"Pisma Wybrane" -- Mikołaj Kopernik. O Tym, co wstrzymał Słońce a ruszył Ziemię
"Mikołaj Kopernik" -- Jan Matejko |
Korzystając z okazji, że dzisiaj wypada jedno z najważniejszych świąt państwowych Polski (obok jutrzejszego święta Konstytucji 3 Maja), a mianowicie: "Święto Flagi Polskiej", postanowiłam opublikować jakąś perełkę. Tak jakoś przyszła mi na myśl, a że blog ten zasadniczo opiera się na wiedzy filozoficznej, nie wyłączając sfery nauki, przypominając sobie dobre czasy na studiach, dokładniej rzecz biorąc wykłady z historii filozofii polskiej, pomyślałam aby podzielić się z wami ciekawym "listem" Mikołaja Kopernika, który wchodzi w skład jego pism wybranych - do papieża Pawła III.
List ten przesycony jest sporym ładunkiem emocjonalnym, jako iż Kopernik, usiłuje w kulturalny sposób wytłumaczyć głowie kościoła katolickiego, swoje powołanie naukowe oraz korzyści wynikające z pogłębiania wiedzy o Układzie Słonecznym, ale nie tylko... Zważywszy na to, przez ile lat dzieła Mikołaja Kopernika znajdowały się na indeksie Ksiąg Zakazanych, podczas gdy dzisiaj -- świat nauki, nie wyłączając samego Watykanu oraz części naukowej ciżby o kreacjonistycznym zacięciu rozsianej po świecie jak szarańcza -- wszyscy wokoło próbują doścignąć w odkryciach mistrza z Torunia, niestety z miernym rezultatem.
Osobiście -- ubolewam głęboko i szczerze -- przy każdej okazji, kiedy biorę do ręki pisma takich ludzi jak Kopernik, że w rozwoju ludzkości, tej najwspanialszej wspinaczce po kolejnych szczeblach wtajemniczenia w Naturę Rzeczy, wciąż tkwimy w mrokach spekulacji i zabobonów, zaś gro dokumentów o przełomowym dla świata znaczeniu, wciąż spoczywa w szczelnie zamkniętych archiwach, czy też najzwyczajniej nie jest tłumaczonych na żadne poza łaciną, języki, zaś wiedza zwykłych mieszkańców naszego globu, nadal oscyluje pomiędzy równikiem ignorancji a równoleżnikiem teorii wyssanych z palca.
O ileż dalej byśmy byli -- jako rodzaj ludzki -- gdyby na przestrzeni wieków umysły światłe takie jak Kopernik, nie musiały kłaniać się nisko przed ludźmi, którym wiedza pospólstwa nigdy nie była na rękę, o ileż dalej byśmy sięgali, poza chwilowe, nic nie warte układy i cele, gdyby Starożytność nie została zamknięta w szachu monoteizmu, zaś dokonania Renesansu i Oświecenia, mogły godnie rozwijać się na zaszczytnym miejscu, na równi z religią, która do dziś wydaje się mieć najwięcej praw i przywilejów.
Wiem, że tekst Kopernika zaledwie ociera się o dzisiejsze święto, lecz wychodząc z założenia, że Kopernik należy do najbardziej znanych Polaków na świecie -- a tak jest w istocie (czy nie zastanawia nikogo, że na równi z nim słynnym jest JPII? Jako że w Naturze zawsze winna panować równowaga, nie dziwi mnie to ani trochę) -- pomyślałam, że należy się mu chwila uwagi. Być może też nie wszyscy z was mieli okazję przeczytać ów list skierowany do papieża Pawła III. Tak czy owak, życzę wszystkim owocnej lektury i głębszego zastanowienia. Wolność ma wiele imion, tak w zrywach i deklaracjach politycznych, jak i sferze nauki.
