"Wojna domowa myśli ze zdrowym rozsądkiem" ~ Hannah Arendt. Część I
Jest to podrozdział z książki: "Myślenie"
Przekład: Hanna Buczyńska-Garewicz
Wyd. Czytelnik
Warszawa 2002
"Przybrać kolor śmierci" -- tak istotnie musi być odbierane przez zdrowy rozsądek zwykłych ludzi oderwanie filozofa i styl bycia profesjonalisty, który poświęcił całe swe życie myśleniu, monopolizując i absolutyzując jedną z wielu umiejętności ludzkich, skoro normalnie poruszamy sie w świecie, w którym najradykalniejszym doświadczeniem znikania jest śmierć i w którym wycofanie się z obszaru zjawisk jest umieraniem. Fakt, że zawsze -- lub przynajmniej od czasów Parmenidesa -- byli ludzie, którzy wybierali ten sposób życia świadomie, a zarazem bez zamiaru popełnienia samobójstwa, wskazuje, że odczucie pokrewieństwa ze śmiercią nie pochodzi jednak z samej aktywności myślowej ani z doświadczenia myślącego ego. To raczej zdrowy rozsądek filozofa, jego istnienie jako "człowieka jak ty i ja", jest tym, co mu uświadamia, że jest on "nie w porządku", gdy oddaje się myśleniu. Nie jest immunizowany na potoczą opinię, należy mimo wszystko do "powszechności" ludzkiej i to jego własne poczucie realności czyni go podejrzliwym wobec czynności myślenia. A skoro myślenie samo przez się jest nieużyteczne wobec argumentów opinii potocznej i jej domagania się "sensowności" poszukiwania sensu, to filozof jest skłonny do dawania odpowiedzi w terminach zdroworozsądkowych, które w tym celu po prostu odwraca. Jeśli zdrowy rozsądek i powszechna opinia utrzymują, że "śmierć jest największym złem", to filozof odczuwa pokusę (od czasów Platona, gdy śmierć była rozumiana jako oddzielenie duszy od ciała), by powiedzieć odwrotnie: "Śmierć jest boska, jest dobrodziejstwem dla filozofa, gdyż rozrywa jedność duszy i ciała", a więc uwalnia od bólu cielesnego i od przyjemności, czyli od obu rzeczy, które utrudniają aktywność myślową, tak jak świadomość organów utrudnia ich prawidłowe funkcjonowanie. Cała historia filozofii, opowiadająca nam tak wiele o przedmiotach myśli, a tak mało o procesach myślenia i o doświadczeniu myślącego ego, jest migawkowym obrazem wewnętrznej walki pomiędzy ludzkim zdrowym rozsądkiem, czyli szóstym zmysłem, który dopasowuje nasze pięć zmysłów do zwykłego świata, a ludzką zdolnością myślenia i potrzebą rozumu, które skłaniają człowieka do wycofania się ze świata.
Filozofowie interpretowali tę wewnętrzną walkę jako naturalną wrogość "wielu" i ich opinii wobec "nielicznych", i ich prawdy. Lecz mało jest faktów, które mogłyby potwierdzić taką opinię. Oczywiście, jest proces Sokratesa, który prawdopodobnie był dla Platona inspiracją do końcowej uwagi zawartej w metaforze jaskini (gdy filozof wraca ze swego samotnego lotu w niebie idei do ciemności jaskini i towarzystwa ludzi), że "wielu", gdyby tylko mogło, złapałoby w swe ręce tych "nielicznych" i zabiło ich.
