"O pokoju ducha (De tranquillitate animi)" - Lucius Annaeus Seneca (Minor). Część III
Photo art by Ron Germundson © |
X
Wpadłeś w jakieś kłopoty życiowe. Nawet się nie spodziałeś, jak złowrogi los wszystkim lub tobie jednemu narzucił pęta, których nie możesz zerwać ani z nich się wywikłać. Pomyśl, więźniowie na początku z przykrością znoszą ciężar oków i u nóg kłody, lecz z biegiem czasu przestają się buntować, i znoszą spokojnie. Konieczność uczy ich cierpieć z odwagą, przyzwyczajenie z łatwością. W każdym położeniu życia znajdziesz przyjemność, rozrywki, rozkosze, jeżeli uznasz niepowodzenia za łatwe, nie za trudne do zniesienia. Z żadnego tytułu natura lepiej nie zasłużyła się dla nas, niż kiedy, wiedząc, do jak licznych rodzimy się nieszczęść, na każde wynalazła skuteczne lekarstwo, czyli przyzwyczajenie, które nam pozwala oswoić się szybko z każdym cierpieniem.
Nikt by nie wytrzymał, gdyby długotrwała przeciwność zachowała tę samą siłę co za pierwszym natarciem. Wszyscy jesteśmy przywiązani do losu, jedni łańcuchem złotym i luźno, drudzy zardzewiałym i ciasno. Jaka różnica? Wszyscy jęczymy w dybach tej samej niewoli i ten, kto drugiemu odbiera wolność, sam traci, chyba że jedną formę niewoli uważasz za lżejszą i zaszczytniejszą od drugiej. Klęską dla jednego jest godność, dla drugiego — bogactwo. Przekleństwem dla jednego jest szlachetność urodzenia, dla drugiego — nikczemność. Jedni jęczą pod cudzą tyranią, drudzy — pod własną. Jednych wygnanie trzyma w tym samym miejscu, drugich — urząd kapłański. Całe życie — jedną niewolą. Przywyknijmy do swego losu i nie narzekajmy na jego złe strony, lecz korzystajmy z dobrych. Żadna dola nie jest tak gorzka, aby w niej stateczny człowiek nie znalazł jakiejś pociechy. Często niewielkie place przez umiejętność mierniczego zostały wykorzystane pod wiele budynków, mądre zaś urządzenie czyni wygodną do mieszkania ciasną izdebkę. Rozumem pokonujmy trudności, a wtedy to, co twarde, da łatwo się zmiękczyć, co ciasne — rozluźnić. Ciężkie brzemię mniej uciska umiejętnie dźwigającego.
Nikt by nie wytrzymał, gdyby długotrwała przeciwność zachowała tę samą siłę co za pierwszym natarciem. Wszyscy jesteśmy przywiązani do losu, jedni łańcuchem złotym i luźno, drudzy zardzewiałym i ciasno. Jaka różnica? Wszyscy jęczymy w dybach tej samej niewoli i ten, kto drugiemu odbiera wolność, sam traci, chyba że jedną formę niewoli uważasz za lżejszą i zaszczytniejszą od drugiej. Klęską dla jednego jest godność, dla drugiego — bogactwo. Przekleństwem dla jednego jest szlachetność urodzenia, dla drugiego — nikczemność. Jedni jęczą pod cudzą tyranią, drudzy — pod własną. Jednych wygnanie trzyma w tym samym miejscu, drugich — urząd kapłański. Całe życie — jedną niewolą. Przywyknijmy do swego losu i nie narzekajmy na jego złe strony, lecz korzystajmy z dobrych. Żadna dola nie jest tak gorzka, aby w niej stateczny człowiek nie znalazł jakiejś pociechy. Często niewielkie place przez umiejętność mierniczego zostały wykorzystane pod wiele budynków, mądre zaś urządzenie czyni wygodną do mieszkania ciasną izdebkę. Rozumem pokonujmy trudności, a wtedy to, co twarde, da łatwo się zmiękczyć, co ciasne — rozluźnić. Ciężkie brzemię mniej uciska umiejętnie dźwigającego.