Do Jego Świątobliwości, Papieża Pawła III
~ MIKOŁAJA KOPERNIKA ~
PRZEDMOWA
(do ksiąg o obrotach sfer niebieskich)
"Dobrze jestem tego świadom, Ojcze święty, że znajdą się tacy, którzy dowiedziawszy się, iż w tych oto księgach moich, jakie spisałem o obrotach sfer niebieskich, przyznaję pewne ruchy kuli ziemskiej, zaraz mnie i to moje twierdzenie wyśmieją. Nie do tego bowiem stopnia upodobałem sobie ten mój utwór, iżbym miał nie dbać, jaki sąd inni o nim wydadzą. A lubo wiem, że rozmyślania człowieka oddającego się filozofii dalekie bywają od mniemań ludzi pospolitych, gdyż jego zadaniem jest dochodzić prawdy we wszystkich rzeczach, o ile Bóg na to zezwoli rozumowi ludzkiemu, to jednak sądzę, że należy unikać mniemań odbiegających od rzeczywistości. Toteż, gdy w myśli sobie uprzytomniłem, za jaką to niedorzeczność będzie poczytywane moje twierdzenie o ruchomości Ziemi, przez tych mianowicie, którzy nieruchomość jej w pośrodku świata uznawali za prawdę stwierdzoną przekonaniem wielu stuleci, długo się wahałem, czy tę moją księgę zawierającą dowody owej ruchomości należałoby mi ogłaszać, czyli też może by wystarczyło, gdybym poszedł za przykładem pitagorejczyków i innych jeszcze, którzy tajników filozofii nie przekazywali na piśmie, lecz tylko ustnie, krewnym swoim i przyjaciołom, jak o tym świadczy list Lizysa do Hipparcha [1].
Ad: [1] Pitagorejczyk Hipparch (inny niż astronom tego nazwiska ) miał rzekomo zdradzić niektóre tajniki filozofii pitagorejskiej, co -- wierny przysiędze tej szkoły -- Lizys listownie gorzko mu wyrzuca. List ów, przez kilku filologów za apokryf uważany, znalazł Kopernik, bawiąc na studiach w Padwie, wśród zbioru epistolografów greckich, wydanego świeżo (1499 r.) w Wenecji i przetłumaczył go na język łaciński. Tłumaczenie to mamy w szczęśliwie dochowanym dotychczas autografie nieśmiertelnego dzieła, który obecnie zdobi bibliotekę hr. Nostitza w Pradze czeskiej. W dziele Kopernika O obrotach ciał niebieskich list ów tworzył dłuższy przypisek do jednego z rozdziałów I księgi, lecz przekreślony w autografie przez wydawców norymberskich, nie wszedł do tekstu pierwszej, norymberskiej z 1543 r. edycji. Ten szczegół, oraz inne jeszcze powinowate, wyszły na jaw dopiero po wykryciu istnienia autografu dzieła, około połowy XIX w.
Zdaje mi się zaś, że nie dlatego oni tak czynili, ażeby (jak to niektórzy sądzą) wiadomości te ukrywali zazdrośnie, ale ażeby odkrycia najwznioślejsze, zdobyte znacznym wysiłkiem myśli mężów znakomitych, nie poszły na wzgardę u tych, którzy albo odczuwają wstręt do nauk żadnego zysku nie przynoszących, albo też takich, którzy, mimo że nawoływaniem i przykładem innych pobudzani bywają do oddawanie się filozofii z zamiłowaniem, jednak z powodu tępoty umysłu pomiędzy filozofami wyglądają tak, jakby trutnie pomiędzy pszczołami.
To więc gdy rozważałem, obawa wzgardy, na jaką bym się wystawił z powodu nowości i niepojętości moich twierdzeń, ostrzegła mnie, ażebym gotowego dzieła całkiem zaniechał.
Pomnik K. pod Pałacem Staszica w Warszawie („Nicolao Copernico Grata Patria”) |
Wszelako moi przyjaciele mnie długo wahającego się i odmawiającego od myśli tej odwiedli, pomiędzy którymi był zwłaszcza Mikołaj Schomberg, kardynał kapuański, mąż głośny we wszystkich kierunkach wiedzy, a obok niego wielki mój miłośnik Tiedeman Giese, biskup chełmiński, mąż uprawiający bardzo gorliwie wszystkie nauki zarówno duchowne, jako i świeckie. Ten bowiem częstokroć mnie napominał i nieraz strofując nalegał, ażebym wydał i na światło dzienne wreszcie wypuścił tę oto księgę, która u mnie leżała w ukryciu nie tylko przez dziewięć lat, lecz już czwarte dziewięciolecie. O to samo nalegali inni jeszcze mężowie znakomici i bardzo uczeni, napominając mnie, ażebym dla takich obaw dłużej się nie wzbraniał oddać swojego dzieła na powszechny użytek matematyków. Mówili mi, że im bardziej niedorzeczną dla bardzo wielu wydawałaby się teraz ta moja nauka o ruchomości Ziemi, tym więcej podziwu i wdzięczności sobie zaskarbi, gdy w wydanych moich pismach zobaczą mgłę niepojętości rozwianą za pomocą najoczywistszych dowodów. Ulegając takim namowom oraz oddając się takiej nadziei, zezwoliłem wreszcie przyjaciołom, ażeby zajęli się tego dzieła wydaniem, czego od dawna sobie życzyli.