Takie rozumienie procesu Sokratesa przewija się przez historię filozofii i występuje też Hegla. Jednakże, pomijając nawet kwestię paru wątpliwości, jakie może budzić Platońska wersja owego wydarzenia, jest faktem, że trudno znaleźć dużo przykładów, gdy "wielu" z własnej inicjatywy wypowiadałoby wojnę filozofom. Jeśli idzie o "nielicznych" i "wielu", to było raczej odwrotnie. To filozof z własnej woli opuszcza świat ludzi i powiada tym, których pozostawił, że powinni przestać ufać swym zmysłom, które ich mamią, oraz poetom, którym wierzą, natomiast powinni używać własnego umysłu, gdyż najgorzej jest zadowalać się przyjemnością zmysłową i żyć w stadzie. Wydaje się raczej oczywiste, że masa nie może nigdy przypominać filozofa, lecz to nie znaczy, jak mówił Platon, że ci, którzy zajmują się filozofią, koniecznie muszą być oskarżeni i prześladowani przez "wielu", "jak człowiek, który dostaje się między dzikie zwierzęta" (a Gandhi? a Jeszua? a Lennon? a Oriana Fallaci? ~ B.Silver).
Życie filozofa jest samotne, lecz jest to samotność wybrana z własnej woli. Platon opisując warunki sprzyjające rozwojowi daru filozofowania w "najszlachetniejszych naturach" nie wymieniał wśród nich wrogości wobec "wielu". Mówił raczej o "wygnaniu", o "wielkim umyśle urodzonym w małym państwie, którego drobne sprawy są niewarte uwagi", oraz o innych okolicznościach, jak np. złe zdrowie, odcinających szlachetne natury od spraw publicznych. Jednakże odwrócenie sytuacji, polegające na traktowaniu wojny pomiędzy myślą i zdrowym rozsądkiem jako wyniku zwrócenia się "nielicznych" przeciw "wielu", też jest dalekie od prawdy, choć może wydawać się prawdopodobniejsze i lepiej udokumentowane niż tradycyjna mania prześladowcza filozofa, szczególnie ze względu na domaganie się przez filozofa rządów. Najtrafniejszym wyjaśnieniem walki pomiędzy zdrowym rozsądkiem i "profesjonalnym" myśleniem jest sprawa już poprzednio poruszona (czyli fakt, że mamy tu do czynienia z wojną domową), niewątpliwie bowiem pierwszą osobą świadomą wszystkich zastrzeżeń, jakie zdrowy rozsądek ma przeciw filozofii, jest sam filozof. A Platon tam, gdzie nie zajmuje się zaletami filozofa, odrzuca ze śmiechem pytanie, czy człowiek zajęty sprawami boskimi w równej mierze nadaje się do spraw ludzkich.
Śmiech raczej niż wrogość jest reakcją "wielu" na zajęcia filozofa i jawną nieużyteczność jego spraw. Jest to śmiech niewinny i nie mający w sobie nic z ośmieszania przeciwników w poważnych walkach, gdy rzeczywiście staje się on skuteczną bronią. Jednakże Platon, który w Prawach występował przeciw wszelkim próbom ośmieszania obywateli, w każdym śmiechu lękał się ośmieszenia. Najistotniejszym w tej sprawie są nie fragmenty dialogów politycznych -- Państwo i Prawa -- zwrócone przeciw poezji i komediantom, lecz powaga, z jaką opowiada on historię trackiej wieśniaczki wybuchającej śmiechem na widok Talesa wpadającego do studni, w chwili gdy był zaprzątnięty oglądaniem ciał niebieskich, i mówiącej, że jest on dość mądry by znać niebo, lecz nie zauważa tego, co ma pod nogami. I Platon dodaje: "Na taką samą kpinę wystawia się każdy, kto się filozofii oddaje" (Platon, Teajtet, 174b).
Osobliwe, że w całej historii filozofii tylko Kant, który był tak wolny od wszystkich przywar filozofów, wpadł na to, że dar myśli spekulatywnej przypomina dar, "którym Junona uhonorowała Tejrezjasza, oślepiając go, aby dać mu zdolność proroctwa". Kant wiedział, że znajomość z innym światem może "zostać osiągnięta tylko przez utratę poczucia pewnych potrzeb obecnego świata". W każdym razie Kant wydaje się jedynym filozofem dostatecznie wolnym, aby przyłączyć się do śmiechu zwykłego człowieka. Zapewne nieświadom Platońskiej historyjki o trackiej dziewczynie opowiadał on wesoło identyczną historyjkę o Tycho de Brahe i woźnicy: astronom zaproponował, że znajdą najkrótszą drogę nocą patrząc na gwiazdy, na co woźnica odpowiedział: "Mój drogi panie, może pan wie wiele o ciałach niebieskich, ale na ziemi jest pan zwykłym głupcem".