Photo art by Ron Germundson © |
Namiętnościom nie pozwalajmy za daleko wybiegać, ale ponieważ nie możemy ich w zupełności powstrzymać, niech się ograniczają do najbliższych przedmiotów. Zaniechajmy tego wszystkiego, co nie może się spełnić, a jeśli może, to z wielką trudnością, i dążmy do tego, co jest w pobliżu i wabi naszą nadzieję. Nie zapominajmy, że wszystkie rzeczy na świecie są w równej mierze marne i błahe. Na zewnątrz mają różne postacie, od wewnątrz jednakowo są puste. Nie zazdrośćmy tym, którzy wyżej od nas są postawieni, ponieważ to, co nam się wydaje wysokim szczytem, jest krawędzią przepaści.
Ci więc, których złowrogi los umieścił na zawrotnych wyżynach, staną się bardziej bezpieczni, jeżeli pozbędą się pychy, która z natury towarzyszy wielkości, a swoje szczęście sprowadzą na niziny. Wielu musi pozostawać na szczytach i tylko przez upadek mogą z nich zstąpić. Dają więc dowód, że przez to są dla siebie największym ciężarem, ponieważ muszą unikać innych i czują się wywyższeni, ale tak jak łotrzy przybici do krzyża. Przez sprawiedliwość, łagodność, ludzkość, łaskawość i hojność dobrodziejstw niech się zawczasu przygotują na przyszłe przypadki i niech sobie zapewnią ratunek, tak aby bezpiecznie poruszali się nad przepaścią.
Ta rzecz najskuteczniej uchroni nas od tego rodzaju nawałnic, jeżeli wzrostowi pomyślności będziemy stale wyznaczać pewne granice i nie zdamy się na igraszkę losu w zaprzestaniu wspinaczki, ale sami się zatrzymamy, i to — daleko przed urwiskiem. W ten sposób takie czy inne żądze będą wprawdzie podniecać ducha, ale, ujęte w normę, przestaną gnać go w bezkresne i groźne dale.
Ci więc, których złowrogi los umieścił na zawrotnych wyżynach, staną się bardziej bezpieczni, jeżeli pozbędą się pychy, która z natury towarzyszy wielkości, a swoje szczęście sprowadzą na niziny. Wielu musi pozostawać na szczytach i tylko przez upadek mogą z nich zstąpić. Dają więc dowód, że przez to są dla siebie największym ciężarem, ponieważ muszą unikać innych i czują się wywyższeni, ale tak jak łotrzy przybici do krzyża. Przez sprawiedliwość, łagodność, ludzkość, łaskawość i hojność dobrodziejstw niech się zawczasu przygotują na przyszłe przypadki i niech sobie zapewnią ratunek, tak aby bezpiecznie poruszali się nad przepaścią.
Ta rzecz najskuteczniej uchroni nas od tego rodzaju nawałnic, jeżeli wzrostowi pomyślności będziemy stale wyznaczać pewne granice i nie zdamy się na igraszkę losu w zaprzestaniu wspinaczki, ale sami się zatrzymamy, i to — daleko przed urwiskiem. W ten sposób takie czy inne żądze będą wprawdzie podniecać ducha, ale, ujęte w normę, przestaną gnać go w bezkresne i groźne dale.
XI
Moje uwagi mają zastosowanie do ludzi niedoskonałych, przeciętnych, nie grzeszących zbytnio rozumem, nie zaś do mędrca. Temu bowiem nie wolno postępować z bojaźnią i ostrożnością. Tak wielką ma wiarę w swe siły, że się nie waha przeciwstawiać losowi i nigdy nie cofa się przed nim. Nie ma zresztą powodu, by się go lękał, skoro nie tylko niewolników, bogactwa, godności, lecz także ciało, oczy i ręce, i wszystko, co jest pożyteczne do życia, i całą swoją osobę zalicza do rzędu rzeczy danych do chwilowego użytku, i żyje w ten sposób, jak gdyby sam sobie był wypożyczony, gotów bez sprzeciwu zwrócić pożyczkę, kiedy jej zażądają.
Nie lekceważy siebie z powodu tej świadomości, że sam nie jest swoją własnością, ale każdą rzecz czyni tak rozważnie i pilnie, jak człowiek sumienny i bogobojny przechowuje dobra, które mu powierzono. W chwili gdy zażądają od niego zwrotu, nie będzie na los się użalał, lecz powie: „Dziękuję ci za wszystko, co miałem i posiadałem z twej łaski. Z wielkim pożytkiem gospodarzyłem twym mieniem, lecz kiedy każesz, chętnie i z wdzięcznością oddaję i zwracam. Jeśli chcesz, abym nadal zachował którąś z twych rzeczy, nadal strzec będę. Jeżeli jednak inaczej postanowiłeś, oddaję ci z powrotem srebrne naczynia i monety, dom i wszystkich niewolników".
