"Matka Ziemia i człowiek jako cząstka wszechnatury" (różni autorzy)


Matka Ziemia u Greków i Rzymian ~ Aleksander Krawczuk
(Artykuł zamieszczony w miesięczniku
"Po Ziemi" z listopada 2000 r.)


Pradawny obyczaj Greków i Rzymian nakazywał w pewnych szczególnych okolicznośœciach całować ziemię, by w ten sposób okazać jej swą miłośœć, szacunek, radoœść z powodu jej odzyskania lub dotknięcia. To ona przecież rodzi i żywi wszystkie istoty, a gdy te byt swój kończą, przyjmuje je do swego łona... Tak więc całuje ziemię grecki król Agamemnon, gdy powrócił do ojczyzny z wyprawy pod Troję. Całuje ziemię wyspy Feaków Odyseusz, gdy fale morskie tam go wyrzuciły po utracie okrętu, a także ziemię swej Itaki, kiedy dotarł do niej po wielu latach przygód i poniewierki.

Powie ktoœ, że to normalny, spontaniczny gest i odruch człowieka uratowanego lub znowu witającego swój kraj, zwyczaj obecny też w innych kulturach (np. tak całował onegdaj ziemię JPII po udanej podróży lotniczej). Dla Greka wszakże i dla Rzymianina sprawa miała wymiar głębszy i wręcz religijny. Wszystkie przecież mity głosiły, choć w różnych wersjach, że to Ziemia była bytem pierwszym i przez nikogo nie stworzonym, ona dała przez swój związek z Uranosem, czy Niobe, początek pokoleniom bogów oraz pośœrednio i kolejno każdej istocie. Ta wiara znalazła swój wyraz w opowieśœciach, kulturach, zwyczajach, wyobrażeniach ikonograficznych, nade wszystko zaśœ w powszechnym przekonaniu, że to ona jest wielką i najdawniejszą matką wszystkich - Gaja dla Greków, Terra Mater dla Rzymian. Kiedy poselstwo tych ostatnich wysłane z nad Tybru do wyroczni w Delfach jeszcze w czasach królewskich usłyszało, że władza przypadnie temu, kto pierwszy ucałuje matkę, Brutus natychmiast pojął właśœciwe znaczenie tych słów, pochylił się i ukradkiem pocałował ziemię; został wkrótce pierwszym w Rzymie konsulem republiki. Tę legendę znało w Rzymie niemal każde dziecko, jak u nas o Piaśœcie Kołodzieju i postrzyżynach Ziemowita. A to właśœnie tego typu legendy, nawet jeœli nikt nie daje im wiary w sensie dosłownym, kształtują podœświadomść i prawidłową postawę wobec wielu spraw.

A więc powtórzmy to raz jeszcze, w wyobrażeniach Greków i Rzymian Ziemia to bóstwo najstarsze i życiodajne, pramacierz, z niej wywodzi się wszystko. Z zupełnie odmiennym poglądem spotykamy się, rzecz to oczywista, w Biblii: ziemia, jak i wszystko inne, została stworzona przez Pana, jemu byt swój zawdzięcza, nie może więc być przedmiotem jakiegokolwiek kultu. Co więcej, została stworzona po to, by służyć człowiekowi wraz z każdą istotą. Powiedziane jest przecież w Księdze Rodzaju: Czyńcie sobie ziemię oddaną! Toteż ci, co wkraczali do Ziemi Obiecanej, nie witali jej pocałunkiem, była bowiem ich własnoœścią i sługą, a nie matką.

Jest rzeczą niesłychanie znamienną i ważną, że dopiero w obecnych czasach zmienia się nasz stosunek do Ziemi. Upowszechnia się pogląd i postawa starożytnych nie w tym sensie, byśœmy czynili z niej bóstwo, rozumiemy wszakże, iż stanowimy wraz z nią i wszystkim, co na niej istnieje, nierozerwalną i wzajem się warunkującą całośœć. Nie jesteśœmy zatem jej panami, lecz tylko cząstką wielkiego organizmu i nie wolno nam bezkarnie zakłócać jego funkcjonowanie. To œwzięte przykazanie ekologów, będzie w istocie tylko powrotem do antycznej postawy pokory wobec przyrody. Tytuły wielu znanych książek, typu "Symbiotyczna planeta" lub "Laboratorium Ziemia", mówią o tym same przez się. Aż tylu trzeba było wieków, by odkryć na nowo tak prostą prawdę i znowu, jak tamci sprzed tysiącleci, całować ziemię z szacunkiem należnym matce nas wszystkich - jak to czynił Agamemnon, Odyseusz i Brutus oraz wielu, wielu po nich ...