Osobliwe, że w całej historii filozofii tylko Kant, który był tak wolny od wszystkich przywar filozofów, wpadł na to, że dar myśli spekulatywnej przypomina dar, "którym Junona uhonorowała Tejrezjasza, oślepiając go, aby dać mu zdolność proroctwa". Kant wiedział, że znajomość z innym światem może "zostać osiągnięta tylko przez utratę poczucia pewnych potrzeb obecnego świata". W każdym razie Kant wydaje się jedynym filozofem dostatecznie wolnym, aby przyłączyć się do śmiechu zwykłego człowieka. Zapewne nieświadom Platońskiej historyjki o trackiej dziewczynie opowiadał on wesoło identyczną historyjkę o Tycho de Brahe i woźnicy: astronom zaproponował, że znajdą najkrótszą drogę nocą patrząc na gwiazdy, na co woźnica odpowiedział: "Mój drogi panie, może pan wie wiele o ciałach niebieskich, ale na ziemi jest pan zwykłym głupcem".
Zakładając, że filozof nie potrzebuje "tłumu", aby wiedzieć o swej "głupocie", ponieważ zdrowy rozsądek, który posiada jak wszyscy ludzie, daje mu czujność pozwalającą wyprzedzić ich śmiech, jednym słowem, zakładając, że to, z czym mamy do czynienia, jest wojną domową, która toczy się w umyśle samego filozofa, pomiędzy zdrowym rozsądkiem i spekulatywnym myśleniem, rozważmy nieco bliżej pokrewieństwo pomiędzy filozofią a śmiercią.
Jeśli spojrzymy na to z perspektywy świata zjawisk, świata, w którym pojawiamy się z chwilą narodzenia i znikamy z niego z chwilą śmierci, to pragnienie wiedzy o tym wspólnym środowisku i gromadzenie jej jest czymś naturalnym. Ze względu zaś na potrzebę naszego myślenia do transcendowania tego świata, odwracamy się od niego. Mówiąc metaforycznie, znikamy z tego świata i to może być rozumiane -- z perspektywy naturalnego i zdroworozsądkowego rozumowania -- jako antycypacja naszego ostatecznego odejścia, czyli naszej śmierci.
Platon tak to opisał w Fedonie: widziany z perspektywy wielu filozof nie robi nic innego, jak tylko dąży ku śmierci, a więc może się im także wydawać, że dla filozofa najlepiej jest umrzeć. I sam Platon nie ma pewności, czy ta potoczna opinia jest błędna. "Prawdziwy filozof", czyli ktoś, kto spędza całe swoje życie na myśleniu, ma dwa pragnienia: być wolnym od wszystkich zajęć i obowiązków, a w szczególności od trosk cielesnych, gdyż ciało i jego potrzeby zawsze mu stoją na zawadzie, oraz móc żyć tam, gdzie sprawy ważne dla myślenia, jak prawda, sprawiedliwość i piękno, byłyby równie łatwo dostępne i równie realne, co rzeczy spostrzegane zmysłowo. Nawet Arystoteles przypominał czytelnikom o "wyspach błogosławionych", które są błogosławione, ponieważ ludzie tam "nie będą potrzebowali niczego i żadna rzecz nie będzie miała żadnego pożytku, a pozostanie tylko myślenie i kontemplacja, czyli to, co nawet teraz nazywamy wolnym życiem". Jednym słowem, ten obrót, jaki dokonuje się w myśleniu, nie jest w żadnym wypadku bezbolesnym przedsięwzięciem. W Fedonie następuje całkowite przewartościowanie: ludzie, którzy w sposób naturalny starają się zapomnieć o śmierci jako o najgorszym złu, tu zwracają się ku niej jako ku najwyższemu dobru.