Zapewne jednak będzie to Waszej Świątobliwości mniej dziwne, że poważyłem się wydać te moje pisma, wyłożywszy przy ich układaniu tyle pracy, iż mogę bez obawy myśli swe o ruchomości Ziemi pisemnie ogłaszać, lecz owszem zechce się Wasza Świątobliwość dowiedzieć, skąd przyszło mi to na myśl, ażebym, sprzecznie z utartym mniemaniem matematyków, jako też niemal wbrew powszechnemu świadectwu zmysłów, śmiał wyobrażać sobie jakiś ruch Ziemi. Dlatego też nie będę Waszej Świątobliwości zatajał, że do rozmyślań nad odmiennym układem ruchu sfer niebieskich nie co innego mnie pobudziło, jak spostrzeżenie, że pod tym względem Matematycy sami ze sobą nie pozostają w zgodzie. Już bowiem co do ruchu Słońca i Księżyca tak dalece są w niepewności, że nie zdołali dostrzeżeniami ustalić nawet niezmiennej długości roku słonecznego.
Ponadto układając prawa ruchu tak owych dwóch, jako i pięciu pozostałych gwiazd błędnych, posługują się oni różnymi zasadami i przypuszczeniami, jako też niejednakowym uzasadnieniem ich ruchów i obiegów. Jedni mianowicie używają wyłącznie kół współśrodkowych, inni natomiast mimośrodkowych kół i epicyklów, czym jednak nie osiągają bynajmniej zamierzonego celu. Ci bowiem, którzy współśrodkowe przyjęli koła, lubo za pomocą nich zdołali wytworzyć niektóre ruchy jednostajne, nie potrafili jednak w ten sposób ustalić nic pewniejszego, co by się zgadzało ze zjawiskami na niebie. Ci znowu, którzy obmyślili koła
mimośrodkowe, jakkolwiek po większej części zdołali nimi dostrzegane ruchy gwiazd błędnych ilościowo wyjaśnić, przecież wśród swoich wywodów poczynili przypuszczenia, które wydają się sprzeczne z naczelnymi zasadami jednostajności ruchu. Nie zdołali też na owej podstawie wynaleźć rzeczy głównej, jaką jest postać świata, ani też rozpoznać symetrii jego części składowych. Lecz wydarzyło się im tak, jak gdyby ktoś pozbierał z różnych miejsc ramiona, nogi, głowę i inne członki, wyrysowane wprawdzie bardzo dobrze, ale nie ustosunkowane do jednego i tego samego ciała i sobie wzajem nie odpowiadające, a tak z nich wyobrażenie raczej potwora aniżeli człowieka wytworzył. Staje się więc widoczne, że w pochodzie swoich wywodów (zwanym metodą) musieli oni albo pominąć coś potrzebnego, albo też niepotrzebnie wprowadzić coś obcego, nie należącego do rzeczy, to zaś nie przytrafiłoby się im wcale, gdyby się byli na bezpiecznych oparli zasadach. Jeżeliby bowiem przyjęte przez nich hipotezy nie były zwodnicze, wszystkie wynikające z nich następstwa sprawdzałyby się niechybnie.
