Dziurawiec (Hypericum perforatum L.) - "ziele świętojańskie, ziele roześmianych boginek".
Gdy nadchodzą pierwsze chłody, zabieram z dworu obsadzone ziołami donice i niczym troskliwa matka, przenoszę je w cieplejsze miejsca. Do kuchni, do spiżarni, na strych oraz pokoi. Tak mnie już wychowano, że bez względu na to czy w mieście, czy na prowincji, muszę mieć naokoło siebie pełno zielska, muszę o nie dbać, sycić oko oraz żołądek wonnościami, dzięki czemu nigdy nie trafiłam do szpitala; raz nawet -- dosłownie, skarby Gai uratowały mi życie.
Ze wszystkich stron atakują nas reklamy lekarstw, suplementów diety i inszych pseudo-witaminek, z kolei z księgarń znikają książki o medycynie naturalnej, o prastarych metodach leczenia. Mało kto zdaje sobie sprawę, że tak modne na naszym rynku suplementy na odchudzanie, na Zachodzie zostały wycofane z obiegu, jako iż powodują -- bezpłodność oraz nowotwory. Mało kto zdaje sobie sprawę, że od groma lekarstw, trafia do nas bez jakichkolwiek atestów, zupełnie jakbyście byli... królikami doświadczalnymi. Tymczasem wystarczy pojechać do Chin (przykładowo) i bez jakiejkolwiek chemii, człowiek staje na nogi po złośliwym nowotworze.
Dlatego w naszym domu, na Rozstaju, nikt nie zażywa lekarstw. Leczymy się od zawsze ziołami, sporządzanymi przez siebie wywarami i nalewkami. Nie zrobiłam wyjątku od tej reguły nawet w obliczu poważnej choroby i ta, ustąpiła. To żaden cud, po prostu w mojej rodzinie nie takie zdarzały się ozdrowienia. Kwestia genów jak sądzę, więc nie radzę nikomu naśladować mnie w tej materii. Pragnę tylko uczulić Was, że istnieje konkretny powód, dlaczego zewsząd zalewa Was fala reklam lekarstw i suplementów. Czy nie słyszycie podkorowego przekazu: "Weź tabletkę, weź tabletkę"?
Dlatego w naszym domu, na Rozstaju, nikt nie zażywa lekarstw. Leczymy się od zawsze ziołami, sporządzanymi przez siebie wywarami i nalewkami. Nie zrobiłam wyjątku od tej reguły nawet w obliczu poważnej choroby i ta, ustąpiła. To żaden cud, po prostu w mojej rodzinie nie takie zdarzały się ozdrowienia. Kwestia genów jak sądzę, więc nie radzę nikomu naśladować mnie w tej materii. Pragnę tylko uczulić Was, że istnieje konkretny powód, dlaczego zewsząd zalewa Was fala reklam lekarstw i suplementów. Czy nie słyszycie podkorowego przekazu: "Weź tabletkę, weź tabletkę"?
Dziurawiec jest mi szczególnie bliski. Przez wiele lat leczył moje problemy żołądkowe, koił bolesne kolki i wzdęcia, które (jestem tego pewna), zdarzają się każdemu z Was. Ale czy zdarzyła się Wam kiedyś taka oto historia?
Był piękny, słoneczny dzień, sam środek lata. Udałam się do parku na poobiedni spacer, lecz pech chciał, że tego właśnie dnia, na obiad zjadłam ulubione racuchy z cynamonem. Podrażniona wątroba, zaczęła wariować. W ciągu zaledwie dziesięciu minut, brzuch spuchł mi tak bardzo, iż mijani po drodze, na wąskich ścieżkach spacerowicze, ustępowali mi miejsca, sądząc, że jestem ... w ciąży. Wierzcie mi lub nie, ale przedstawiałam sobą istny ósmy cud świata. A jak przy tym cierpiałam?
Zdołałam jednak dojść do pierwszej, lepszej ławki. Wyciągnęłam z plecionej torby termos z ciepłą wodą a potem, wyszperałam jeszcze odpowiednią saszetkę suszonego ziela dziurawca. Po kilku minutach, wypiłam kubek naparu i niemal od razu, poczułam, jak cała moja boleść mija. Bez dziurawca w żaden sposób nie dotarłabym z powrotem do domu. Muszę jednak nadmienić, że był to mój własny dziurawiec. Wprawdzie zdarza mi się z rzadka kupić produkty "Herbapolu", ale zauważyłam, że obecnie lepiej na mnie działają moje własne zioła i tylko te, które sadzę w doniczkach, z dala od otwartych przestrzeni.
