"O Duszy" - Arystoteles. Część II
Czy dusza się porusza?
Zacznijmy nasze rozważania od ruchu. Może bowiem nie tylko jest fałszem, że istota duszy jest taka, za jaką ją mają ci, którzy ją definiują jako „to, co samo siebie porusza lub jest w stanie wprawić się w ruch", lecz jest zgoła niemożliwe, by ruch mógł mieć w niej miejsce. Powiedzieliśmy wyżej, że nie ma potrzeby, aby to, co wywołuje ruch, było samo w ruchu. W samej rzeczy każda rzecz może się poruszać w podwójny sposób: albo pod wpływem czegoś innego, albo pod wpływem swoim własnym; pod wpływem czegoś innego, mówię, cokolwiek się porusza [w tym znaczeniu], że znajduje się w rzeczy, która wykonuje ruch, jak na przykład żeglarze; nie poruszają się przecież w podobny sposób jak okręt; ten bowiem wykonuje ruch we właściwym sensie tego słowa; oni zaś poruszają się w tym tylko znaczeniu, że znajdują się [na okręcie], który jest w ruchu; widać to jasno z członków; bo ruchem właściwym nogom jest chód; on także [stanowi cechę] ludzi; ale tego właśnie [ruchu] brak wzmiankowanym [żeglarzom]. Ponieważ zatem w podwójny sposób może się coś poruszać, wobec tego pytamy się; czy dusza porusza się we właściwym tego słowa znaczeniu i ma udział w ruchu? A ponieważ znów istnieją cztery rodzaje ruchu, mianowicie przenoszenie z miejsca na miejsce, zmiana jakościowa, ubytek i wzrost, dlatego dusza mogłaby się poruszać albo w jednym z tych ruchów, albo kilkoma, albo wszystkimi. Jeśli dusza nie porusza się tylko „przypadkowo", posiadać musi ruch dzięki swej naturze; ale w takim razie [musi zajmować] także miejsce, wszystkie bowiem wymienione ruchy odbywają się w miejscu. Ponadto jeśli do istoty duszy należy wprawiać siebie samą w ruch, nie będzie się ona poruszać tylko „przypadkowo", jak [przypadkowo] porusza się kolor biały lub długość trzyłokciowa; bo i one się poruszają, lecz tylko przypadkowo; w sensie właściwym porusza się tylko to, w czym one się znajdują, tj. ciało; dla tej też racji nie zajmują miejsca; lecz dusza będzie je zajmować, jeśli jest prawdą, że bierze ona udział w ruchu dzięki swej naturze. Ponadto jeśli dusza z natury swej się porusza, będzie mogła poruszać się również pod wpływem siły zewnętrznej; [i na odwrót]: jeśli pod wpływem siły zewnętrznej, to także i ze swej natury.
Tak samo rzecz się ma ze stanem spoczynku; dokąd bowiem coś z natury swej się porusza, tam także z natury swej spoczywa; podobnie dokąd coś porusza się dzięki sile zewnętrznej, tam także dzięki sile zewnętrznej spoczywa. Ale co właściwie znaczą „wymuszone ruchy" i „wymuszone spoczynki" duszy? Na to nie znajdą łatwo odpowiedzi nawet ci, co się lubują w fikcjach. Ponadto jeśli coś porusza się w górę, jest ogniem; jeśli w dół, jest ziemią; tym bowiem ciałom są właściwe te ruchy. To samo rozumowanie zastosować można także do miejsc pośrednich. Inna trudność. Ponieważ nie ulega wątpliwości, że dusza porusza ciało, dlatego można rozumnie założyć, że wykonuje ono te same ruchy, co dusza. Jeśli jednak tak się rzecz ma, to i na odwrót będzie można śmiało powiedzieć, że jakim ruchem porusza się ciało, takim także i ona sama; otóż ciało porusza się ruchem przestrzennym; zatem i dusza będzie zmieniać miejsce odpowiednio do ciała — już to w całości, już to w poszczególnych swych częściach; ale znowu, jeśli to jest możliwe, będzie mogła [dusza] wychodzić z ciała i na powrót weń wchodzić; z czego dalej wyniknie, że zwierzęta zmarłe będą zmartwychwstawać.