Hipoteza Gai
autor: Jakub Adamkiewicz (źródło)


„Dwadzieścia lat temu kiedy zaczynałem pisać tę książkę, miałem dość mgliste pęcie czym jest Gaja, i nie zastanawiałem się nad tym zbyt głęboko. Wiedziałem tylko, że Ziemia różni się od Wenus i Marsa zdumiewającą właściwością stałego utrzymywania warunków korzystnych dla zamieszkujących ją żywych istot. Miałem przeczucie, że właściwość ta nie wynika tylko z przypadkowego położenia naszej planety w Układzie Słonecznym, lecz wiąże się w jakiś sposób z obecnością życia na jej powierzchni”.

Tymi słowami rozpoczyna się trzecie wydanie popularnego dzieła Jamesa Lovelocka, Gaja. Książkę tą, choć początkowo nie spotkała się z nazbyt przychylnymi opiniami niektórych kręgów naukowców, obecnie określa się mianem kultowej. Szczególną popularnością cieszy się wśród ekologów, ponieważ zwraca się tu uwagę na współdziałanie wszystkich ekosystemów naszej planety w wymiarze globalnym. Wydaje się zatem, że układ ten jest bardzo wrażliwy na ludzką interwencję. Jednak w opinii Lovelocka szkodliwa działalność człowieka nie powinna wpłynąć na unicestwienie życia na Ziemi, a co najwyżej jego samego.

Pierwsza publikacja której tematem była hipoteza Gai wydana została w 1979 roku. W owych latach James Lovelock współpracował z NASA w projekcie badań dotyczących Marsa. Praca ta umożliwiła mu spojrzenie na Ziemię od zewnątrz, dzięki czemu dostrzegł w niej byt przypominający żywy organizm. Takie podejście do naszej planety jest łatwe do zaakceptowania, jeśli zastosuje się przytoczoną przez Lovelocka definicję życia, czyli „otwartego układu zdolnego do zmniejszania swej wewnętrznej entropii kosztem materii lub energii pobieranych z otoczenia, a następnie oddawanych na zewnątrz w formie zdegradowanej”. Jako że entropia kojarzy się z nieporządkiem, ową definicję można przedstawić prościej, jako układ dążący do uporządkowania, z którym wiąże się intensywny przepływ energii. W istocie Ziemia wydaje się być takim właśnie układem.

Gaja, zawdzięczająca swe imię greckiej Bogini Ziemi, nie jest przedstawiana jako świadoma istota, lecz raczej jako globalny byt, który stanowią wszystkie ożywione elementy planety, przekształcający otoczenie dla własnych, życiowych potrzeb, z samej natury swego istnienia. Przychodzi tu na myśl analogia do takich ziemskich mikroorganizmów, jak bakterie, które trudno podejrzewać o świadome działanie.

Na dowód istnienia Gai, Lovelock przytacza wiele zjawisk, zadziwiających z chemicznego punktu widzenia. Przykładem jest skład atmosfery ziemskiej. Występowanie w niej wolnego azotu czy tlenu nie byłoby możliwe, gdyby nie działalność biosfery. Podobnie pH planety miało by znacznie bardziej kwasowy charakter, lecz nasza biosfera wytwarza obecnie do 1000 megaton amoniaku rocznie, akurat tyle by neutralizować silne kwasy produkowane w wyniku naturalnego utleniania związków siarki i azotu. Inny ciekawy przykład wskazujący na istnienie kontroli procesów chemicznych niezbędnych do utrzymania życia na ziemi, jest wytwarzanie chlorku metylu w którym niewątpliwy udział mają morskie organizmy. Chlorek metylu jest substancją zdolną do niszczenia warstwy ozonowej, która w nadmiarze jest równie szkodliwa jak w przypadku jej niedoboru. Proces ten stanowi zatem element naturalnego procesu kontroli grubości warstwy ozonowej Ziemi.