Nie wiem czy słyszeliście o biednych łososiach ze Słupska, które wyłowiono z przeraźliwymi wrzodami na ich ciele a potem nielegalnie zaczęto sprzedawać ich zatrute mięso, ale mądry zrozumie, co się dzieje i nie będzie jadł niczego, co rośnie pod "gołym niebem". Przykładowo... Jeden z mych sąsiadów nie posłuchał dobrej mej rady i zjadł śliwki rosnące wprost ze swego drzewka, jako iż jadł je każdego roku. Ledwo go uratowali, niemal wysiadły mu nerki. Jak potem chciał się dowiedzieć od czego, bo oczywiście moich słów (teorii) nikt nie słucha, usłyszał, że: "od życia".
Nie wiem czy słyszeliście o biednych łososiach ze Słupska, które wyłowiono z przeraźliwymi wrzodami na ich ciele a potem nielegalnie zaczęto sprzedawać ich zatrute mięso, ale mądry zrozumie, co się dzieje i nie będzie jadł niczego, co rośnie pod "gołym niebem". Przykładowo... Jeden z mych sąsiadów nie posłuchał dobrej mej rady i zjadł śliwki rosnące wprost ze swego drzewka, jako iż jadł je każdego roku. Ledwo go uratowali, niemal wysiadły mu nerki. Jak potem chciał się dowiedzieć od czego, bo oczywiście moich słów (teorii) nikt nie słucha, usłyszał, że: "od życia".
"Świetliki" by Anna Lea Meritt © |
Dziurawiec posiada wiele ludowych nazw. Między innymi: Ziele boginek, krzyżowe ziele, dzwonki Panny Marii -- jako iż często wchodzą w skład wianków poświęconych uroczystości Bożego Ciała lub Wniebowzięcia Marii Panny (15 VIII), nabierając tym samym również mocy niejako mistycznej; przestrzelon, ziele św. Jana (ergo - ziele świętojańskie, o czym nieco później...), krewka Matki Boskiej i wiele innych, z czego wynika, że wiele można powiedzieć o dziurawcu, lecz bynajmniej nie to, iż jest pospolity. ;D
Jest bardzo chętnie rosnącą na obszarze całej Europy rośliną wieloletnią, należącą do rodziny Hypericaceae. W PL rośnie masowo na suchych łąkach, ugorach, miedzach, skrajach lasów i odłogach. Ale nadaje się do sadzenia także na działkach i przydomowych ogródkach. Gatunek ten zawędrował do nas aż z Azji Mniejszej, znali go dobrze Grecy, Rzymianie i Bizantyjczycy, choć dzisiaj można go spotkać na całym globie. Pisał o jego wszechstronnych właściwościach leczniczych: Dioskorydes, Hipokrates i Paracelsus. Starożytni znali różne jego zastosowanie, o czym nie sposób nie wspomnieć.
Osobiście znalazłam bardzo ciekawą anegdotę, o niejakim Mitrydatesie VI Eupatorze, zwanym "Wielkim". Ów król Pontu, żył w latach 120 - 63 r. p.n.e., zasłynął jako nieprzejednany wróg państwa rzymskiego oraz wybitny znawca wszelkiego rodzaju jadów oraz trucizn.
Osobiście znalazłam bardzo ciekawą anegdotę, o niejakim Mitrydatesie VI Eupatorze, zwanym "Wielkim". Ów król Pontu, żył w latach 120 - 63 r. p.n.e., zasłynął jako nieprzejednany wróg państwa rzymskiego oraz wybitny znawca wszelkiego rodzaju jadów oraz trucizn.
Mitrydates VI Eupator, król Pontu |
Postać to niezwykła, choć dwuznaczna. Osobiście mam mieszane w stosunku do niego uczucia, jako iż z jednej strony był czystej krwi Hellenem, miłował kulturę, sztukę i naukę, sam pasjonował się przyrodoznawstwem, napisał wiele prac poświęconych ziołom, znał przeszło dwadzieścia obcych języków; jednak z drugiej strony, był też (na wzór Kaliguli) tyranem czystej wody, który nie wahał się zamordować własną matkę i siostrę, która również żyła z nim do tego czasu jak żona.
W wymyślaniu rodzajów śmierci, przodował pośród sobie współczesnych, nie było takiej osoby, która w jego otoczeniu mogła czuć się bezpiecznie. Jak głosi legenda, miał wierzyć w sny, objawienia, wróżby, to za ich sprawą był w stanie prześcignąć swych politycznych wrogów a nawet, porwać się na Rzym. Trzykrotnie stawał przeciw potomkom Etrusków i podczas drugiej odsłony, udało mu się nawet Ich pokonać. Szczególnie jednak upodobał sobie Mitrydates -- trucizny.
W wymyślaniu rodzajów śmierci, przodował pośród sobie współczesnych, nie było takiej osoby, która w jego otoczeniu mogła czuć się bezpiecznie. Jak głosi legenda, miał wierzyć w sny, objawienia, wróżby, to za ich sprawą był w stanie prześcignąć swych politycznych wrogów a nawet, porwać się na Rzym. Trzykrotnie stawał przeciw potomkom Etrusków i podczas drugiej odsłony, udało mu się nawet Ich pokonać. Szczególnie jednak upodobał sobie Mitrydates -- trucizny.