mimośrodkowe, jakkolwiek po większej części zdołali nimi dostrzegane ruchy gwiazd błędnych ilościowo wyjaśnić, przecież wśród swoich wywodów poczynili przypuszczenia, które wydają się sprzeczne z naczelnymi zasadami jednostajności ruchu. Nie zdołali też na owej podstawie wynaleźć rzeczy głównej, jaką jest postać świata, ani też rozpoznać symetrii jego części składowych. Lecz wydarzyło się im tak, jak gdyby ktoś pozbierał z różnych miejsc ramiona, nogi, głowę i inne członki, wyrysowane wprawdzie bardzo dobrze, ale nie ustosunkowane do jednego i tego samego ciała i sobie wzajem nie odpowiadające, a tak z nich wyobrażenie raczej potwora aniżeli człowieka wytworzył. Staje się więc widoczne, że w pochodzie swoich wywodów (zwanym metodą) musieli oni albo pominąć coś potrzebnego, albo też niepotrzebnie wprowadzić coś obcego, nie należącego do rzeczy, to zaś nie przytrafiłoby się im wcale, gdyby się byli na bezpiecznych oparli zasadach. Jeżeliby bowiem przyjęte przez nich hipotezy nie były zwodnicze, wszystkie wynikające z nich następstwa sprawdzałyby się niechybnie.
Jakkolwiek to co tutaj mówię jest może niezrozumiałe, to jednak w miejscu właściwym stanie się jasne. Otóż kiedy tak przez czas dłuższy rozważałem niepewność tradycji astronomów, odnoszącej się do jakości ruchów sfer niebieskich, przykra stawała mi się świadomość, iż filozofom nie był znany żaden pewniejszy układ ruchów w mechanizmie świata, który dla nas założony został przez najdoskonalszego i najlepszego z prawodawców, Stwórcę wszechrzeczy, a to pomimo, że tamci najdrobniejszym nawet szczegółom świata uwagę swą poświęcali. Dlatego to zadałem sobie trud przeczytania dzieł wszystkich filozofów, jakie zdołałem zebrać, ażeby wyśledzić, czy też który z nich kiedyś co do ruchów sfer innego może był zdania aniżeli ci, którzy po szkołach nauki matematyczne wykładali. I oto znalazłem najpierw u Cycerona, że Niketas mniemał, jakoby Ziemia się poruszała [2].
Ad: [2] Ciekawe to miejsce u Cycerona (Academ Quaest 4, 39) tak opiewa: „Niketas (Hiketas) z Syrakuz, według Teofrasta, jest zdania, że niebo, Słońce, Księżyc, gwiazdy, jako też wszystkie planety są nieruchome i że prócz Ziemi żadna rzecz w świecie się nie porusza, ona bowiem wirując z nadzwyczajną prędkością dookoła swojej osi wywołuje takie same zjawiska, jak gdyby wobec nieruchomej Ziemi całe niebo się obracało." Niektórzy sądzą, że to samo wypowiedział także Platon, atoli mniej wyraźnie.
Inni zaś sądzą, że Ziemia się porusza. Tak utrzymuje Filolaos pitagorejczyk, że mianowicie porusza się ona dookoła ognia po kole ukośnym, podobnie jak Słońce i Księżyc, Heraklejdes z Pontu, tudzież Ekfantos pitagorejczyk nadają Ziemi ruch wprawdzie niepostępowy, natomiast w rodzaju krętaka od zachodu na wschód dookoła własnego jej środka [3].
Ad: [3] Plutarch, Placita philos., 3, 13. - O wymienionych tu trzech filozofach greckich Filolaosie, Heraklejdesie i Ekfantosie zob. jeden z poprzednich przypisków.
~ Teoria Heliocentryczna ~ |
W tym znalazłszy podnietę, zacząłem także i ja o ruchomości Ziemi rozmyślać. A lub mniemanie takie wydawało się niedorzeczne, przecież, pamiętając, że innym przede mną było dozwolone wymyślać przeróżne kółka w celu wytłumaczenia zjawisk gwiazd błędnych, sądziłem, że także i mnie będzie wolno się przekonać, czy dopuściwszy pewien ruch kuli ziemskiej, nie dałoby się może dla obrotów sfer nieba wynaleźć bezpieczniejsze od szkolnych uzasadnienia.