A jeśli natura, nasz pierwszy wierzyciel, zażąda uiszczenia się z długu, powiemy do niej: „Zabierz z powrotem ducha, lepszego, niż mi go dałaś. Nie zwlekam i nie odmawiam. Chętnie i dobrowolnie oddaję to, co dałaś nieświadomemu. Zabierz". Wrócić tam, skąd się przyszło, jaka w tym przykrość? Źle żyje ten, kto nie umie dobrze umierać. Rzecz najważniejsza to nie przywiązywać do śmierci wielkiego znaczenia, a życie zaliczać do rzędu rzeczy niewiele wartych. „Mamy — mówi Cyceron — pogardę dla gladiatorów, jeżeli za wszelką cenę pragną zachować życie, ale okazujemy im względy, jeżeli okazują pogardę dla życia". Wiedz, że to samo z nami się dzieje.
Nie lekceważy siebie z powodu tej świadomości, że sam nie jest swoją własnością, ale każdą rzecz czyni tak rozważnie i pilnie, jak człowiek sumienny i bogobojny przechowuje dobra, które mu powierzono. W chwili gdy zażądają od niego zwrotu, nie będzie na los się użalał, lecz powie: „Dziękuję ci za wszystko, co miałem i posiadałem z twej łaski. Z wielkim pożytkiem gospodarzyłem twym mieniem, lecz kiedy każesz, chętnie i z wdzięcznością oddaję i zwracam. Jeśli chcesz, abym nadal zachował którąś z twych rzeczy, nadal strzec będę. Jeżeli jednak inaczej postanowiłeś, oddaję ci z powrotem srebrne naczynia i monety, dom i wszystkich niewolników".
A jeśli natura, nasz pierwszy wierzyciel, zażąda uiszczenia się z długu, powiemy do niej: „Zabierz z powrotem ducha, lepszego, niż mi go dałaś. Nie zwlekam i nie odmawiam. Chętnie i dobrowolnie oddaję to, co dałaś nieświadomemu. Zabierz". Wrócić tam, skąd się przyszło, jaka w tym przykrość? Źle żyje ten, kto nie umie dobrze umierać. Rzecz najważniejsza to nie przywiązywać do śmierci wielkiego znaczenia, a życie zaliczać do rzędu rzeczy niewiele wartych. „Mamy — mówi Cyceron — pogardę dla gladiatorów, jeżeli za wszelką cenę pragną zachować życie, ale okazujemy im względy, jeżeli okazują pogardę dla życia". Wiedz, że to samo z nami się dzieje.
Photo art by Ron Germundson © |
Często przyczyną śmierci jest strach przed śmiercią. Tylko z tchórzliwych los szydzi: „Po co mam cię oszczędzać, nędzarzu i tchórzu? Jeszcze więcej otrzymasz uderzeń, jeszcze więcej cię zranię, ponieważ nie potrafisz się bronić. Dłużej pożyjesz i łatwiej umrzesz, jeżeli nie będziesz uciekał przed mieczem ani zasłaniał się przed nim, ale dzielnie staniesz do walki". Kto boi się śmierci, nie dokona dzieła na miarę żyjącego człowieka. Kto raz zda sobie sprawę, że już w pierwszym momencie życia został skazany na śmierć, żyje stosownie do tego prawa, a równą siłą i statecznością umysłu dokaże, że żadna przeciwność losu nie będzie dla niego nieprzewidziana. Co ma się zdarzyć, przewiduje jako rzecz mającą nastąpić i w ten sposób osłabia siłę uderzenia każdego nieszczęścia.
To, co dla przygotowanych i oczekujących nieszczęścia nie jest żadną nowiną, dla pewnych siebie i myślących o szczęściu jest zwiastunem ich klęski. Choroba, niewola, dom rozpadający się w gruzy, pożar — nic z tego nie jest przypadkiem nie przewidzianym. Wiedziałem, na jak niespokojnym świecie kazała mi żyć natura. Tyle już razy słyszałem w domach sąsiadów lamenty nad zmarłym. Tyle już razy obok mojego progu niesiono pochodnie i świece odprowadzając na cmentarz przedwcześnie zmarłych. Tyle już razy rozlegał się obok — łoskot walącego się domu. Noc zabrała wielu tych, z którymi we dnie przyjaźnie rozmawiałem na rynku i w senacie, i śmierć rozłączyła dłonie zwarte w bratnim uścisku. Mam się więc dziwić, że i mnie spotkają kiedyś nieszczęścia, skoro zawsze wokół mnie krążą?