Po przeprowadzeniu różnych doświadczeń z ziołami trującymi, których działanie wypróbowywał nie tylko na przestępcach i własnej rodzinie, ale też na sobie, opracował odpowiednią odtrutkę, zawierającą 54 różne składniki. Do jej sporządzenia władca używał między innymi: szafranu, biedrzeńca anyżu, imbiru, cynamonu i wielu innych, w tym... dziurawca zwyczajnego*, które żywiły się jadowitymi ziołami. Król przyjmował tę odtrutkę codziennie, jak i samą truciznę, której dawkę stopniowo zwiększał. Doszedłszy z czasem do pełnej odporności na trucizny, sporządził ze swych obserwacji notatki, których kopię mam szczęście posiadać (o ile jest autentyczna* -- nie wiem, bo nigdy nie stosowałam, nie zamierzam i nikomu jej nie użyczę dla pewności). A kiedy przegrał ostatecznie walkę z Rzymianami, opuszczony przez wszystkich, pragnął popełnić samobójstwo przez otrucie właśnie, wówczas okazało się, iż jest odporny nawet na wyższe od "normalnych" dawki jadów.
Jego odtrutkę, miał udoskonalić rzekomo Andromachus Starszy (żyjący w czasach Nerona) przez dopełnienie jej składników do 89. Wszystkie zioła według tego przepisu suszono, mieszano z winem i miodem, ugniatano do konsystencji ciasta i poddawano leżakowaniu przez kilka miesięcy w kamiennym naczyniu. Dopiero po uzyskaniu "dojrzałości" lek ten mógł być zażyty. Stosowano go przez długie wieki -- aż do połowy XIX wieku. Ale znawcy twierdzą, iż w przeciwieństwie do remedium Mitrydatesa, panaceum Andromachusa było bardziej lekiem na różne schorzenia aniżeli odtrutką.
Anna Waza |
W nieco bliższych Nam czasach, na temat dziurawca, rozpisywała się siostra Zygmunta III Wazy, szwedzka królewna i księżna Finlandii, przez wiele lat mieszkająca na Wawelu oraz w Golubiu. Mawiano o niej, że była "dziwna, inna" [Skąd ja to znam?]. Wychowano ją w duchu głębokiego katolicyzmu, jednak po śmierci jej matki, Katarzyny Jagiellonki, przebudziły się w niej jej szwedzkie korzenie i tak też stała się gorliwą luteranką.
Jak głoszą kroniki, nie mając przekonania do "małżeństwa" [Rany, jak ja ją doskonale rozumiem], zajęła się ogrodnictwem, co oczywiście jest "eufemizmem" ze strony historyków. Anna pasjonowała się uprawą ziół i ich leczniczym zastosowaniem. Jak na prawdziwą zielarkę przystało, stworzyła preparatykę aptekarską, gdyż chciała pomagać ludziom. Kiedy jej brat po raz kolejny się ożenił, przeniosła się na stałe do spokojnego zamku w Golubiu. Założyła tam piękny ogród i oranżerię, którą mógł jej pozazdrościć nie jeden ogrodnik Europy. Zajęła się gromadzeniem roślin do prywatnego zielnika. Może tego nie wiecie, ale to właśnie Anna Waza, jako jedna z pierwszych w PL, podjęła uprawę tytoniu, choć tylko na skalę... grządkową*. Na liście jej ulubionych ziół był nie kto inny, jak nasz drogi ... dziurawiec. Wytrwała jej praca zaowocowała jednym z najwspanialszych w tamtych czasach, "Herbariuszem". Chciałabym móc do niego zajrzeć :)
Jak głoszą kroniki, nie mając przekonania do "małżeństwa" [Rany, jak ja ją doskonale rozumiem], zajęła się ogrodnictwem, co oczywiście jest "eufemizmem" ze strony historyków. Anna pasjonowała się uprawą ziół i ich leczniczym zastosowaniem. Jak na prawdziwą zielarkę przystało, stworzyła preparatykę aptekarską, gdyż chciała pomagać ludziom. Kiedy jej brat po raz kolejny się ożenił, przeniosła się na stałe do spokojnego zamku w Golubiu. Założyła tam piękny ogród i oranżerię, którą mógł jej pozazdrościć nie jeden ogrodnik Europy. Zajęła się gromadzeniem roślin do prywatnego zielnika. Może tego nie wiecie, ale to właśnie Anna Waza, jako jedna z pierwszych w PL, podjęła uprawę tytoniu, choć tylko na skalę... grządkową*. Na liście jej ulubionych ziół był nie kto inny, jak nasz drogi ... dziurawiec. Wytrwała jej praca zaowocowała jednym z najwspanialszych w tamtych czasach, "Herbariuszem". Chciałabym móc do niego zajrzeć :)
Dziurawiec jest byliną o wysokości od 30 do 80 cm, w porywach do 100 cm. Bardzo łatwo go rozpoznać, gdyż ma proste, gładkie i wzniesione ku górze pędy, w górnej części rozgałęzione. Liście również gładkie, owalno-lancetowate, długości około 3 cm. Jeżeli przez liście dziurawca popatrzymy na światło, dostrzeżemy na ich blaszkach wyraźne przeźroczyste kropki, jakby dziurki przesłonięte błonką (stąd pochodzi nazwa rośliny). Są to zbiorniczki lotnych olejków, dzięki którym roślina wydziela przyjemny zapach. Pięciopłatkowe kwiaty, zebrane najobficiej na szczytach pędów mają intensywnie żółty kolor i liczne pręciki. Na płatkach występują również obficie kropki, przeświecające lub czarne. Przy rozgniataniu wydzielają purpurowy sok.