I rzeczywiście, przyjąwszy dla Ziemi te ruchy, które poniżej wśród dzieła jej przypisuję, po licznych i długich dochodzeniach znalazłem wreszcie, że jeżeli ruchy pozostałych gwiazd błędnych zostaną przeniesione na obieg Ziemi i dla obiegu każdej z nich obliczone, wówczas nie tylko że zjawiska, jakie przedstawiają, okażą się prostym następstwem tego przypuszczenia, ale że zarówno kolejność wszystkich tych gwiazd i sfer oraz ich wielkość i same niebiosa w taki ujęte zostaną związek, iż w żadnym ich miejscu nie daje się nic przestawić bez wywołania zamieszania w innych miejscach, jako też w całości wszechświata. Dlatego to także w dzieła tego układzie takiego trzymałem się porządku, że w pierwszej księdze rozważam wszystkie położenia kręgów oraz te ruchy Ziemi, które jej naznaczam, tak że księga ta zawiera niejako ogólny ustrój wszechświata. W następnych zaś księgach porównuję ruchy pozostałych planet i kręgów z ruchem Ziemi, ażeby stąd można było wywnioskować, o ile ruchy te i zjawiska gwiazd dadzą się wytłumaczyć przypuszczeniem jej ruchomości. Nie wątpię, że bystrzejsi i uczeni matematycy przytakną mi, jeżeli -- czego filozofia przede wszystkim wymaga -- nie powierzchownie, ale gruntownie zechcą poznać i rozważyć to wszystko, co w dziele tym jako uzasadnienie swoich twierdzeń przytaczam. Ażeby zaś zarówno uczeni, jak i nieuczeni widzieli, że nie uchylam się od niczyjego sądu, wolałem te moje prace raczej Waszej Świątobliwości aniżeli komu innemu przypisać, ponieważ nawet i w tym odległym zakątku Ziemi, w którym żyję, Wasza Świątobliwość dostojeństwem swojego urzędu, jako też zamiłowaniem do wszystkich nauk, także matematycznych, za znakomitość jesteś uważany [4], tak że powagą Swą i rozkazem z łatwością możesz odeprzeć napaści potwarców, jakkolwiek, według przysłowia, na ukąszenie potwarcze nie ma lekarstwa.
Ad: [4] Paweł III, przed włożeniem tiary papieskiej Aleksander Farnese, był jednym z najwykształceńszych mężów swojego czasu. W astronomii posiadał rzeczywiście znaczne wiadomości, nabyte przeważnie od uczonego Neapolitańczyka Luca Gaurico, głośnego podówczas zarówno z głębokiej wiedzy, jak i z zagorzałego kultu astrologii wieszczbiarskiej.
Jeżeli zaś znajdą się może różni wielomówcy, którzy, pomimo że są nieukami w rzeczach matematycznych, przecież przywłaszczają sobie sąd co do nich, i z powodu jakiegoś miejsca w Piśmie św. źle naciągniętego na korzyść ich wyobrażeń, zechcą to moje dzieło łajać i napastować: tych sobie za nic ważę, tak, że nawet ich sąd jako niedorzeczny odrzucam. Wiadomo bowiem dobrze, że Laktancjusz, głośny skądinąd pisarz, lecz mierny matematyk, bardzo po dziecinnemu rozprawia o kształcie Ziemi, ośmieszając tych, którzy kulistość jej utrzymywali. Nie powinno więc zadziwiać, jeżeliby tacy także nas przedrwiwali. Rzeczy matematyczne dla matematyków są spisywane, którzy jak mniemam przekonają się, że i ta nasza praca odda przysługę Kościołowi, na którego czele obecnie Wasza Świątobliwość się znajdujesz. Gdy bowiem, nie tak znów dawno temu, za Leona X, podczas Soboru Laterańskiego, rozważana była sprawa poprawy kalendarza kościelnego, rzecz wówczas nie została załatwiona jedynie dlatego, że długości lat i miesięcy, tudzież ruchy Słońca i Księżyca jeszcze niedostatecznie wyznaczone zostały. Od owego to właśnie czasu oddawałem się bardziej szczegółowo tym badaniom, zachęcony do tego przez znakomitego męża Pawła, biskupa fossombroneńskiego [5], który wówczas sprawie tej przewodniczył. Co zaś w tej mierze osiągnąłem, to pozostawiam sądowi przede wszystkim Waszej Świątobliwości oraz wszystkich innych uczonych matematyków, ażeby zaś nie wydawało się, iż w dziele tym zapowiadam Waszej Świątobliwości więcej pożytku aniżeli potrafiłbym dotrzymać, przystępuję do rzeczy [6]".