Hipoteza Gai stała się inspiracją dla licznych badań naukowych dotyczących wpływu biosfery na procesy chemiczne i klimat naszej planety. Jednym z ciekawszych projektów naukowych było badanie zależności miedzy wzrostem glonów oceanicznych a klimatem. Rozważania owe prowadziły do wniosku, że działalność tych morskich organizmów ma wpływ na tworzenie się chmur, zwiększających chociażby albedo planety. Hipoteza Gai w przyszłości być może będzie jedną z podstawowych teorii wykładanych w szkołach, dlatego warto się z nią zapoznać. Najlepiej zatem sięgnąć do literatury, zwłaszcza do prac jej twórcy.




Hipoteza Gai ~ jest to sformułowana na początku lat siedemdziesiątych przez Jamesa E. Lovelocka teoria głosząca, że ziemskie warunki klimatyczne oraz skład atmosfery i litosfery są stabilizowane i modelowane dzięki działaniu organizmów żywych w sposób najbardziej sprzyjający istnieniu życia.

Biosfera, atmosfera, oceany i gleby tworzą jeden żywy organizm, nazwany przez niego Gają. Gaja jest największą formą życia, automatycznie optymalizującym się systemem; czy nazwać ją superorganizmem, to bardziej kwestia terminologii niż istoty zagadnienia. Zdolność do homeostatycznej regulacji jest nieodłączną cechą planety, na której istnieje życie. Naukowe rozstrzygnięcia stanowić będą jedynie potwierdzenie tej teorii świata. Gaja jest zatem systemem utrzymującym klimat w homeostazie. Samoregulacja klimatu i skład chemiczny środowiska są emergentnymi cechami Gai, która ewoluuje poprzez długie okresy homeostazy przedzielone nagłymi zmianami zarówno w świecie organizmów żywych, jak i w środowisku. Również naturalna selekcja organizmów stanowi element ewolucji Gai. W skrajnym sformułowaniu hipotezy Gai wytworzenie istoty rozumnej na drodze ewolucji również było jedną z prób stabilizacji warunków życia na Ziemi. Jedynie w ten sposób może się ono obronić przed zagrażającymi mu katastrofami kosmicznymi.

Tak skrajnie sformułowana hipoteza Gai nadaje biosferze Ziemi wymiar metafizyczny, staje się ona samoistnym bytem zdolnym do celowego działania. Bardziej umiarkowane (oryginalne) sformułowania podkreślają jedynie decydujący wpływ organizmów żywych na środowisko naturalne, pierwotnie (w prekambrze) przekształcający je tak, by było najbardziej sprzyjające istnieniu życia, później wpływ ten miałby stabilizować warunki klimatyczne na podobnym poziomie, pomimo znacznych zmian w strumieniu energii słonecznej docierającej do Ziemi. Sterującą rolę odgrywa produkcja i pochłanianie gazów (m.in. gazów cieplarnianych), głównie przez fitoplankton, mające cechy ujemnego sprzężeniu zwrotnego w układzie środowisko – organizmy żywe.
W tym miejscu nieuchronnie pojawia się pytanie o rolę człowieka. Jakkolwiek optymistycznie nie spojrzelibyśmy na ostateczne możliwości adaptacyjne Gai, to nie ulega kwestii, że dotychczasowa i obecna działalność człowieka jest przyczyną istotnych zmian w biosferze – wymierania i zmniejszania się populacji wielu gatunków. Spadek różnorodności życia na Ziemi i zanikanie naturalnych ekosystemów przybiera katastrofalny rozmiar.

Równowaga Gai może być zachwiana w przypadku wielkich kataklizmów, np. trzęsień ziemi czy zderzeń z wielkimi meteorytami, wybuchów superwulkanów. Do podobnego załamania może dojść także wskutek przerostu ludzkiej populacji w stosunku do ilości zasobów.

Do tej pory, w fanerozoiku, miało miejsce pięć „wielkich wymierań”:

1) ordowik – sylur (~435 mln lat);
2) dewon – karbon (~360 mln lat);
3) perm – trias (~250 mln lat) – najbardziej katastrofalne, wyginęło wtedy ponad 90% form życia;
4) trias – kreda (~200 mln lat);
5) kreda – trzeciorzęd (~65 mln lat) – najprawdopodobniej spowodowane impaktem asteroidy, m.in. wyginięcie dinozaurów. Dinozaury nie były w stanie obronić Ziemi przed zagrożeniem z kosmosu.