Dziurawiec kwitnie od czerwca (po wysiewie) do września. Surowcem zielarskim jest ziele dziurawca zbierane w okresie kwitnienia i wysuszone w ciepłym (ale nie powyżej 35 stopni C) zacienionym i przewiewnym miejscu (rozłożone cienką warstwą albo powiązane w nieduże pęczki i zawieszone kwiatami w dół). Przy zbiorze ziela dziurawca ścina się szczyty kwitnących pędów pozostawiając około l / 3 części rośliny nad ziemią. Nie należy zbierać roślin przekwitniętych.
Kwiaty wyskubuje się z łodyg i suszy rozpostarte cienką warstwą. Zawierają one czerwony barwnik: hyperycynę, pseudohypericynę, flawonoidy (rutyna, Kwercetyna), hiperozyd, bakteriobójcze garbniki, witaminy A i C, garbniki, cukry, sole mineralne, związki żywiczne, glikozyd oraz olejek eteryczny. Hyperycyna barwi napar z dziurawca na czerwono i uczula organizm na promienie nadfioletowe, dlatego przyjmując preparaty zawierające dziurawiec należy unikać przebywania na słońcu (szczególnie latem), by nie ulec poparzeniom i porażeniu słonecznemu.
Dziurawiec kwitnie od czerwca (po wysiewie) do września. Surowcem zielarskim jest ziele dziurawca zbierane w okresie kwitnienia i wysuszone w ciepłym (ale nie powyżej 35 stopni C) zacienionym i przewiewnym miejscu (rozłożone cienką warstwą albo powiązane w nieduże pęczki i zawieszone kwiatami w dół). Przy zbiorze ziela dziurawca ścina się szczyty kwitnących pędów pozostawiając około l / 3 części rośliny nad ziemią. Nie należy zbierać roślin przekwitniętych.
Kwiaty wyskubuje się z łodyg i suszy rozpostarte cienką warstwą. Zawierają one czerwony barwnik: hyperycynę, pseudohypericynę, flawonoidy (rutyna, Kwercetyna), hiperozyd, bakteriobójcze garbniki, witaminy A i C, garbniki, cukry, sole mineralne, związki żywiczne, glikozyd oraz olejek eteryczny. Hyperycyna barwi napar z dziurawca na czerwono i uczula organizm na promienie nadfioletowe, dlatego przyjmując preparaty zawierające dziurawiec należy unikać przebywania na słońcu (szczególnie latem), by nie ulec poparzeniom i porażeniu słonecznemu.
Dziurawiec w całej swej krasie |
Przez niezliczone pokolenia wierzono, że dziurawiec posiada szczególną moc, przeciwdziała "czarom", chroni od złych duchów i czarownic, zwłaszcza, odpędzając je od rodzących kobiet i niemowląt. Służyło do wypędzania złego z człowieka i w tej postaci, nosiło miano "fuga daemonum" = "ucieczka czartowska". Tak o nim pisał Stanisław Józef Duńczewski, XVIII w. filozof, astronom i matematyk:
"W żadnej bowiem nacji tak wiele czarów, czarownic i czarowników nie ma, jak u nas w Polszcze".