Gdy chodzi o ruch „przypadkowy", to bez wątpienia dusza może go wykonywać pod wpływem czegoś innego — bo zwierzę może być pchane siłą zewnętrzną; lecz jestestwo, które z istoty swej porusza samo siebie, nie może się poruszać pod wpływem siły zewnętrznej, chyba tylko ruchem przypadkowym — podobnie jak to, co jest dobrem samo z siebie lub dzięki sobie samemu, nie może zawdzięczać swej dobroci czemu innemu lub celowi, do którego służy jako środek. Jeśli założymy, że dusza istotnie się porusza, to już najbardziej rozumne będzie wtedy przyjąć, że czyni to pod wpływem przedmiotów zmysłowych. [Jeszcze jedna trudność.] Jeśli dusza wprawia sama siebie w ruch, to będzie go także sama wykonywała. Stąd wyniknie, że będzie się oddalać od swojej własnej istoty (o ile nie porusza się tylko przypadkowo, lecz ruchem, który jej przysługuje z natury.), bo przecież każdy ruch jest oddalaniem się rzeczy poruszanej jako takiej [od stanu pierwotnego].
Niektórzy utrzymują, że dusza porusza ciało, w którym przebywa, w ten sposób, w jaki sama siebie wprawia w ruch. Do nich należy na przykład Demokryt, który wypowiada się podobnie jak komediopisarz Filip: opowiada on mianowicie, że Dedal obdarzył swoją drewnianą Afrodytę zdolnością poruszania się przez wlanie w nią rtęci. Otóż podobnie mówi również Demokryt. Twierdzi on mianowicie, że okrągłe atomy [stanowiące duszę], które z natury swej nigdy nie są w spoczynku, ciągną za sobą i poruszają całe ciało. Ale pytam: czy te same atomy powodują także spoczynek? Jak one mogłyby tego dokonać — odpowiedź na to pytanie jest trudna, a nawet niemożliwa. Mówiąc ogólnie, dusza najoczywiściej nie w ten sam sposób porusza się zwierzę, lecz na mocy jakiegoś wyboru i myśli. W ten sam sposób także Timajos wyjaśnia w myśl zasad fizycznych fakt poruszania ciała przez duszę: przez to samo, że ona siebie samą porusza, wprawia w ruch także ciało — a to dlatego, że jest z nim ściśle spleciona. Gdy [Demiurg] złożył duszę z pierwiastków i podzielił ją na części według liczb harmonicznych (żeby posiadała wrodzony zmysł harmonii, i żeby wszechświat wykonywał harmoniczne ruchy), zgiął linię prostą w koło; następnie podzielił je, tworząc w ten sposób dwa nowe koła stykające się z sobą w dwóch punktach; znów jedno z nich podzielił na siedem nowych kół w założeniu, że obroty nieba są ruchem duszy [świata]. [Krytyka:] Najprzód jest błędem twierdzić, że dusza jest przestrzenną wielkością; jest bowiem oczywiste, że w intencji [Timajosa] dusza wszechświata jest taka, jaką jest [dusza] zwana rozumem (przecież nie może być taka, jaką jest dusza zmysłowa, ani jaką jest dusza pożądliwa, bo ruch tych dusz nie jest kołowy); lecz rozum jest jeden i ciągły, tak jak myślenie, które znów jest identyczne z treścią myślenia; otóż ta ostatnia posiada „jedność następstwa" podobną do liczby, a nie do przestrzennej wielkości; dla tej też racji i rozum nie jest ciągły w ten ostatni sposób, lecz zgoła nie składa się z części, albo przynajmniej nie jest ciągły tak, jak przestrzenna wielkość. W samej rzeczy gdyby był przestrzenną wielkością, w jaki sposób mógłby myśleć? Czy może jakąkolwiek ze swoich części? Jeśli częścią, to czy należy przez nią rozumieć wielkość przestrzenną, czy też punkt (jeżeli w ogóle można punkt nazwać częścią)? Jeśli punkt, to jasno widać, że [rozum] nigdy nie dojdzie do końca [w swym myśleniu], bo punktów jest nieskończona ilość! Jeśli zaś wielkość przestrzenną, to wówczas będzie często — a nawet bez końca — myślał o tej samej rzeczy, gdy tymczasem widoczne jest, że jest on w stanie tylko raz o niej [pomyśleć]. Ponadto, jeśli wystarczy rozumowi dotknąć jakąkolwiek ze swoich części [przedmiotu, by o nim pomyśleć], dlaczego ma się poruszać kołowo lub w ogóle posiadać wielkość przestrzenną? Jeśli zaś do myślenia wymaga się, aby [rozum] całym obwodem koła dotykał [swego przedmiotu], co się stanie z dotykaniem go częściami? Prócz tego jak może rzecz, która nie ma części, myśleć o rzeczy z nich złożonej, lub odwrotnie, rzecz złożona z części, o rzeczy, która je wyklucza? A jednak trzeba koniecznie utożsamić rozum ze wzmiankowanym kołem, bo myślenie jest ruchem rozumu, a obrót kołowy jest ruchem koła do tego stopnia, że jeśli myślenie jest obrotem kołowym, to koło, które wykonuje ten charakterystyczny ruch, musi być rozumem.