Oprócz powyższych wymierań miało miejsce szereg mniej ekstremalnych katastrof, z których ostatnia miała miejsce na przełomie paleocenu i eocenu (~38 mln lat temu).

Świadomość, że Gaja przetrwała niejednokrotnie wielkie globalne kataklizmy, pozwala mieć nadzieję, że i tym razem powróci do stabilności, odbudowując różnorodność życia i homeostazę, jak to już kilkakrotnie miało miejsce w historii tej planety. Chociaż, jak pisze L. Margulis: „ekspansja jednego gatunku zawsze musi skończyć się katastrofą, ponieważ żaden z nich nie może odżywiać się własnymi odpadami.” Ale to nie Gaja najbardziej ucierpi na naszej destrukcyjnej działalności, tylko my sami – równowaga biologiczna zostanie przywrócona – z nami lub bez nas…Gaja przetrwa – POMIMO obecności tak destruktywnego gatunku, jak Homo sapiens.




Człowiek jako cząstka natury  ~ Marek Aureliusz
Źródło: Świat, Człowiek i wartości.
Wybór tekstów filozoficznych dla szkół średnich,
oprac. Z. Czarnecki, Warszawa 1988.


Długość życia ludzkiego - to punkcik, istota - płynna, spostrzeganie - niejasne, zespół całego ciała - to zgnilizna, dusza - wir, los - to zagadka, sława - rzecz niepewna. Krótko mówiąc, wszystko, co związane z ciałem, to rzeka, co z duszą, to sen i mara. Życie - to wojna i przystanek chwilowy w podróży, wspomnieniem pośmiertnym - zapomnienie. Cóż więc może posłużyć za ostoję? Tylko jedno: filozofia. A ona zasadza się na utrzymywaniu naszego demona bez zmazy i szkody, aby był silniejszy nad przyjemność i cierpienie, by nic nie czuł bez rozwagi ani w sposób fałszywy i obłudny, by nie pragnął od nikogo niczego. I by wszystkie zdarzenia i losy przyjmował jako pochodzące skądś stamtąd, skąd sam przyszedł. A przede wszystkim, aby w każdym położeniu oczekiwał śmierci z otuchą w przeświadczeniu, że to nic innego, jak rozkład pierwiastków, z których każde stworzenie się składa.

Jeżeli zaś samym pierwiastkom nie straszna jest przemiana nieustanna jednego w drugi, dlaczego by się obawiać przemiany i rozkładu wszystkich? Przecież to dzieje się zgodnie z prawami natury. A nic nie jest złe, co jest zgodne z naturą. Hipokrates, który wiele chorób wyleczył, sam zachorował i umarł. Chaldejczycy przepowiedzieli śmierć wielu ludzi, następnie i ich przeznaczenie dosięgło. Aleksander i Pompejusz, i Gajus Cezar, którzy całe miasta tylekroć do gruntu zburzyli, a wiele dziesiątek tysięcy jeźdźców i pieszych w boju wybili, sami też raz ze świata precz poszli. Heraklit, który tyle nafilozofował o zniszczeniu świata przez ogień, dostał puchliny wodnej i gnojem okryty umarł. Demokryta zjadły wszy, inne wszy zaś Sokratesa.

Po cóż to? Wsiadłeś na okręt, użyłeś podróży, dobiłeś do portu. Wysiadaj! Jeżeli ku innemu życiu, to bogowie są i tam. Jeżeli zaś ku bezczuciu, to przestaniesz odczuwać przykrości i przyjemności i służyć naczyniu o tyle podlejszemu, o ile jest szlachetniejsze to, co mu służy. Nie działaj nigdy pod przymusem ani wbrew dobru publicznemu, ani bez rozwagi, ani w wewnętrznej rozterce. A myśl niech będzie prosta, bez sztucznych dodatków. Nie bądź ani gadatliwy, ani nie zajmuj się od razu zbyt wielu sprawami. Nadto bóg w tobie przebywający, niech będzie kierownikiem stworzenia o charakterze męskim, dojrzałego i znającego się na sprawach państwa Rzymianina i władcy, człowieka, który takie zajął stanowisko, jak człowiek oczekujący z wszelką gotowością znaku odwołującego go z życia, człowieka, który nie potrzebuje przysięgi ani żadnego świadka.