Według legendy, przeświecające kropki na liściach i płatkach dziurawca były śladami ukłuć diabła, który chciał zniszczyć to dobroczynne ziele. W dzień św. Jana (około połowy czerwca, często 24 czerwca*) wito wieńce z dziurawca i wróżono zeń, podczas słynnej Kupalnocki, o której napiszę na końcu; uważano bowiem iż zbierany w tę noc ma moc największą, i słusznie, bowiem właśnie na początku kwitnienia ziele obfituje w wartościowe składniki, stąd nazwa -- ziele świętojańskie. Surowcem zielarskim są młode pędy i kwiaty. Pędy ścina się niekoniecznie w ścisłym terminie "przykazanym" przez przodków, lecz koniecznie tuż przed kwitnieniem roślin, gdyż po lekkim nawet zdrewnieniu mają mniejszą wartość. Natomiast pojedyncze rośliny kwitną w końcu pierwszego roku uprawy. Dziurawiec lubi glebę niezbyt wilgotną i zawierającą sporo próchnicy. W ogrodach jest używany do tworzenia kobierców kwiatowych.
Najwyższy czas opisać, jakie jest jego dokładne zastosowanie:
Ziele dziurawca najbardziej znane jest jako środek rozkurczowy, działający na mięśnie gładkie układu trawiennego, na drogi żółciowe i moczowe (działa moczopędnie, redukuje w ten sposób zatrzymywanie płynów w organizmie, przyspiesza usuwanie toksyn z moczu, pomaga w leczeniu skazy moczowej, a także zapalenia stawów. W XVI wieku uważano, że „kamienie wywodzi”). Działa pozytywnie również na: wątrobę, jelita, zgadze, wzdęciach, przy złej przemianie materii, braku apetytu, biegunce oraz skurczach macicy, na układ nerwowy i skórę. Najczęściej korzystamy z niego w przypadku nieżytu żołądka (również u dzieci i niemowląt). Mniej znany jest jako środek uszczelniający naczynia krwionośne (jak witamina P), poprawiający ukrwienie narządów wewnętrznych. Stosowany zewnętrznie ułatwia gojenie ran, oparzeń, owrzodzeń, odmrożeń, działa ściągająco i antyseptycznie na błony śluzowe i uszkodzone miejsca skóry.
I: Przy zapaleniu dróg żółciowych, kamicy pęcherzykowej, "osłabieniu" czynności wydzielniczych wątroby, nieżytach żołądka i jelit dobre wyniki daje Napar:
2 łyżki rozdrobnionego ziela dziurawca na 2 szklanki wrzątku, pozostawia się pod przykryciem na 20 minut dla lepszego naciągnięcia. Następnie napar cedzi się i pije 2-3 razy dziennie po pół szklanki przed posiłkami. Przy wzdęciach, nadmiernej fermentacji w jelitach, stosuje się taki sam napar i w takiej samej ilości, lecz pije się go po posiłkach. W kamicy moczowej i niewydolności nerek, w chorobie gośćcowej oraz w zaburzeniach nerwowych pije się napar z dziurawca rano i wieczorem.
II: Lekki odwar z dziurawca (1/2 łyżki ziela na 1 szklankę wody) można stosować do przemywania skóry z trądzikiem, ropieniami i wrzodami. Olejki otrzymane z ziela dziurawca wchodzą czasem w skład kremów i emulsji regenerujących skórę. Podobny środek można przygotować samemu, zalewając świeże kwiaty olejem roślinnym (np. słonecznikowym) na 10 dni; taki dziurawcowy olejek stosuje się do pielęgnowania suchej, pękającej skóry.
UWAGA: Należy jednak pamiętać, że w czasie jakiegokolwiek leczenia preparatami z zawartością dziurawca nie wolno się opalać, bo mogą wystąpić krwawienia wewnętrzne, osłabienie, reakcje skórne. Nadwrażliwość wzrokowa na słońce. W soku i olejku dziurawca znajduje się substancja fotodynamiczna, wywołująca pod wpływem promieni nadfioletowych te zjawiska. Szczególnie powinny uważać osoby skłonne do wysypek. Ponadto: Preparaty zawierające dziurawiec mogą zmniejszać skuteczność niektórych przyjmowanych leków.
Podobne jak napar działanie ma również nalewka dziurawcowa (100g ziela na 1/2 litra spirytusu 70%), którą stosuje się po łyżeczce w wodzie. Z tego, co wiem, dziurawiec wykorzystywany jest także w przemyśle alkoholowym, aromatyzuje się nim niektóre wódki gatunkowe wytrawne, półsłodkie, likiery, wina ziołowe oraz miody pitne. Jednak jak przeczytałam na necie, ostatnie badania kliniczne wykazały, że dziurawiec może (co jest akurat pozytywne) zmniejszyć ochotę na spożycie alkoholu. Odpowiedzialny jest za to związek występujący w dziurawcu, hyperforin. Na ile to prawda, trudno mi powiedzieć. Jestem przeciwnikiem alkoholu w każdej postaci i raczej wątpię, aby współcześni producenci alkoholu pokusili się o dodawanie do trunków czegokolwiek, co obniżyłoby sprzedaż. Podobnie jak w herbatach (czarnych), kawach oraz wszelkiego rodzaju napojach typu (Coca Cola, Red Bull, etc), dosypuje się związki silnie uzależniające. Czego doświadczył mój znajomy. Napił się raz takiego napoju i z ledwością był w stanie następnym razem powstrzymać się przed spożyciem. Coś w tym jest... Dlatego odradzam tego.