Ale o czym będzie [rozum] zawsze myślał? A jednak musi [to czynić], gdyż ruch kołowy jest wieczny! Przecież myślenie praktyczne posiada swoje granice — zawsze bowiem zmierza do jakiegoś celu; co się tyczy myślenia teoretycznego, to i ono również jest ograniczone określeniami logicznymi, lecz wszelkie takie określenie jest albo definicją, albo dowodem — otóż dowód ma i punkt wyjścia, i jakieś ograniczenie w formie rozumowania i konkluzji. A nawet gdy [dowód] nie dochodzi do końca, to w każdym razie nie nawraca do punktu wyjścia, lecz przeciągając stale termin średni i ostatni [większy] idzie prosto naprzód, podczas gdy ruch kołowy znów nawraca do punktu wyjścia. Ograniczone są również wszystkie definicje. Ponadto jeśli ten sam ruch kołowy często [się powtarza], będzie musiał [i rozum] często o tym samym myśleć. Co więcej: myślenie jest bardziej podobne do pewnego rodzaju spoczynku niż do ruchu; a to samo dotyczy i sylogizmu. Zresztą to, co jest trudne i wymuszone, nie może być przyjemne; jeśli więc ruch duszy nie pochodzi z jej istoty, będzie się ona poruszała wbrew swej naturze. Uciążliwe wreszcie [musi być dla duszy] być złączoną z ciałem i nie móc się od niego uwolnić; powinna raczej uciekać przed nim, jeśli jest rzeczywiście lepiej dla rozumu nie być razem z ciałem — jak się zwykło mówić i na co wielu się zgadza. Prócz tego nie widać [w tym systemie] racji, dla której niebo porusza się ruchem kołowym; ani bowiem istota duszy nie jest przyczyną, dla której porusza się ono ruchem kołowym (bo tylko „przypadkowo" porusza się ona tym ruchem); ani ciało nie jest tą przyczyną (bo raczej dusza mu go udziela). Ani nawet nie wykazują tego, że lepiej jest dla duszy [poruszać się w ten sposób]; a przecież racją, dla której Bóg sprawił, że dusza porusza się ruchem kołowym, musiał być wzgląd na to, że lepiej jest dla niej poruszać się niż spoczywać; poruszać się raczej tak niż inaczej. Ponieważ jednak tego rodzaju rozważania bardziej odpowiadają innym dziedzinom wiedzy, dlatego je na razie pomijamy.
Zarówno w poglądzie, które w tej chwili omawialiśmy, jak w bardzo wielu teoriach duszy kryje się jeszcze następujący absurd: łączą duszę z ciałem i umieszczają ją w nim, nie podawszy żadnej racji za tą łącznością ani warunków wymaganych od niej ze strony ciała. A przecież koniecznie chyba trzeba było to uczynić; bo właśnie dzięki ich wzajemnym stosunkom jedno z nich działa, drugie wpływ odbiera; jedno się porusza, drugie wprawia w ruch; ale żadna z tych wzajemnych relacji nie zachodzi między jakimikolwiek rzeczami; tymczasem oni starają się określić jedynie niektóre cechy duszy, a nic nie mówią o ciele, które ma ją otrzymać, jak gdyby jakakolwiek dusza mogła przybrać jakiekolwiek ciało zgodnie z pitagorejskimi mitami. [Co jest zgoła fałszem.] Bo przecież widać, że każde ciało posiada sobie właściwy kształt i formę. Mówią zupełnie tak jak ten, co by twierdził, że sztuka stolarska posługuje się fletami! Jak każda sztuka musi posługiwać się [odpowiednimi] narzędziami, tak dusza [odpowiednim ciałem].
Część I -- TUTAJ