Nadto bądź ducha pogodnego nie miej potrzeby pomocy zewnętrznej i nie pożądaj spokoju takiego, którego tylko inni mogą ci użyczyć. Należy więc samemu się trzymać, a nie być podtrzymywanym. Jeżeli jest nam wspólna zdolność myślenia, to i wspólny jest rozum, na mocy którego· jesteśmy istotami myślącymi. A w takim razie wspólny jest rozum, który nam nakazuje coś czynić lub nie. A w takim razie i prawo mamy wspólne. A w takim razie jesteśmy współobywatelami. A w takim razie jesteśmy członkami jakiegoś organizmu państwowego. A w takim razie świat jest poniekąd państwem. Co bowiem innego mieć będzie na myśli ten, kto powie, że cały ród, ludzki tworzy wspólny organizm państwowy? Stamtąd to, z tego wspólnego państwa mamy i zdolność myślenia, i sądzenia, i poczucie prawa. Bo skądże by? Bo jak część nasza ziemska oddzieliła się od jakiejś ziemi, a to, co wilgotne, z innego pierwiastka, a i to, czym oddychamy, z. jakiegoś źródła pochodzi, i ciepłota, i to, co ogniste, z jakiegoś sobie właściwego źródła (nic bowiem z niczego nie pochodzi i w nic się nie obraca); tak więc i zdolność myślenia gdzieś musi mieć swój początek.

Należy zawsze mieć w pogotowiu dwa postanowienia, jedno: czynić jedynie to, co ci rozum królewski i prawodawczy nasuwa dla dobra ludzi, i drugie: zmienić sąd, gdy cię ktoś sprostuje i odwiedzie od jakiegoś mniemania. Zmiana ta jednak zawsze powinna wypływać jedynie z pewnego przekonania, że to jest słuszne, pożyteczne dla ogółu itd., a nie, że to jest miłe lub sławę przynieść może. Jeżeli obcy jest we wszechświecie ten, kto nie pojmuje, co w nim jest, nie mniej obcy i ten, kto nie rozumie, co się dzieje. Zbiegiem jest ten, kto ucieka od porządku społecznego, ślepy, kto cierpi na ślepotę wzroku myśli, żebrakiem, kto potrzebuje czegoś od innych, a nie znajduje w sobie tego, co jest pożyteczne dla życia. Wrzodem świata, kto oddziela się i usuwa spod praw wspólnej natury przez to, że nie jest zadowolony z losu. Jej on bowiem jest dziełem, która i ciebie wydała. Odpadkiem od społeczeństwa ten, kto duszę własną oddziela od duszy istot rozumnych, choć jest jedna.

Składam się z pierwiastka przyczyny i tworzywa. Ani jedno, ani drugie nie zmarnieje w nic, tak jak nie powstało z niczego. Każda więc moja cząstka przez przemianę przejdzie w jakąś cząstkę wszechświata. A owa znowu w inną jakąś cząstkę wszechświata się zmieni. I tak w nieskończoność. Taką to przemianą i ja powstałem, i moi rodzice, i tak wstecz w nieskończoność. A nic nie stałoby na przeszkodzie takiemu pojmowaniu, chociażby świat był urządzany w okresach ściśle odgraniczonych. Jak malutką cząstkę niezmierzonego i nieogarniętego czasu wymierzono każdemu! W mgnieniu oka bowiem znika w wieczności! Jak małą cząstkę wszechmaterii! Jak małą wszechduszy! Po jak małym zakątku całej ziemi się czołgasz! Mając to wszystko na myśli, nic nie uważaj za ważne, tylko to, byś działał zgodnie z kierunkiem swej natury, a znosił to, co z sobą przynosi wszechnatura.



O macierzyństwie Boga
~ Julianna z Norwich (1342 - ok. 1416)
Tłumaczyła Małgorzata Borkowska OSB

Julianna z Norwich (1342 - ok. 1416) jedna z najważniejszych przedstawicielek mistycyzmu chrześcijańskiego, nazwana przez Thomasa Mertona największą angielską mistyczką i teologiem, święta Kościoła anglikańskiego i starokatolickiego. Żyła jako rekluza, czyli zamurowana w swojej celi pustelnica. W czasie ciężkiej choroby, będąc już niemal na progu śmierci, miała serię widzeń mistycznych. Spisała je, dodając do nich komentarz. Całość dzieła nosi tytuł Objawienia Bożej Miłości (Revelations of Divine Love). Poniżej prezentuję kilka wybranych fragmentów z komentarzy Julianny, w których porównuje ona Bożą miłość do miłości matczynej, nazywając go Matką.