Wszystko to oczywiście jest wyrażone w języku metaforycznym. Filozofowie nie słyną z samobójstw, nawet jeśli utrzymują, jak Arystoteles, że ten kto chce znaleźć przyjemność, powinien albo filozofować, albo porzucić życie, ponieważ wszystko inne jest głupim gadaniem i nonsensem. Lecz metafora śmierci lub raczej metaforyczne odwrócenie życia i śmierci -- to bowiem, co zazwyczaj nazywamy życiem, tu jest śmiercią, a co nazywamy śmiercią, jest życiem -- nie jest arbitralne, choć można je uznać za dramatyczne. Jeśli myślenie ustanawia swe własne warunki, domagając się niewidzenia tego, co zmysłowo dane, czyni to po to, by dalekie mogło się ukazać. Mówiąc zwięźle, w przysłowiowym roztargnieniu filozofa nieobecne jest wszystko, co faktycznie obecne, ponieważ coś faktycznie nieobecnego pojawia się w jego umyśle, a wśród rzeczy nieobecnych znajduje się również ciało filozofa. Zarówno filozoficzna niechęć do polityki -- mówiąc słowami Platona, "do drobnych spraw ludzkich" -- jak i wrogość filozofa wobec ciała niewiele mają wspólnego z indywidualnym nastawieniem czy przekonaniem; stanowią one istotę doświadczenia. Kiedy myślisz, nie jesteś świadom swego ciała -- właśnie ze względu na to doświadczenie Platon przypisywał duszy nieśmiertelność, gdy tylko odłączy się ona od ciała, a Kartezjusz konkludował, że "dusza może myśleć bez ciała, natomiast tak długo, jak dusza jest związana z ciałem, jej funkcjonowanie może być zakłócone przez zły stan organów cielesnych".
Mnemozyna, Pamięć, jest matką Muz, a przypominanie, najczęstsze i zarazem najbardziej podstawowe doświadczenie myślowe, ma do czynienia z rzeczami nieobecnymi, które zniknęły z zasięgu zmysłów. Jednakże nieobecność, która została przywołana i jest obecna w moim umyśle -- osoba, zdarzenie, pomnik -- nie może pojawić się moim zmysłom, gdyż pamięć nie ma zdolności czarnoksięskich. Bez zdolności wyobraźni, która uobecnia w niezmysłowy sposób to, co nieobecne, która przekształca przedmioty zmysłowe w obrazy, żaden proces ani żaden ciąg myślowy nie byłyby w ogóle możliwe. Tak więc myślenie jest "nie w porządku" nie tylko dlatego, że zatrzymuje wszystkie inne rodzaje aktywności niezbędne dla życia i przeżycia, lecz ponieważ odwraca zwykłą relację: to, co jest blisko i pojawia się bezpośrednio naszym zmysłom, staje się dalekie, natomiast to, co odległe, jest rzeczywiście obecne. Myśląc, nie znajduję się tu, gdzie się rzeczywiście znajduję: jestem otoczony nie przez obiekty zmysłowe, lecz przez obrazy, które są dla innych niewidoczne. Jest to tak, jakbym się wycofał w jakiś nie istniejący kraj, w kraj niewidzialnego, którego bym nie znał, gdybym nie miał zdolności przypominania i wyobrażania. Myślenie unicestwia czasowe i przestrzenne odległości. Mogę antycypować przyszłość, myśleć o niej, jakby była już obecna, i mogę pamiętać przeszłość, jakby jeszcze nie zniknęła.
Skoro czas i przestrzeń w zwykłym doświadczeniu nawet nie mogą być pomyślane bez continuum, które rozciąga się od tego, co bliskie, do tego, co dalekie, od t e r a z do przyszłości i przeszłości, od t u do dowolnego punktu, na lewo, na prawo, w przód, w tył, powyżej i poniżej, to można z pewną słusznością powiedzieć, że nie tylko odległość i oddalenie, lecz także same czas i przestrzeń znikają w procesie myślowym. O ile chodzi o przestrzeń, to nie znam filozoficznej czy metafizycznej koncepcji, którą dałoby się odnieść do tego doświadczenia; mam jednak pewność, że w filozofii średniowiecznej nunc stans staje się symbolem wieczności, symbolem nunc aeternitatis (Duns Szkot), gdyż był to najbardziej przekonujący opis doświadczenia występującego w medytacji i kontemplacji, czyli w dwóch rodzajach myślenia znanych chrześcijaństwu.