Płukanie jamy ustnej naparem z dziurawca usuwa przykry zapach i wzmacnia dziąsła. Użyty do przemywania ran, przyspiesza ich gojenie. Jest także dodawany do konserw rybnych a dawniej (nie wiem jak teraz), używano go do farbowania tkanin. Cenią go również pszczelarze, od dawien dawna jest znany dobroczynny wpływ pyłku z dziurawca na pszczoły; najlepiej zatem sadzić to ziele bezpośrednio w pasiece. :) Pszczółki ubóstwiają jego kolor i słodki zapach.
Preparaty z wyciągiem z dziurawca zmniejszają objawy łagodnej formy depresji (hamują rozkład neurotransmiterów w mózgu, hamują także monoaminooksydazę (MAO) oraz działają jako inhibitor zwrotnego wychwytu serotoniny). Stosowanie preparatów z dziurawcem poprawia nastrój i samopoczucie chorych z depresją. Zdarzają się ludzie, dla których depresja jest związana z określoną porą roku. Głównie taki stan dopada jesienią i zimą, gdy dzień jest krótki, słońce świeci przez parę godzin dziennie, ludzie odczuwają zmęczenie, senność, spadek aktywności życiowej. W takich przypadkach skuteczne jest leczenie światłem, czyli fototerapia. Poza tym wykorzystuje się również farmakoterapię lekami przeciwdepresyjnymi. Użycie wyciągu z dziurawca w leczeniu uzupełniającym tego schorzenia dały pozytywne skutki. U osób przyjmujących preparaty z dziurawcem następowało zmniejszenie nasilenia choroby, a skuteczność dziurawca stosowanego wraz z terapią światłem była podobna do skuteczności syntetycznego leku przeciwdepresyjnego - fluoxetyny.
Mogę potwierdzić na samej sobie pozytywne działanie jednego z takich ziołowych leków bez recepty, odpowiednich na łagodną odmianę depresji. A mianowicie preparat: Deprim. Składa się on wyłącznie z ziela dziurawca. Pomógł mi nieraz przed laty, a jako że zmienił się mój styl życia, światopogląd etc, nie jest mi już dzisiaj potrzebny, choć stosowałam go ponad 10 lat, więc jak się domyślacie, nie miałam tej "lekkiej" formy choroby. Polecam każdemu i sezonowo i na dłuższy czas, jako że posiada on wersję "Forte" (także bez recepty).
Dziurawiec należy do najbardziej wartościowych ziół stosowanych przy problemach z nerwami. Naparu używa się jako tonik na niepokój, napięcia nerwowe, bezsenność; należy do sprzymierzeńców kobiet w trudnym okresie miesiączkowania (zespół napięcia przedmiesiączkowego) i menopauzy. Przynosi kobietom ulgę w zmianach hormonalnych, jak również leczy obniżoną witalność organizmu.
III: OLEJ Z DZIURAWCA ZWYCZAJNEGO:
* 2 szklanki (500ml) oliwy z oliwek
* 50g kwiatów z dziurawca zwyczajnego
* 1 kolorowy, szklany słój (może być brązowy, niebieski lub zielony).
Nazbieraj kwiatów dziurawca zwyczajnego w suchy i słoneczny dzień. Umieść je w słoju i zalej oliwą. Trzymaj z dala od światła, mieszając regularnie. Maceruj przez 2 miesiące, następnie odcedź.
Olej ma właściwości dezynfekujące, łagodzi rany i oparzenia. Można używać go do masażu. Żeby miał przyjemniejszy zapach można dodać trochę olejku np. lawendowego. Olejowy wyciąg ze świeżych kwiatów dziurawca zwyczajnego nabiera czerwonego koloru po trzymaniu go na słońcu przez kilka tygodni. Ten tzw. czerwony olej jest stosowany wewnętrznie na te same dolegliwości, na które stosuje się herbatkę z tego zioła, ale jest również używany zewnętrznie na łagodzenie zapalenia i przyspieszanie gojenia się ran. Olej ten jest bardzo wysoce ceniony w leczeniu hemoroidów.