A jednak większa część ludzi wchodząc na okręt nie myśli o burzy. Nie powstydzę się nigdy w dobrej sprawie przytoczyć złego pisarza. Otóż Publiliusz, który swoim polotem przyćmiewa talenty autorów zarówno tragicznych, jak i komicznych, kiedy nie układał płaskich fraszek i żartów przeznaczonych dla ostatnich rzędów w teatrze, wśród wielu innych wierszy, wznioślejszych nie tylko od komedii, ale nawet od powagi tragedii, wypowiada i taki:
Kto weźmie sobie do serca te słowa i wszystkie ludzkie nieszczęścia, jakich mnóstwo zdarza się co dzień, rozważy pod tym kątem widzenia, że i do niego mają wolny dostęp, ten uzbroi się wcześniej, niż uderzą na niego. Za późno zbroimy się do wytrwania w niebezpieczeństwie — po klęsce. „Nie wiedziałem, że tak będzie", albo: „Dałbyś wiarę, że tak się stanie?" Ale dlaczego miało się nie stać? Gdzie są tak wielkie bogactwa, w ślad za którymi nie szłaby nędza, głód i żebractwo? Gdzie są takie dostojeństwa, żeby todze obramowanej purpurą, różdżce augura, obuwiu patrycjuszów nieodstępnie nie towarzyszyły hańbiące oskarżenia, zniewagi, cenzorskie nagany, tysiączne piętna, a w końcu wzgarda i pośmiewisko pospólstwa?
Gdzie jest takie potężne królestwo, któremu by nie groził upadek i spustoszenie, okrucieństwo tyrana lub kata? Jedna ostateczność od drugiej nie musi być oddzielona dużym odstępem czasu. Od spadnięcia z tronu do ściskania kolan zwycięzcy wystarczy odstęp jednej godziny. Wiedz więc, że stan i dola każdego podlega ciągłej odmianie, a co kogoś innego spotyka, może spotkać i ciebie.
To, co dla przygotowanych i oczekujących nieszczęścia nie jest żadną nowiną, dla pewnych siebie i myślących o szczęściu jest zwiastunem ich klęski. Choroba, niewola, dom rozpadający się w gruzy, pożar — nic z tego nie jest przypadkiem nie przewidzianym. Wiedziałem, na jak niespokojnym świecie kazała mi żyć natura. Tyle już razy słyszałem w domach sąsiadów lamenty nad zmarłym. Tyle już razy obok mojego progu niesiono pochodnie i świece odprowadzając na cmentarz przedwcześnie zmarłych. Tyle już razy rozlegał się obok — łoskot walącego się domu. Noc zabrała wielu tych, z którymi we dnie przyjaźnie rozmawiałem na rynku i w senacie, i śmierć rozłączyła dłonie zwarte w bratnim uścisku. Mam się więc dziwić, że i mnie spotkają kiedyś nieszczęścia, skoro zawsze wokół mnie krążą?
A jednak większa część ludzi wchodząc na okręt nie myśli o burzy. Nie powstydzę się nigdy w dobrej sprawie przytoczyć złego pisarza. Otóż Publiliusz, który swoim polotem przyćmiewa talenty autorów zarówno tragicznych, jak i komicznych, kiedy nie układał płaskich fraszek i żartów przeznaczonych dla ostatnich rzędów w teatrze, wśród wielu innych wierszy, wznioślejszych nie tylko od komedii, ale nawet od powagi tragedii, wypowiada i taki:
,,Co może się zdarzyć jednemu, może się zdarzyć każdemu".
Kto weźmie sobie do serca te słowa i wszystkie ludzkie nieszczęścia, jakich mnóstwo zdarza się co dzień, rozważy pod tym kątem widzenia, że i do niego mają wolny dostęp, ten uzbroi się wcześniej, niż uderzą na niego. Za późno zbroimy się do wytrwania w niebezpieczeństwie — po klęsce. „Nie wiedziałem, że tak będzie", albo: „Dałbyś wiarę, że tak się stanie?" Ale dlaczego miało się nie stać? Gdzie są tak wielkie bogactwa, w ślad za którymi nie szłaby nędza, głód i żebractwo? Gdzie są takie dostojeństwa, żeby todze obramowanej purpurą, różdżce augura, obuwiu patrycjuszów nieodstępnie nie towarzyszyły hańbiące oskarżenia, zniewagi, cenzorskie nagany, tysiączne piętna, a w końcu wzgarda i pośmiewisko pospólstwa?
