania dotyczące tego, jak wyglądać będzie życie w takiej przyszłości, często pozostają bez odpowiedzi, ponieważ w historii ludzkości nie było społeczeństw, gdzie mediana wieku wynosiłaby 60, 70 czy więcej lat [Nic nam przynajmniej nie wiadomo na ten temat]. Jaki będzie obraz własny takiego społeczeństwa? Ludzie na okładkach kolorowych magazynów, które można zobaczyć na wystawach kiosków z gazetami na każdym dworcu i lotnisku, mają średnio po dwadzieścia kilka lat, a olbrzymia większość z nich jest przystojna i zdrowa. W przeszłości te okładki odzwierciedlałyby średnią wieku w większości społeczeństw, choć nie byłyby reprezentatywne dla stanu ich urody czy zdrowia. Jak będą wyglądać okładki za kilkadziesiąt lat, kiedy ludzie dwudziestokilkuletni staną się w społeczeństwie niewielką mniejszością? Czy społeczeństwo takie ciągle będzie postrzegać siebie jako młode, dynamiczne, seksowne i zdrowe, chociaż obraz ten będzie odstawać od otaczającej rzeczywistości w jeszcze większym stopniu niż dzisiaj? A może gusta i nawyki się zmienią, kultura młodzieżowa zaś wejdzie w okres nieodwracalnego schyłku?
Zmiana struktury wiekowej społeczeństw w stronę przewagi liczbowej ludzi znajdujących się w opisanych powyżej kategoriach I i II będzie miała dużo większe konsekwencje dla samego znaczenia życia i śmierci. W niemal całej historii ludzkości aż do czasów współczesnych życie i tożsamość ludzi były nierozerwalnie związane albo z rozmnażaniem się - posiadaniem rodziny oraz wychowywaniem dzieci - albo z zarabianiem na utrzymanie siebie i swojej rodziny. Rodzina oraz praca oplatały jednostkę siecią społecznych zobowiązań, nad którymi często nie miała ona kontroli; zobowiązania te wymagały wielkiego wysiłku i wyrzeczeń, dawały jednak z drugiej strony olbrzymią satysfakcję. Uczenie się, jak sprostać takim wymaganiom, kształtowało moralność oraz charakter. Ludzie w kategoriach I i II będą jednak dużo słabiej związani przez rodzinę czy pracę. Ich wiek reprodukcyjny będzie już przeszłością, ich rodzinę zaś stanowić będą głównie przodkowie oraz potomkowie. Niektórzy ludzie przynależący do kategorii I mogą zdecydować się nadal pracować, lecz zobowiązanie podjęcia pracy zawodowej oraz więzy społeczne narzucane przez taką pracę zostaną zastąpione pojęciem pracy z wyboru. Osoby w kategorii II nie będą się już rozmnażać, nie będą również pracować, a przepływ zasobów i zobowiązań będzie skierowany jedynie w ich stronę. [Z czego zatem będą żyć? Przy założeniu, że plan pt. Venus Project ma szansę oblec się w ciało, wpierw znaczna część populacji w kategorii I i II musiałabym przestać istnieć, zaś utrzymywać ów projekt musiałyby młode pokolenia z krajów dawnego III Świata.]
Nie oznacza to, że ludzie w którejkolwiek z tych kategorii staną się nagle nieodpowiedzialni czy beztroscy. Oznacza to jednak, że ich życie może stać się puste i samotne, ponieważ dla wielu ludzi to właśnie więzy obowiązków nadają życiu wartość. Kiedy emerytura jest postrzegana jako krótki okres odpoczynku po życiu wypełnionym ciężką pracą i zmaganiami, można ją traktować jako zasłużoną nagrodę; jeżeli trwa ona bez końca - dwadzieścia czy trzydzieści lat - może wydawać się pozbawiona celu. Trudno sobie też wyobrazić, że długi okres niesamodzielności czy niedołężności czekający ludzi znajdujących się w kategorii II będzie radosny czy satysfakcjonujący.
Zmieni się również stosunek ludzi do śmierci. Być może zaczniemy ją uważać nie za naturalny i nieunikniony aspekt życia, lecz za zło, którego można uniknąć - jak choroba Heine-Medina czy odra. Jeżeli tak się stanie, godzenie się ze śmiercią zacznie być postrzegane jako lekkomyślność, nie zaś godne i szlachetne zachowanie. Czy ludzie nadal będą skłonni poświęcać własne życie lub akceptować poświęcenie innych, gdy życie mogłoby trwać bez końca? Czy będziemy kurczowo trzymać się życia dawanego nam przez biotechnologię, czy też perspektywa niekończącego się, pustego żywota będzie niemożliwa do zniesienia?
Komentarze
Prześlij komentarz