"Słowianki i wianki" - Alfons Mucha © |
Jak obiecałam na początku, chciałabym teraz napisać parę słów o Sobótce (Kupale, Nocy Świętojańskiej). Czerwiec to niezwykły, magiczny czas przechodzenia wiosny w lato. To mój najukochańszy miesiąc, nie tylko dlatego, że wtedy (właśnie w Przesilenie) się urodziłam, ale przez wzgląd na tradycję, która cechuje wszystkich Słowian. Jestem mieszańcem, to fakt. Płynie we mnie zarówno: polska i ukraińska krew, ale także: żydowska, niemiecka oraz... francuska. Niemniej tradycja słowiańska jest mi najbliższa, przez wzgląd na moją wielką miłość do Cywilizacji Zachodu, a częścią tej, bez wątpienia są Słowianie (naród ongiś potężny, sięgający od Rosji aż po Serbię; znany na starożytnej Krecie już w III tyś. p.n.e., o czym oczywiście milczą zakłamane PL podręczniki. Szukając jednak odpowiedzi, odnalazłam co trzeba w źródłach antycznych).
Starożytni Słowianie, świętowali szczególnie uroczyście Noc Świętojańską, obchodzoną każdego roku pierwszego dnia lata -- 22 czerwca. Przygotowania do tego szczególnego święta, rozpoczynano już 19 czerwca, zaś kulminacja obchodów miała miejsce 24, stąd chrześcijaństwo, walcząc z rodzimą wiarą, ustanowiło tego dnia święto Jana Chrzciciela, jako iż Kupała jest świętem: wody i ognia. Już w samym tym rozróżnieniu tkwi odpowiedź czym owe święto było. Cudowna moc złączonych pierwiastków, które tylko w umysłach molochów monoteistycznych, wszędzie tam, gdzie kobieta znaczy mniej niż nic, określana jest szatańską, pogańską, wywrotową i ogólnie rzecz biorąc: masońską. Czy można jednak żyć bez wody i ognia?
Błogosławieństwo tych dwóch elementali, zapewnia szczęście i pomyślność oraz chroni przed złymi mocami. Dlaczego zatem Chrześcijaństwo określiło to święto jako szczególnie złe? Czyżby tylko dlatego, iż nie odwoływało się do Mesjasza? Jak dla mnie Słowianie doskonale wiedzieli czym jest Zło i bronili się przed nim, z kolei dobrotliwi mnisi, wlewając się na te ziemię, przyniosły ze sobą strach, ogień i cierpienie. A wszystko dlatego, iż Słowianie czcili Kupałę, panią "mądrych niewiast", czyli znachorek, leczących ziołami i odwracającymi złe czary. Jako opiekunka wszelkich roślin leczniczych, nienawidziła Kupała czarowników i wiedźm, wykorzystujących swą wiedzę, by szkodzić ludziom. Dlatego każdy pokrzywdzony przez czary mógł po odprawieniu specjalnych obrzędów liczyć na jej pomoc. Dlaczego zatem Chrześcijanie palili na stosach znachorki, wierne służki Kupały? Za to, że śmiały pomagać ludziom, czy może -- co bardziej prawdopodobne -- za to, że ich panią była Bogini, patronka "mądrych niewiast".
Gdy nadchodził dzień Przesilenia*, o świcie ścinało się ziele bylicy (ale i inne lecznicze zioła) a wieczorem, rozkładało się je do suszenia, wiążąc w pęki i wieszając w przewiewnym miejscu, dla nabrania mocy. Tego dnia zbierano także drzewo, ale nie chrust czy stare patyki, tylko świeże, żywe. Składano je gdzieś na stertę, poza obrębem wsi i pól uprawnych, najlepiej nad wodą lub na jakimś wzgórzu. Wieczorem wygaszano wszystkie paleniska w obejściach i rozpalano stos świętojański, krzesząc iskrę przez pocieranie dwóch kawałków drewna lub uderzenie krzemienia o kamień. W żadnym razie nie mogło to być krzesiwo, tylko płomień żywy, naturalny. Nabierał on bowiem właściwości magicznych, jak wierzono. Po uroczystościach, każdy mógł zabrać go na łuczywie do swego obejścia, by na nowo rozpalić zagaszone palenisko. To ponoć, dawało ochronę przed złymi mocami na kolejny rok. Jeśliby jednak któremuś ów płomień zgasł zanim dotarł do domu, no cóż... Spodziewać się mógł przez następny rok samych plag. Czy to prawda? Nie wiem. Ja każdej Sobótki pilnuję z radością, schodzą się do mnie znajomi, razem świętujemy przy ognisku, pysznym jedzeniu i piciu.
"Kwiat paproci" by Robert John Thornton © |
W Noc Świętojańską, jak głoszą legendy, zrywa się także liście paproci. Wstawione do wazonów lub wysuszone wnoszą do domu przyjazne energie. Ułożone pod posłaniem, sprowadzają dobre sny i likwidują promieniowanie cieków wodnych. Nie jestem znawcą, więc nie będę przesądzać o słuszności tych teorii. Każdy ogień zapalony tej nocy rozświetla wewnętrzny mrok człowieka i pozwala mu połączyć się z całym kosmosem. Osoby wrażliwe mogą mieć tej nocy prorocze wizje i sny.