Gdzie jest takie potężne królestwo, któremu by nie groził upadek i spustoszenie, okrucieństwo tyrana lub kata? Jedna ostateczność od drugiej nie musi być oddzielona dużym odstępem czasu. Od spadnięcia z tronu do ściskania kolan zwycięzcy wystarczy odstęp jednej godziny. Wiedz więc, że stan i dola każdego podlega ciągłej odmianie, a co kogoś innego spotyka, może spotkać i ciebie.
Photo art by Ron Germundson © |
Jesteś bogaczem. Czy większym od Pompejusza? Brakło mu jednak chleba i wody, gdy Gajusz, dawny krewny, nowy przyjaciel, przyjął go w osobliwą gościnę w swym domu, by zabrać mu własny. Ten bogacz, w którego posiadłościach tak wiele rzek wypływało ze źródeł, tak wiele wpadało do morza, ten bogacz żebrał o kroplę wody! Z pragnienia i głodu ginął w pałacu krewnego, gdy tymczasem wdzięczny spadkobierca przygotowywał dla niego, konającego z głodu, wspaniały pogrzeb publiczny. Piastujesz najwyższe godności. Czy aż tak wielkie, przechodzące wszelkie oczekiwanie i tak wszechwładne jak Sejan? Jednak w dniu, w którym go senat prowadził w orszaku, tłum go rozszarpał na strzępy. I oto: z człowieka, którego bogowie i ludzie obsypywali wszelkimi dobrodziejstwami, jakie tylko nagromadzić się dały — z tego człowieka nic nie zostało, co by kat mógł wlec hakiem.
Królem jesteś? Nie będę cię tu odsyłał ni do Krezusa, który na rozkaz zwycięzcy wstąpił na stos i widział, jak zgasły pod nim płomienie, tak że przeżył nie tylko upadek królestwa, ale co więcej śmierć własną; ni do Jugurty, który w przeciągu jednego roku był postrachem i pośmiewiskiem dla narodu rzymskiego. A zresztą nie widzieliśmy sami Ptolemeusza, króla Afryki, i Mitrydata, króla Armenii, osadzonych pod strażą kohort Gajusza? Jeden z nich został wysłany na wygnanie, drugi prosił, by go wysłano pod bardziej bezpieczną eskortą. Jeżeli w tak potężnym kołowrocie pomyślności i nieszczęść nie będziesz uważał wszystkich przypadków za takie, które dziś i jutro zdarzyć się mogą lub zdarzą, tym samym oddasz moc panowania nad sobą złemu losowi, któremu każdy zwycięsko się oprze, kto przewidzi jego działanie.
Królem jesteś? Nie będę cię tu odsyłał ni do Krezusa, który na rozkaz zwycięzcy wstąpił na stos i widział, jak zgasły pod nim płomienie, tak że przeżył nie tylko upadek królestwa, ale co więcej śmierć własną; ni do Jugurty, który w przeciągu jednego roku był postrachem i pośmiewiskiem dla narodu rzymskiego. A zresztą nie widzieliśmy sami Ptolemeusza, króla Afryki, i Mitrydata, króla Armenii, osadzonych pod strażą kohort Gajusza? Jeden z nich został wysłany na wygnanie, drugi prosił, by go wysłano pod bardziej bezpieczną eskortą. Jeżeli w tak potężnym kołowrocie pomyślności i nieszczęść nie będziesz uważał wszystkich przypadków za takie, które dziś i jutro zdarzyć się mogą lub zdarzą, tym samym oddasz moc panowania nad sobą złemu losowi, któremu każdy zwycięsko się oprze, kto przewidzi jego działanie.