Ad: [5] Paweł z Middelburga w Holandii (1445-1535), najpierw profesor astronomii na uniwersytecie w Padwie, później lekarz księcia Urbino, a wreszcie biskup w Fossombrone, gorliwy rzecznik sprawy poprawy kalendarza juliańskiego na V Soborze Laterańskim, zwołanym przez Juliusza II, a zakończonym za Leona X. Korespondencja pomiędzy nim a Kopernikiem zaginęła -- niestety -- bez śladu.
Ad: [6] Wspaniały ten list dedykacyjny do Pawła III ułożył Kopernik w czerwcu 1542 r., niespełna na rok przed swoją śmiercią (24 maja 1543).
Dołączam też w.w. Przedmowę do dzieła "O obrotach sfer niebieskich" |
~ PRZEDMOWA AUTORA ~
"Spośród licznych i rozmaitych nauk i sztuk zasilających umysł ludzki, zdaniem moim, te nade wszystko zasługują, ażeby im się poświęcić i oddać z całą usilnością, które mają za przedmiot rzeczy najpiękniejsze i najgodniejsze poznania. Takimi są nauki, których przedmiotem są cudowne obroty świata, biegi planet, ich wielkości i odległości, ich wschody i zachody oraz przyczyny innych zjawisk na niebie dostrzeganych, które ostatecznie całą budowę świata wyjaśniają. Cóż bowiem piękniejszego nad niebo, ponad to zbiorowisko wszystkich piękności, na co wskazują już same wyrazy caelum i mundus, z których drugi oznacza czystość i ozdobę, a pierwszy misterne sklepienie, od wielu filozofów dla swojej nadzwyczajnej wspaniałości widzialnym bóstwem nazwane. Otóż, jeżeli zechcemy oceniać nauki podług wartości przedmiotu, jakim się każda zajmuje, ta najpierwsze otrzyma miejsce, którą jedni astronomią, inni astrologią [7], wielu zaś spośród starożytnych szczytem nauk matematycznych nazywają.
Ad: [7] Wieki średnie piękną sztukę gwiaździarską zwały astronomią, bądź też astrologią, nie przywiązując bynajmniej do tego wyrazu znaczenia poniżającego, jakie tej zwodniczej nauce dziś słusznie nadajemy. Używano wyrazu astrologia w sensie podobnym, jaki obecnie mają wyrazy geologia, fizjologia itp.
Ona bowiem stojąc na czele nauk wyzwolonych, godna zaiste człowieka szlachetnie myślącego, wspiera się na wszystkich niemal częściach nauk matematycznych: arytmetyka, geometria, optyka, geodezja, mechanika i wszystkie jakie tylko mogą być inne, do niej się odnoszą. Jednakże skoro przeznaczeniem jest wszystkich nadobnych nauk odwodzić od zdrożności, a ku dobremu zwracać myśl ludzką, astronomia obok niewysłowionego powabu dla umysłu, skuteczniej od innych może tego dokazać. Któregoż bowiem z badaczy widok tych rzeczy, tak cudnie opatrznością boską urządzonych, oraz pilne nad nimi rozmyślanie i jakoby oswojenie się z nimi, nie zagrzeje do cnoty i nie przejmie podziwem dla Stwórcy wszechświata, w którym mieści się wszystko dobre i wszelka szczęśliwość? I nie bez przyczyny ów boski psalmista [8] mienił się ucieszonym w stworzeniach Boga i uradowanym w uczynkach rąk jego, że za ich pośrednictwem, jak gdyby za pomocą jakiego wózka, przenosimy się do rozmyślania o najwyższym dobru.
Ad: [8] Dawid, król i prorok.
Jak wielki zaś pożytek i ozdobę ta umiejętność przynosi powszechności, pomijając mnogie przysługi dla osób prywatnych, bardzo trafnie zauważył Platon, który w siódmej księdze traktatu o prawach, dlatego astronomię za nader szacowną naukę uważa, ponieważ za jej pomocą czas rozłożony porządkiem dni na miesiące i lata, tudzież na uroczystości i ofiary, czyni naród żywotnym i czujnym. Powiedział także Platon, że bardzo nierozsądnie myślałby ten, kto by utrzymywał, że astronomia człowiekowi mającemu się przykładać do którejkolwiek z wyższych nauk, nie jest potrzebna, i mniema, że wiele temu brakuje do dostojeństwa mędrca, kto ani o Słońcu, ani o Księżycu, ani o innych gwiazdach nie ma potrzebnych wiadomości.
