"Opowieść o dwóch antyutopiach" ~ Francis Fukuyama. Nieuchronna droga w przyszłość czy upadek na wieczność? Część IV



~ Dziedziczność inteligencji ~


W 1994 roku publikacja książki Charlesa Murraya i Richarda Herrnsteina "The Bell Curve" (pdf) („Krzywa dzwonowa”) wywołała burzę. Wypełniona statystykami i oparta na dużym zestawie danych (uzyskiwanych w wyniku ogólnonarodowego długoterminowego badania młodzieży) praca wysuwała dwa bardzo kontrowersyjne twierdzenia. Pierwsze było takie, że inteligencja jest w większości dziedziczona. Posługując się językiem statystyki, Murray i Herrnstein twierdzili, że od 60 do 70 procent wariancji ilorazu inteligencji zależy od genów, reszta zaś od czynników środowiskowych, takich jak dieta, wykształcenie, struktura rodziny itp.

Po drugie, stwierdzali oni, że geny mają wpływ na to, że czarnoskórzy Amerykanie osiągają w testach inteligencji wyniki gorsze niż biali o wielkość około jednego odchylenia standardowego* (Odchylenie standardowe jest statystycznym miernikiem tego, jak duże są w danej populacji wahania wokół wartości średniej; około dwóch trzecich grupy mieści się w przedziale jednego odchylenia standardowego poniżej lub powyżej średniej). Murray i Herrnstein utrzymywali, że w świecie, w którym znikają bariery utrudniające awans społeczny i rosną korzyści z posiadania wysokiej inteligencji, społeczeństwo będzie coraz silniej podzielone ze względu na umiejętności poznawcze. To geny, nie zaś pochodzenie społeczne będą kluczem do sukcesu.

Najinteligentniejsi zarobią najwięcej, w związku zaś z doborem partnerów (tendencją do wiązania się z ludźmi podobnymi sobie) elita będzie z czasem powiększać swoją przewagę. Ludzie o niższej inteligencji mają dużo mniejsze szanse życiowe a możliwości poprawy tych szans za pomocą kompensujących programów społecznych są ograniczone. Argumenty te były bardzo podobne do tych, które wysunął psycholog Arthur Jensen w swoim artykule w „Harvard Educational Review” (link) w 1969 roku; doszedł w nim do równie pesymistycznych wniosków.

Nic dziwnego, że wydanie "The Bell Curve" wzbudziło takie kontrowersje. Murraya i Herrnsteina oskarżono o rasizm i ciasnotę umysłową. Oto cytat z jednej z recenzji: „Mimo tego, że jest to książka obraźliwa i zatrważająca, The Bell Curve (...) jest po prostu kolejnym rozdziałem w annałach rasistowskiej ekonomii politycznej”. Typową strategią ataku było oskarżanie autorów książki o to, iż są pseudonaukowcami, których badania są tak nierzetelne i tendencyjne, że nie zasługują nawet na poważną polemikę, oraz próby łączenia ich z różnymi organizacjami skinheadów i neofaszystów (a jednak wszystkie znane statystyki wskazują wyraźnie "za" ich twierdzeniami i pomimo upływu wielu dekad oraz usilnych polityczno-społecznych prób zrównywania w przywilejach wszystkich ras, nic w tym zakresie się nie zmienia).

Książka ta była jednak ważną salwą oddaną w wojnie toczącej się między tymi, którzy głoszą, że inteligencja jest głównie dziedziczona, a tymi, którzy twierdzą, że jest ona w dużym stopniu kształtowana przez środowisko. Konserwatyści często przychylnie odnoszą się do twierdzeń o wrodzonych różnicach między ludźmi, ponieważ pragną uzasadnić istniejącą hierarchię społeczną i sprzeciwiają się interwencjom rządów mającym na celu jej przebudowę. Lewica ("multiculti") z kolei nie może pogodzić się z tym, że na drodze do sprawiedliwości społecznej ("różnorodność" wg lewicy ma na celu wyeliminowanie jedynego czynnika jaki stoi od pokoleń na drodze tego, aby większość ludzi innych ras mogła czuć się dowartościowana, czynnikiem tym jest biała rasa) miałyby stanąć granice wyznaczone przez naturę (stąd lewica popiera wszystko, co stoi w sprzeczności z naturalnymi zachowaniami u ludzi), szczególnie zaś nie do przyjęcia jest dla niej twierdzenie o wrodzonych różnicach między grupami ludzi. W przypadku kwestii takiej jak inteligencja stawka jest na tyle wysoka, że natychmiast wynikają dyskusje o metodologii, w których prawica twierdzi, że zdolności poznawcze łatwo określić i zmierzyć, lewica zaś utrzymuje, że są one pojęciem mglistym i dochodzi do grubych błędów w ich pomiarach. To tak jakby geniusz wielkich ludzi Zachodu na przełomie wieków był trudniejszy do określenia i stwierdzenia aniżeli głęboko ukryty pod powierzchnią afrykańskiego mułu rozum.