Rozdział LVIII



Bóg, błogosławiona Trójca, Byt wieczny, jak sam od bez-początku jest nieskończony, tak nieskończony był też Jego zamiar, aby stworzyć człowieka. (...) Bóg wszechmogący jest Ojcem naszej natury; i Bóg wszechwiedzący jest Matką naszej natury; w miłości i dobroci Ducha Świętego: wszystko to jeden Bóg, jeden Pan. A w tym połączeniu i zjednoczeniu jest naprawdę naszym Małżonkiem, a my Jego umiłowaną żoną, Jego piękną panienką; i na tę żonę On nigdy się nie gniewa. Bo mówi: "Ja kocham ciebie, a ty kochasz mnie, i nasza miłość nigdy się nie przepołowi".

(...) Wielka Moc Trójcy jest naszym Ojcem, a głęboka Mądrość Trójcy jest naszą Matką, a ogromna Miłość Trójcy jest naszym Panem.
(...) Druga Osoba, która jest naszą Matką co do naszej substancji, staje się naszą Matką również co do naszej duszy rozumnej. Bóg bowiem uczynił nas podwójnymi, dając nam substancję i naturę rozumną. Substancja to nasza część wyższa, i otrzymujemy ją od naszego Ojca, Boga Wszechmogącego; Druga Osoba Trójcy jest naszą Matką co do natury, przez stworzenie naszej substancji; w Nim jesteśmy ugruntowani i zakorzenieni. I On też jest naszą Matką co do miłosierdzia, przez przyjęcie na siebie naszej części zmysłowej. I tak nasza Matka działa dla nas na różne sposoby, a w Niej nasze części trwają zjednoczone. Bo w naszej Matce wzrastamy i rozwijamy się, a Ona w miłosierdziu odnawia nas i odradza. Tak działa nasza Matka przez miłosierdzie dla wszystkich swoich dzieci.

(...) Tak więc w naszym Ojcu, Bogu wszechmogącym, mamy istnienie; i w naszej Matce z miłosierdzia mamy odrodzenie i odnowienie; w Nim bowiem nasze części scalają się i powstaje człowiek doskonały; a nagroda i dar łaski Ducha Świętego prowadzi nas do pełni.

(...) A substancja nasza jest w naszym Ojcu, Bogu wszechmogącym; i substancja nasza jest w naszej Matce, Bogu wszechwiedzącym.


Rozdział LX


Nasza dobra Matka, nasza łaskawa Matka - bo Bóg chce być nam Matką we wszystkim - zakłada fundament swych dzieł pokornie i łagodnie w łonie Dziewicy. (A to pokazał w pierwszym widzeniu, kiedy przedstawił oczom mojego umysłu tę pokorną Dziewicę w takiej prostej postaci, jak kiedy poczęła). To znaczy: nasz wielki Bóg jest najwyższą Mądrością; i w tym niskim miejscu przygotował Go i oblekł w nasze biedne ciało, aby sam we wszystkim spełnił posługę i urząd macierzyństwa.

Posługa matki jest najbliższa, najpilniejsza i najprawdziwsza; najbliższa jest z natury; najpilniejsza, bo jest z miłości; najpewniejsza, bo jest z prawdy. Tej posługi nikt nie może ani nigdy nie powinien spełniać, tylko Ona jedna. Wiemy, że wszystkie nasze matki rodzą nas na ból i śmierć; a oto nasza najprawdziwsza Matka, będąca Wszechmiłością - rodzi nas na radość i nieskończone życie: niech będzie błogosławiona! Tak to żywi nas w sobie w miłości; i działa aż do pełni czasów, w której zechce znieść najcięższe męki i najgorszy ból.

To piękne słowo "matka" tak jest słodkie i tak bliskie naturze, że nikogo tak prawdziwie nie określa jak Tę, która jest Jego (boga) i naszą prawdziwą Matką. Właściwościami macierzyństwa są przyrodzona miłość, mądrość i umiejętność, i jest ono dobre; bo chociaż nasze cielesne rodzenie się jest czymś małym, niskim i prostym w porównaniu z rodzeniem się duchowym, jednak to On dokonuje tego w stworzeniach, przez które się to dzieje. Naturalna, kochająca matka, która zna i rozumie potrzeby swojego dziecka, pielęgnuje je czule, jak tego wymaga natura i funkcja macierzyństwa. A kiedy ono wzrasta w lata, matka zmienia sposób działania, ale nie zmienia miłości.