Na koniec, jako że opis Sobótki wplotłam do tego posta tylko dla formalności, chciałabym przypomnieć wam słynny utwór Jana Kochanowskiego (fragment).
PIEŚŃ ŚWIĘTOJAŃSKA O SOBÓTCE
"Gdy słońce Raka zagrzewa,
A słowik więcej nie śpiewa,
Sobótkę, jako czas niesie,
Zapalono w Czarnym Lesie.
Tam goście, tam i domowi
Sypali się ku ogniowi;
Bąki za raz troje graty
A sady się sprzeciwiały.
Siedli wszyscy na murawie;
Po tym wstało sześć par prawie
Dziewek jednako ubranych
I bylicą przepasanych.
Wszytki śpiewać nauczone,
W tańcu także niezganione;
Więc koleją zaczynały,
A pierwszej tak począć dały (...)"
-- "Pieśni i wybór innych wierszy".
Opracowanie: T. Sinko, Wrocław 1948.
Droga Basiu.
OdpowiedzUsuńMoże to staje się już nudne, ale prawdziwe, kiedy wychwalam Ciebie "pod niebiosa", za artykuły, które zamieszczasz na swoim blogu. Tak jest i tym razem. Potrafisz łączyć wątki historyczne z praktycznymi poradami, wskazówkami jak żyć zdrowo - stosując naturalne metody leczenia.
Być może jestem ignorantem, ale to dzięki Tobie dowiedziałem się o Mitrydatesie VI, Eupatorze, który był postacią niezwykle ciekawą i dwuznaczną.
Moja, nieżyjąca od dawna Babcia Maria, zbierała ziele dziurawca, który był lekarstwem "na wszystko". Zamieszczone przez Ciebie zdjęcia przywołały moje wspomnienia z dziecinnych lat, kiedy za drewnianym domem (zbudowanym własnoręcznie przez Dziadka Stanisława) czuć było zapach suszącego się dziurawca. Dobrze pamiętam, że zapach ten nie był zbyt miły dla mojego nosa. Babcia przechowywała dziurawiec w białych lnianych (specjalnie uszytych do tego celu) woreczkach. Wspomnienia, wspomnienia....
Na koniec jeszcze jeden wątek. Otóż, w okolicach Strzegomia część rolników zajmuje się uprawą ziół na masową skalę, głównie nagietka, który sprzedają w pobliskim zakładzie Herbapolu. Nie byłoby w tym nic szczególnego, gdyby nie pewien "drobiazg". Część wspomnianych plantacji znajduje się tuż przy głównej drodze Świdnica-Strzegom, gdzie ruch samochodów odbywa się non-stop. Nic dodać.
Basiu. Niestety Twoje obawy związane z wyborami w Stanach sprawdziły się, co przyjąłem mało entuzjastycznie, odwrotnie niż nasi krajowi "decydenci", których Obama, mówiąc najdelikatniej "olał". , Nie przesłał podziękowań za życzenia wysłane przez polski rząd i prezydenta Najjaśniejszej z powodu jego reelekcji. Tak wygląda sojusz polsko-amerykański.
Basiu MK, jeszcze raz dziękuję za posta i życzę Ci wszystkiego, co jest najlepsze - dużo, dużo zdrowia. Obyś napar z dziurawca nie musiała zbyt często popijać tej zimy, jako lekarstwa, czego Tobie i sobie życzy
Edek.
Dziękuję i o zdrowie dbać będę, czego życzę także Tobie -- również na przekór tymże "decydentom", którzy wyganiając bydełko na biegi przełajowe niemal każdego dnia, dążą na różne sposoby, do szybszego naszego zejścia. To, co napisałeś o ziołach z Herbapolu jest mi znane od dawna. Dlatego sadzę własne zioła i z dala od "zanieczyszczeń", przede wszystkim od tzw. "świeżego powietrza". Mój dom a zwłaszcza weranda i poddasze, zaczynają przypominać oranżerię ;)
OdpowiedzUsuńZiołolecznictwo jest w mojej rodzinie od wieków, samo nasze nazwisko rodowe (po babci), odnosi się do zioła, z kolei godność mego pape, do "lasu". Cudne połączenie, czyż nie? Wprawdzie żadnych znachorów w naszym domu nigdy nie było, ale... dziadkowie na małą skalę pomagali komu się dało, przede wszystkim rodzinie. Podczas gdy ludzie dogorywali w szpitalach, myśmy zawsze trzymali się od nich z daleka i jak na razie dobrze nam to wychodzi na zdrowie.
Pozdrawiam serdecznie i dziękuję za miłe odwiedziny. Dziurawiec wart polecenia każdemu, zamiast tych wszystkich syfów, które jako suplementa reklamują media. Ludzie powinni wrócić do natury i więcej spoglądać w niebo, może wtedy zobaczyliby, jak Nas trują. :)