Niełatwo jest pogodzić się z faktem, że rozwój nowoczesnej statystyki, a w związku z tym również współczesnej nauki o społeczeństwie, jest nierozerwalnie związany z psychometrią i dokonaniami grupy doskonałych metodologów, którzy byli zarazem rasistami i zwolennikami eugeniki. Pierwszym z nich był kuzyn Karola Darwina, Francis Galton, twórca pojęcia „eugenika”, który w swojej książce Hereditary Genius („Geniusz dziedziczny”) dowodził, że ponadprzeciętne zdolności są często przekazywane potomstwu. Galton jako jeden z pierwszych naukowców końca XIX wieku stworzył test, który miał, według niego, obiektywnie mierzyć inteligencję. Systematycznie zbierał dane i eksperymentował przy ich analizie z nowymi metodami matematycznymi. Polecam tekst: "O Powstawaniu Gatunków" ~ Darwin*.

Uczeń Galtona, Karl Pearson, był profesorem nazwanej imieniem jego mentora katedry eugeniki w londyńskim University College. Pearson był wyznawcą darwinizmu społecznego; jego poglądy obrazuje następujący cytat: „Historia ukazuje mi jedną i tylko jedną drogę prowadzącą do wysokiego stopnia ucywilizowania, mianowicie walkę rasy przeciw rasie i przeżycie tej rasy, która jest sprawniejsza fizycznie i umysłowo”. Był również doskonałym metodologiem i jednym z twórców nowoczesnej statystyki. Każdy student statystyki już na pierwszym roku uczy się obliczania będącego podstawowym wskaźnikiem korelacji „współczynnika r Pearsona”, poznaje też test istotności chi kwadrat, który również jest wynalazkiem Pearsona. Pearson wprowadził współczynnik korelacji między innymi dlatego, że szukał dokładniejszej metody wiązania zjawisk mierzalnych, takich jak wyniki w testach inteligencji, z ich biologicznymi podstawami, takimi jak sama inteligencja.

Trzecim ważnym metodologiem był Charles Spearman; wynalazł on fundamentalną technikę analizy czynnikowej oraz współczynnik korelacji rang, które stały się nieodzownymi narzędziami statystyków. Spearman, który zajmował się psychometrią, zauważył, że wyniki testów różnych zdolności umysłowych są ze sobą silnie skorelowane: jeżeli ktoś osiąga dobre wyniki w teście zdolności werbalnych, podobnie jest zazwyczaj w teście zdolności liczbowych. Spearman stwierdził, że musi istnieć współczynnik inteligencji ogólnej, który nazwał g (ang. general - ogólny). Wartość tego współczynnika warunkowała wyniki danej osoby w różnych testach. Powstanie analizy czynnikowej było wynikiem wysiłków Spearmana mających na celu ścisłe wyizolowanie ,g, zaś metoda ta wciąż odgrywa wielką rolę we współczesnych dyskusjach dotyczących inteligencji dziedzicznej.

Związek psychometrii z nie dającymi się zaakceptować poglądami na temat ras i eugeniki dyskredytuje całą tę dziedzinę nauki w oczach niektórych ludzi, lecz tak naprawdę dowodzi on, że niepoprawne politycznie odkrycia niekoniecznie wiążą się ze źle uprawianą nauką. Atakowanie naukowej metodologii ludzi, których poglądy nam nie odpowiadają i odrzucanie ich pracy jako „pseudonauki” jest wygodną metodą uniknięcia dyskusji o meritum rzeczy.
 