Lecz ta boska raczej aniżeli ludzka umiejętność, badająca rzeczy najwznioślejsze, nie jest bez trudności, co widać najpierw stąd: iż wielu badaczy było pomiędzy sobą w niezgodzie co do jej zasad i przypuszczeń, hipotezami po grecku zwanych, którzy z tego powodu opierali się na niejednakowych podstawach.
Po wtóre stąd, że ruch gwiazd błędnych i obiegi innych gwiazd nie dawały się ścisłym rachunkiem wyznaczyć, ani też do gruntownego doprowadzić rozpoznania i dopiero po znacznym upływie czasu, licznymi dostrzeżeniami, rękami niejako kolejnych badaczy, przekazane zostały potomnym. Chociaż bowiem Klaudiusz Ptolemeusz, astronom aleksandryjski, dziwną biegłością i usilnością celniejszy od innych, z przeszło czterechsetletnich spostrzeżeń całą tę naukę do tyla wyczerpał, iż jakoby już nic nie pozostało czego by nie dotknął, widzimy jednak liczne zjawiska niezgodne z tymi, jakie z jego teorii wynikać powinny, a to skutkiem pewnych ruchów dopiero później odkrytych, a jemu jeszcze nieznanych. Stąd też i Plutarch, mówiąc o zwrotnikowym roku słonecznym, powiada, że „rozpoznanie ruchu gwiazd błędnych przekracza biegłość matematyków" [9].
Ad: [9] Plutarch, Quaest. Roman., 24.
Jakoż biorąc za przykład tenże sam rok, sądzę, że wielu zwątpiło o możności wyznaczenia dokładnego jego okresu. To samo należy rozumieć o okresach innych gwiazd błędnych. Ażeby jednak nie zdawało się, że tej trudności użyłem za pozór zaniechania pracy, spróbuję przy pomocy Boga, bez którego nic nie możemy, obszerniej ten przedmiot roztrząsnąć, zwłaszcza że tym więcej pomocy znajduję w swoim przedsięwzięciu, im większym przedziałem czasu poprzedzili mnie twórcy tej nauki, z których odkryciami także moje odkrycia niechaj mi będzie wolno w jedną całość połączyć. Prócz tego wyznaję, iż wiele rzeczy wyłożę odmiennie od dawniejszych, jakkolwiek moje wiadomości im zawdzięczam, jako tym, którzy do tego rodzaju badań drogę nasamprzód otworzyli".
Korzystając także ze sposobności-okazji, głośno i wyraźnie chciałabym nadmienić, że środowiska, które w dzisiejszych czasach -- głównie z Anglii czy też Niemiec -- śmią podważać polskie pochodzenie Mikołaja Kopernika, powinni porządnie pierd... się w łeb. Fakt historyczny, iż w czasach Mikołaja Kopernika Polska znajdowała się pod zbójeckim prawem rozbiorców, jeszcze nie daje prawa "przepisywania na kolanie" życiorysu i pochodzenia polskich uczonych i żadna, a zwłaszcza pro-rosyjska, czy pro-germańska propaganda nie ma prawa umniejszać dokonań tego wybitnego Polaka. Trzeba być chorym na umyśle, aby wyłącznie przez wzgląd na rozbiory, nadawać obce pochodzenie ludziom, którzy pod nimi żyli, nie z własnej ich woli. To tak, jakby Afgańczyków czy Irakijczyków nazywać Amerykanami, wyłącznie przez ich obecność i nadzór w ich kraju. Mam nadzieję, że ludzie światli na świecie nie dadzą się nigdy zmanipulować tego typu schizofrenicznym zagrywkom. W podobny też sposób -- obecnie -- próbuje się z Aleksandra Wielkiego czynić Persa a słowiańskie korzenie mieszać z irańskimi, jest to co najmniej tak samo "łyntelygentne" jak przypisywane Niemcom podczas II WŚ -- "aryjskie pochodzenie".
Ps: W niedalekiej przyszłości mam zamiar opublikować kolejne rozdziały dzieła Mikołaja Kopernika.