XII
Najbliższe zadanie polega na tym, abyśmy nie zużywali siły ani na rzeczy bezużyteczne, ani bezużytecznie, to znaczy abyśmy nie pożądali rzeczy trudnych do osiągnięcia ani po osiągnięciu ich z wielkim trudem — nie zrozumieli zbyt późno całej marności naszych pożądań. Inaczej mówiąc, żeby ani nasze trudy nie były daremne i nie pozostały bez skutku, ani skutek nie był wart trudów. Stąd właśnie najczęściej rodzi się smutek, że albo nie osiągamy, albo jeżeli już osiągamy, wstydzimy się skutku. Trzeba zaprzestać daremnej bieganiny, jaką uprawia większość ludzi, którzy błąkają się bez ustanku po domach, po teatrach i miejscach publicznych.
Zajmują się cudzymi sprawami i przez to czynią złudzenie, jakby rzeczywiście byli zajęci wciąż jakąś pracą. Jeśli jednak któregoś z nich spytasz, kiedy wychodzi z domu: „Dokąd? Co myślisz czynić?" — odpowie: „Prawdę mówiąc, sam nie wiem. Ale tego i tamtego zobaczę, to i tamto załatwię". Chodzą bez celu, szukając zajęcia i robiąc nie to, co zamierzali, ale z czym się przypadkowo zetknęli. Ich bezmyślna i bezowocna gonitwa przypomina uwijanie się mrówek w zaroślach. Bez celu z trudem pną się na górę i z niczym schodzą na dół z powrotem. A jakie mnóstwo jest takich próżniaków, których życie mógłby ktoś nie bez racji nazwać w ruch wprawionym bezwładem!
Niekiedy politowanie ciebie ogarnie, kiedy się przyjrzysz, jak inni pędzą jak na gaszenie pożaru. Tak bardzo się śpieszą, potrącają po drodze przechodniów, przewracają siebie i innych. Ale gdzie i po co tak pędzą? Albo żeby pozdrowić kogoś, kto na nich nie zwróci uwagi, albo postępować w kondukcie za marami nieznanego człowieka, albo przysłuchiwać się procesom zawodowych pieniaczy, albo asystować przy obrzędzie zaślubin notorycznej rozwódki, albo iść w orszaku za czyjąś lektyką, którą niekiedy i sami poniosą. W końcu powracają do domu, wyczerpani bezowocnym wysiłkiem, przysięgają, że sami nie wiedzą, ani po co wyszli, ani gdzie się obracali, niemniej jednak nazajutrz rozpoczną tę samą wędrówkę udeptanymi śladami. Każdy trud niech zmierza do jakiegoś określonego celu i niech służy do wykonania jakiegoś określonego planu.
Nie żądza czynu wciąż pobudza do ruchu tych ludzi i nie pozwala im spocząć, ale zwodnicze pozory i urojenia pędzą ich z miejsca na miejsce na podobieństwo szalonych, ponieważ i szaleni nie czynią niczego bez bodźca jakiejś nadziei, że coś zdobędą. Musi ich najpierw pobudzić do ruchu ponętna zjawa czczej rzeczy, której nicości i złudy obłąkany umysł nie jest w stanie rozpoznać. W taki też sposób każdego z tych ludzi, którzy wychodzą z domu, aby powiększać liczebność tłumu, czcze zjawy i urojenia wodzą wkoło po mieście, chociaż nie mają żadnej sprawy do załatwienia, a wschodzące słońce wypędza ich z łóżek.
Krążą po domach, do wielu bram kołaczą bez skutku, wielu pozdrawiają odźwiernych, wielu odpędza ich kijem, ale z nikim każdemu z nich nie jest łatwiej się spotkać niż z sobą w domu. Z tego zła rodzi się bardzo brzydki zwyczaj podsłuchiwania wszystkiego, ciekawe dowiadywanie się o najskrytszych sekretach, publicznych i osobistych, zbieranie nowinek, wiadomości o sprawach, których bezpiecznie nie można ani rozpowiadać, ani ich słuchać.
XIII
Najbliższe zadanie polega na tym, abyśmy nie zużywali siły ani na rzeczy bezużyteczne, ani bezużytecznie, to znaczy abyśmy nie pożądali rzeczy trudnych do osiągnięcia ani po osiągnięciu ich z wielkim trudem — nie zrozumieli zbyt późno całej marności naszych pożądań. Inaczej mówiąc, żeby ani nasze trudy nie były daremne i nie pozostały bez skutku, ani skutek nie był wart trudów. Stąd właśnie najczęściej rodzi się smutek, że albo nie osiągamy, albo jeżeli już osiągamy, wstydzimy się skutku. Trzeba zaprzestać daremnej bieganiny, jaką uprawia większość ludzi, którzy błąkają się bez ustanku po domach, po teatrach i miejscach publicznych.