W drugiej połowie XX wieku bardzo sprawnie stosowała tę metodę lewica, a apogeum osiągnęła ona w momencie wydania w 1981 roku książki Stephena Jaya Goulda "The Mismeasure of Man" (pdf) („Błędna miara człowieka”). Gould, silnie sympatyzujący z lewicą paleontolog, swoją książkę zaczął od ataku na tak łatwe cele, jak Samuel George Morton i Paul Broca; ci dziewiętnastowieczni naukowcy uważali, że inteligencję można określić na podstawie pomiarów głowy, a ich błędnych danych używano na początku XX wieku jako uzasadnienia rasistowskiej i antyimigracyjnej polityki. Następnie Gould atakuje bardziej wiarygodnych dwudziestowiecznych przedstawicieli poglądu, że inteligencja ma uwarunkowania genetyczne, takich jak Spearman czy Sir Cyril Burt, na którego pracach opierał się Arthur Jensen.

Ten ostatni przypadek jest szczególnie godny uwagi, ponieważ Burtowi, jednemu z wielkich postaci nowoczesnej psychologii, postawiono w 1976 roku zarzut świadomego sfałszowania danych pochodzących z badań nad bliźniętami jednojajowymi, które posłużyły do oszacowania, że inteligencja jest dziedziczna w ponad 70 procentach. Angielski dziennikarz Oliver Gillie napisał w swoim artykule w „The Sunday Times”, że Burt wymyślił współautorów swojej pracy oraz dane, jego odkrycia zaś to zwykłe oszustwo. Dostarczyło to argumentów innym krytykom Burta, takim jak psycholog Leon Kamin, który oświadczył, że „nie istnieją dane mogące skłonić rozsądną osobę do zaakceptowania hipotezy, że wyniki testów inteligencji są w jakimkolwiek stopniu dziedziczne”. Richard Lewontin, Steven Rose oraz Kamin zaatakowali całą genetykę behawioralną, którą uważali za pseudonaukę.

Jednakże twierdzenie że "czynnik g" odnosi się do czegoś rzeczywiście istniejącego w mózgu i ma podstawy genetyczne, okazało się niełatwe do obalenia na gruncie metodologii. Późniejsi badacze, którzy przyjrzeli się pracom Burta, wykazali, że zarzuty świadomego sfabrykowania danych były nieuczciwe. Badania Burta nad bliźniętami jednojajowymi nie były zresztą jedynymi, które wskazywały na wysoki stopień dziedziczności; przeprowadzono wiele innych studiów, których wyniki były bardzo podobne do uzyskanych przez Burta; przykładem mogą tu być badania nad bliźniętami przeprowadzone w 1990 roku w stanie Minnesota. Psycholodzy ciągle spierają się co do istnienia i natury "czynnika g" Spearmana, a uznane autorytety naukowe można znaleźć po obydwu stronach barykady. Od momentu jej ogłoszenia w 1904 roku teoria Spearmana mówiąca, że inteligencja jest pojedynczą, osobną cechą, była atakowana przez badaczy twierdzących, iż w rzeczywistości jest ona zbiorem wzajemnie powiązanych zdolności, których poziom może być różny u tej samej jednostki. Jednym z pierwszych reprezentantów takiego poglądu był amerykański psycholog L. L. Thurstone; współcześnie teorii tej broni Howard Gardner, którego doktryna „inteligencji wielorakich” jest powszechnie znana w amerykańskich środowiskach związanych z edukacją.





Obrońcy "czynnika g" wskazują na fakt, że cała dysputa toczy się w pewnym stopniu o definicję. Wiele spośród zdolności, które Gardner nazywa inteligencjami, można byłoby - jak wskazują Murray i Herrnstein - nazwać talentami, termin „inteligencja” zachowując dla pewnego bardziej ograniczonego zestawu funkcji poznawczych. Autorzy ci opierają swoje poparcie dla teorii ,współczynnika g' na analizie czynnikowej oraz silnych statystycznych przesłankach, że ,g' jest niepodzielne. Krytycy twierdzą, nie bez racji, że zwolennicy teorii "współczynnika g" wnioskują o istnieniu zdolności, która musi mieć jakiś fizjologiczny odpowiednik w mózgu, lecz nikt do tej pory go nie zaobserwował.