Chcę teraz mówić o "odzmysłowionych" obiektach zmysłowych, czyli o niewidzialnym, należącym do świata zjawisk, które chwilowo zniknęły z pola percepcji lub jeszcze się w nich nie pojawiły i są nam uobecnione przez pamięć lub antycypację. O tej sytuacji opowiada historia Orfeusza i Eurydyki. Orfeusz schodzi do Hadesu, by odzyskać swą zmarłą żonę, i dostaje odpowiedź, że może ją otrzymać z powrotem pod warunkiem, że nie odwróci się, aby na nią popatrzeć, gdy będzie za nim szła. Orfeusz obejrzał się i Eurydyka zniknęła.
Precyzyjniej niż w jakimkolwiek technicznym języku ten stary mit mówi o tym, co dzieje się w momencie, gdy proces myślowy ustaje w świecie zwykłego życia -- wszystko, co niewidzialne, znika znów. Mit ten dotyczy pamięci, a nie antycypacji. Zdolność antycypacji przyszłości w myśli wyprowadzona jest ze zdolności pamięci, która z kolei pochodzi z jeszcze bardziej elementarnej umiejętności "odzmysławiania" i uobecniania tego, co fizycznie nieobecne. Zdolność do tworzenia w umyśle fikcyjnych tworów, takich jak jednorożec czy centaur, lub fikcyjnych bohaterów opowieści -- zdolność nazywana czasem "wytwarzającą" wyobraźnią -- jest faktycznie całkowicie zależna od odtwarzającej imaginacji; w "wytwarzającej" wyobraźni elementy ze świata widzialnego są odmiennie ułożone i jest to możliwe dzięki temu, że elementy, którymi tak swobodnie operujemy, przeszły poprzednio przez "odzmysławiający" proces myślenia.
Chcę teraz mówić o "odzmysłowionych" obiektach zmysłowych, czyli o niewidzialnym, należącym do świata zjawisk, które chwilowo zniknęły z pola percepcji lub jeszcze się w nich nie pojawiły i są nam uobecnione przez pamięć lub antycypację. O tej sytuacji opowiada historia Orfeusza i Eurydyki. Orfeusz schodzi do Hadesu, by odzyskać swą zmarłą żonę, i dostaje odpowiedź, że może ją otrzymać z powrotem pod warunkiem, że nie odwróci się, aby na nią popatrzeć, gdy będzie za nim szła. Orfeusz obejrzał się i Eurydyka zniknęła.
Precyzyjniej niż w jakimkolwiek technicznym języku ten stary mit mówi o tym, co dzieje się w momencie, gdy proces myślowy ustaje w świecie zwykłego życia -- wszystko, co niewidzialne, znika znów. Mit ten dotyczy pamięci, a nie antycypacji. Zdolność antycypacji przyszłości w myśli wyprowadzona jest ze zdolności pamięci, która z kolei pochodzi z jeszcze bardziej elementarnej umiejętności "odzmysławiania" i uobecniania tego, co fizycznie nieobecne. Zdolność do tworzenia w umyśle fikcyjnych tworów, takich jak jednorożec czy centaur, lub fikcyjnych bohaterów opowieści -- zdolność nazywana czasem "wytwarzającą" wyobraźnią -- jest faktycznie całkowicie zależna od odtwarzającej imaginacji; w "wytwarzającej" wyobraźni elementy ze świata widzialnego są odmiennie ułożone i jest to możliwe dzięki temu, że elementy, którymi tak swobodnie operujemy, przeszły poprzednio przez "odzmysławiający" proces myślenia.
Komentarze
Prześlij komentarz