Rozdział LXI



(...) Matka może znosić, żeby dziecko upadało czasem i doznawało różnych rodzajów bólu, dla jego własnego pożytku; ale nigdy nie znosi, żeby do dziecka zbliżało się jakieś niebezpieczeństwo, gdyż kocha. A chociaż nasza ziemska matka czasem nie może nas uratować od zguby, to nasza Matka niebieska, nie może znieść, żebyśmy my, Jej dzieci, zginęli: bo On jest Wszechmocą, Wszechmądrością, Wszechmiłością - nikt jak On jeden - niech będzie błogosławiony!

(...) Ale często, kiedy oglądamy nasze upadki i naszą nędzę, jesteśmy tak przerażeni i tak się wstydzimy, że miejsca sobie nie możemy znaleźć. Ale nasza uprzejma Matka nie chce, żebyśmy wtedy uciekali, bo nic Go bardziej nie brzydzi. Ale chce, żebyśmy postąpili, jak przystoi dziecku: ono, kiedy się zrani albo się czegoś boi, biegnie szybko do matki po pomoc, biegnie z całych sił. Tak właśnie chce On, abyśmy i my zrobili, jak pokorne dziecko, mówiące: "Moja dobra Matko, moja łaskawa Matko, moja ukochana Matko, zmiłuj się nade mną; oto się ubrudziłem i nie jestem już podobny do ciebie, a nie mogę tego w żaden sposób naprawić bez twojej pomocy i łaski". A jeśli nawet nie czujemy natychmiast ulgi, musimy być pewni, że On postępuje jak mądra matka. Bo jeśli widzi, że pożyteczniej będzie dla nas żałować i płakać, znosi tę konieczność, z litością i zmiłowaniem, z miłości. I chce, żebyśmy wtedy postępowali jak dzieci, które z natury coraz bardziej ufają miłości matki, czy to w szczęściu, czy w utrapieniu.


Rozdział LXIII



(...)  A jednak nie przeraża nas to, najwyżej tyle, ile przerażenie może nam pomóc; ale pokornie wzdychamy do naszej najdroższej Matki, a On pokropi nas swoją cenną krwią i uczyni naszą duszę miękką bardzo i łagodną, i uzdrowi nas całkowicie przez upływ czasu, tak właśnie, jak to może przynieść Jemu najwięcej chwały, a nam najwięcej radości bez końca. A tej pięknej i słodkiej pracy nigdy On nie zaprzestanie ani nie przerwie, aż wszystkie Jego ukochane dzieci narodzą się i wychowają.

(...) Piękna i słodka jest nasza niebiańska Matka oczom naszych dusz; cenne i cudne są w oczach naszej niebiańskiej Matki jej pełne wdzięku dzieci, z łagodnością i pokorą, i wszelkimi pięknymi cnotami, które z natury należą do dzieci. Bo z natury dziecko nie wątpi w miłość matki, z natury dziecko nie ośmiela się nic robić samo, z natury dziecko kocha matkę i wszystkie inne dzieci. To są te piękne cnoty, wraz z innymi podobnymi, którymi służymy naszej niebiańskiej Matce i które się Jej podobają.

I zrozumiałam, że nie ma w tym życiu wyższego stanu nad dzieciństwo, z jego słabością i brakiem mocy i rozumu, aż do czasu, kiedy nasza łaskawa Matka wprowadzi nas do radości Ojca. A wtedy zaiste będzie nam znany sens tych słodkich słów, kiedy mówi: "Wszystko będzie dobrze, a ty sama zobaczysz, że wszystko skończy się dobrze". A wtedy radość naszej Matki, odnowi się w radości Boga; i ten nowy początek trwać będzie bez końca, nowy początek.

I tak zrozumiałam, że wszystkie Jego błogosławione dzieci, które pochodzą od Niego wedle natury, zostaną przyprowadzone znowu do Niego przez łaskę.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

"Persian Mythology, Gods and Goddesses" (Part I)

△ Yazidis ~ Ancient People Who Worship the Angels! ▼

Świat jest pełen symboli: K (Część II)