Po opublikowaniu "The Bell Curve" ukazało się wiele prac autorstwa psychologów i specjalistów w zakresie inteligencji podsumowujących obecny stan wiedzy o związkach między inteligencją a dziedzicznością. Z lektury tych dzieł jasno wynika, że o ile wielu naukowców zdecydowanie nie zgadza się z najważniejszymi twierdzeniami Murraya i Herrnsteina, o tyle problem, który wskazali - znaczenie inteligencji w nowoczesnych społeczeństwach oraz implikacje jej genetycznych uwarunkowań - będzie wciąż obecny. Niewielu naukowców zaprzecza na przykład teorii, że to, co mierzą testy inteligencji - czy jest to ,g, czy też różne inne współczynniki inteligencji - jest w znacznym stopniu dziedziczne.

W specjalnym numerze pisma „American Psychologist”, wydanym wkrótce po ukazaniu się The Bell Curve, dokonano podsumowania - psycholodzy są zgodni, że w dzieciństwie połowa naszej inteligencji wydaje się związana z naszymi genami, w wieku dojrzałym zaś procentowy udział cech dziedzicznych jest jeszcze większy. Specjaliści spierają się o kwestie techniczne, takie jak pojęcie dziedziczności „szerokiej” i „wąskiej”, co skłania niektórych z nich do stwierdzenia, że geny wpływają na inteligencję w nie więcej niż 40 procentach, lecz niewielu poważnie traktuje stwierdzenie Kamina, iż nie istnieją wiarygodne dowody na to, że wyniki testów inteligencji mają związek z genami.

Różnice w szacunkach dotyczących dziedziczenia inteligencji mogą mieć ważne skutki dla polityki państwa, ponieważ przyjęcie niższego stopnia dziedziczności, w zakresie 40-50 procent, sugeruje, że wbrew twierdzeniom Murraya i Herrnsteina istnieją czynniki środowiskowe mogące podnosić iloraz inteligencji w populacji, na te czynniki zaś może wpływać polityka rządu. Szklankę można postrzegać jako w połowie pełną, nie zaś w połowie pustą: lepsza dieta, edukacja, większe bezpieczeństwo i środki finansowe mogą przyczynić się do zwiększenia tych pięćdziesięciu procent ilorazu inteligencji dziecka, które zależą od środowiska, a więc polityka społeczna powinna być ukierunkowana na osiągnięcie tego celu.

Istnienie składnika środowiskowego zmniejsza również kłopot związany z nieszczęsnym problemem inteligencji różnych ras. To samo specjalne wydanie „American Psychologist” potwierdziło, że Murzyni rzeczywiście osiągają znacząco niższe od białych wyniki w standaryzowanych testach inteligencji. Pytanie brzmi, dlaczego. Jest wiele przesłanek, by sądzić, że różnica ta wynika w zdecydowanie większym stopniu z uwarunkowań środowiskowych niż genetycznych. Jedną z najważniejszych jest tzw. efekt Flynna, nazwany tak na cześć psychologa Jamesa Flynna, który jako pierwszy zauważył, że w prawie każdym rozwiniętym kraju iloraz inteligencji w populacji wzrósł w ciągu poprzedniego pokolenia. Jest zupełnie nieprawdopodobne, aby zmiana ta wynikała z czynników genetycznych, ponieważ zmiany genetyczne nie postępują tak szybko; sam Flynn sceptycznie odnosi się do stwierdzenia, jakoby ludzie byli obecnie dużo inteligentniejsi niż kilkadziesiąt lat temu. Sugeruje to, że tak wyraźny przyrost w ilorazie inteligencji jest wynikiem działania jakiegoś jeszcze słabo poznanego czynnika środowiskowego, mogącego mieć związek z lepszym pożywieniem (które spowodowało szybki przyrost średniego wzrostu w populacji w tym samym okresie), edukacją lub większą dostępnością stymulacji umysłowej. Można w związku z tym przypuszczać, że wśród społecznie słabszych grup, takich jak czarnoskórzy Amerykanie, którzy mieli gorsze warunki, jeżeli chodzi o dietę, edukację i inne elementy środowiska społecznego, również nastąpi z czasem przyrost ilorazu inteligencji. Iloraz inteligencji Murzynów już wzrósł odrobinę, podobnie jak w przypadku żydów i innych grup imigrantów z Bliskiego Wschodu (czego zasługą jest wysoki poziom Cywilizacji stworzonej przez białego człowieka, który od dawien dawna podciąga słabsze rasy do góry, co jednak łatwo zatracić); różnica między ciemnoskórymi a białymi zmniejsza się za sprawą warunków, w jakich żyją inne rasy/na wyższym poziomie. 