Zajmują się cudzymi sprawami i przez to czynią złudzenie, jakby rzeczywiście byli zajęci wciąż jakąś pracą. Jeśli jednak któregoś z nich spytasz, kiedy wychodzi z domu: „Dokąd? Co myślisz czynić?" — odpowie: „Prawdę mówiąc, sam nie wiem. Ale tego i tamtego zobaczę, to i tamto załatwię". Chodzą bez celu, szukając zajęcia i robiąc nie to, co zamierzali, ale z czym się przypadkowo zetknęli. Ich bezmyślna i bezowocna gonitwa przypomina uwijanie się mrówek w zaroślach. Bez celu z trudem pną się na górę i z niczym schodzą na dół z powrotem. A jakie mnóstwo jest takich próżniaków, których życie mógłby ktoś nie bez racji nazwać w ruch wprawionym bezwładem!
Niekiedy politowanie ciebie ogarnie, kiedy się przyjrzysz, jak inni pędzą jak na gaszenie pożaru. Tak bardzo się śpieszą, potrącają po drodze przechodniów, przewracają siebie i innych. Ale gdzie i po co tak pędzą? Albo żeby pozdrowić kogoś, kto na nich nie zwróci uwagi, albo postępować w kondukcie za marami nieznanego człowieka, albo przysłuchiwać się procesom zawodowych pieniaczy, albo asystować przy obrzędzie zaślubin notorycznej rozwódki, albo iść w orszaku za czyjąś lektyką, którą niekiedy i sami poniosą. W końcu powracają do domu, wyczerpani bezowocnym wysiłkiem, przysięgają, że sami nie wiedzą, ani po co wyszli, ani gdzie się obracali, niemniej jednak nazajutrz rozpoczną tę samą wędrówkę udeptanymi śladami. Każdy trud niech zmierza do jakiegoś określonego celu i niech służy do wykonania jakiegoś określonego planu.
Nie żądza czynu wciąż pobudza do ruchu tych ludzi i nie pozwala im spocząć, ale zwodnicze pozory i urojenia pędzą ich z miejsca na miejsce na podobieństwo szalonych, ponieważ i szaleni nie czynią niczego bez bodźca jakiejś nadziei, że coś zdobędą. Musi ich najpierw pobudzić do ruchu ponętna zjawa czczej rzeczy, której nicości i złudy obłąkany umysł nie jest w stanie rozpoznać. W taki też sposób każdego z tych ludzi, którzy wychodzą z domu, aby powiększać liczebność tłumu, czcze zjawy i urojenia wodzą wkoło po mieście, chociaż nie mają żadnej sprawy do załatwienia, a wschodzące słońce wypędza ich z łóżek.
Krążą po domach, do wielu bram kołaczą bez skutku, wielu pozdrawiają odźwiernych, wielu odpędza ich kijem, ale z nikim każdemu z nich nie jest łatwiej się spotkać niż z sobą w domu. Z tego zła rodzi się bardzo brzydki zwyczaj podsłuchiwania wszystkiego, ciekawe dowiadywanie się o najskrytszych sekretach, publicznych i osobistych, zbieranie nowinek, wiadomości o sprawach, których bezpiecznie nie można ani rozpowiadać, ani ich słuchać.
Photo art by Ron Germundson © |
XIII
To właśnie, jak mi się zdaje, miał na myśli Demokryt, kiedy zaczął w te słowa: „Kto chce żyć w pokoju, nie powinien zajmować się wieloma sprawami tak publicznymi, jak prywatnymi". Rzecz oczywista, że słowa powyższe wypowiada on w odniesieniu do zajęć bezużytecznych. Bo jeśli to są zajęcia obowiązkowe, to już nie tylko trzeba je spełniać, lecz także w nieograniczonej ilości trzeba je spełniać, tak w życiu publicznym, jak i prywatnym. Gdy jednak żadna święta powinność nie każe, należy się wstrzymać od działalności.
Kto bowiem wiele działa, często wydaje siebie na łup losowi, podczas gdy najlepiej jest jak najmniej narażać się losom, zawsze o nich pamiętać, nigdy im nie dowierzać. „Wybiorę się w podróż morską, jeżeli nie zajdzie jakiś wypadek", albo: „Zostanę pretorem, jeżeli nie stanie nic na przeszkodzie", albo: „Ubiję złoty interes, jeżeli nic nie pokrzyżuje mi planów". To dlatego właśnie powiadamy, że mądrego nie może nic spotkać wbrew jego oczekiwaniom. Nie znaczy to wcale, że wyłączamy mędrca od ludzkich przypadków, ale od ludzkich omyłek i błędów, ani też że wszystko układa mu się według jego pragnienia, ale że według jego przewidywania. Przewiduje zaś przede wszystkim, że coś może stać w poprzek jego zamiarom. Siłą rzeczy mniejsza jest przykrość z powodu zawiedzionego pragnienia, któremu nie w każdym wypadku obiecywałeś pomyślność.
Kto bowiem wiele działa, często wydaje siebie na łup losowi, podczas gdy najlepiej jest jak najmniej narażać się losom, zawsze o nich pamiętać, nigdy im nie dowierzać. „Wybiorę się w podróż morską, jeżeli nie zajdzie jakiś wypadek", albo: „Zostanę pretorem, jeżeli nie stanie nic na przeszkodzie", albo: „Ubiję złoty interes, jeżeli nic nie pokrzyżuje mi planów". To dlatego właśnie powiadamy, że mądrego nie może nic spotkać wbrew jego oczekiwaniom. Nie znaczy to wcale, że wyłączamy mędrca od ludzkich przypadków, ale od ludzkich omyłek i błędów, ani też że wszystko układa mu się według jego pragnienia, ale że według jego przewidywania. Przewiduje zaś przede wszystkim, że coś może stać w poprzek jego zamiarom. Siłą rzeczy mniejsza jest przykrość z powodu zawiedzionego pragnienia, któremu nie w każdym wypadku obiecywałeś pomyślność.
XIV
Powinniśmy także nabrać pewnej giętkości w postępowaniu, abyśmy zbyt uporczywie nie obstawali przy raz powziętych postanowieniach, ale się stosowali do wymagań okoliczności, w jakich los nas postawi, i nie obawiali się przy tym odmieniać ani swych planów, ani obranego kierunku. Pod tym jednak warunkiem, że nie damy się powodować lekkomyślności, tej wadzie, która jest największym wrogiem pokoju. Jak bowiem z jednej strony upór jest z konieczności zaprawiony goryczą i niepokojem, ponieważ los raz po raz coś od niego wymusi, tak z drugiej o wiele szkodliwsza jest lekkomyślność, ponieważ nigdzie nie znajduje dla siebie oparcia. A jedno i drugie nie sprzyja wewnętrznemu pokojowi: i nie chcieć niczego zmieniać, i nie móc niczego wytrzymać.
W każdym razie należy odrywać ducha od rzeczy zewnętrznych i przywoływać do wejścia w siebie. Niech w samym sobie pokłada nadzieję, niech samym sobą się cieszy, niech będzie zapatrzony we własne dobra, a w miarę swych sił niech się odwraca od cudzych i niech się samemu sobie poświęca, niech zobojętnieje na krzywdy, a nawet w samych nieszczęściach niech wyszukuje dodatnie strony.
Powinniśmy także nabrać pewnej giętkości w postępowaniu, abyśmy zbyt uporczywie nie obstawali przy raz powziętych postanowieniach, ale się stosowali do wymagań okoliczności, w jakich los nas postawi, i nie obawiali się przy tym odmieniać ani swych planów, ani obranego kierunku. Pod tym jednak warunkiem, że nie damy się powodować lekkomyślności, tej wadzie, która jest największym wrogiem pokoju. Jak bowiem z jednej strony upór jest z konieczności zaprawiony goryczą i niepokojem, ponieważ los raz po raz coś od niego wymusi, tak z drugiej o wiele szkodliwsza jest lekkomyślność, ponieważ nigdzie nie znajduje dla siebie oparcia. A jedno i drugie nie sprzyja wewnętrznemu pokojowi: i nie chcieć niczego zmieniać, i nie móc niczego wytrzymać.
W każdym razie należy odrywać ducha od rzeczy zewnętrznych i przywoływać do wejścia w siebie. Niech w samym sobie pokłada nadzieję, niech samym sobą się cieszy, niech będzie zapatrzony we własne dobra, a w miarę swych sił niech się odwraca od cudzych i niech się samemu sobie poświęca, niech zobojętnieje na krzywdy, a nawet w samych nieszczęściach niech wyszukuje dodatnie strony.
Komentarze
Prześlij komentarz