Ta dyskusja o inteligencji i genach nie ma na celu opowiedzenia się za konkretną teorią inteligencji czy za konkretnym oszacowaniem stopnia jej dziedziczności. Moje spostrzeżenia dotyczące otaczających mnie osób (w szczególności moich dzieci) sugerują, że inteligencja nie jest związana z jednym ,czynnikiem g', natomiast jest zespołem ściśle powiązanych zdolności. Zdroworozsądkowa obserwacja mówi mi również, że dziedziczenie ma poważny wpływ na te zdolności. Przypuszczam, że dalsze badania na poziomie molekularnym nie przyniosą zaskakujących nowych odkryć dotyczących różnic w inteligencji między rasami. Czas, który upłynął od momentu rozdzielenia się ras, był zbyt krótki, gdy zaś badamy mierzalne cechy, takie jak rozkład grup krwi, stopień genetycznego zróżnicowania wśród ras okazuje się zbyt mały, aby mógł wskazywać na znaczące różnice między grupami w tym zakresie.



Problem tkwi w czym innym. Nawet jeżeli nie założymy, że w przyszłości nastąpi przełom w inżynierii genetycznej, który pozwoli nam manipulować ludzką inteligencją, samo nagromadzenie naszej wiedzy o genach i zachowaniu będzie miało konsekwencje polityczne. Niektóre z nich mogą być bardzo pozytywne: biologia molekularna może udowodnić, że geny nie odpowiadają za znaczące różnice między jednostkami czy grupami/rasami. Z drugiej strony, nauki przyrodnicze mogą przynieść nam niechciane wieści. Polityczna burza wywołana przez "The Bell Curve" nie będzie ostatnią, oliwy do ognia doleją dalsze badania w zakresie genetyki, nauki o zdolnościach poznawczych mózgu oraz biologii molekularnej. Wielu dyskutantów z lewicy chciałoby po prostu zakrzyczeć argumenty o związku genów z inteligencją jako rasistowskie i pseudonaukowe, lecz w nauce nie ma miejsca na tego typu uniki.

Dalsze nagromadzenie wiedzy o molekularnych uwarunkowaniach pamięci - takiej jak zdobyta dzięki eksperymentom Joe Tsiena na myszach - pozwoli w przyszłości dużo dokładniej oszacować stopień, w jakim inteligencja jest dziedziczna. Takie techniki uzyskiwania obrazu mózgu, jak tomografia pozytronowa, rezonans funkcjonalny czy spektroskopia rezonansowa, pozwalają w czasie rzeczywistym śledzić przepływ krwi i aktywację neuronów; powiązanie tych zjawisk z różnymi rodzajami aktywności umysłowej może pewnego dnia dać nam ostateczną odpowiedź na pytanie, czy ,g' jest pojedynczą cechą, czy zestawem wielu cech, poprzez zlokalizowanie go w konkretnych częściach mózgu. Fakt, że w przeszłości źle uprawianej nauki używano do złych celów, nie zamyka przed nami możliwości, iż w przyszłości dobrze uprawiana nauka będzie służyć wyłącznie celom, które uznamy za dobre.

__________________________________

Poprzednie części


Część I
Część II
Część III


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Persian Mythology, Gods and Goddesses" (Part I)

△ Yazidis ~ Ancient People Who Worship the Angels! ▼

Świat jest pełen symboli: K (Część II)