"O Obrotach Ciał Niebieskich" - Mikołaj Kopernik. Część II
Pierwszy tekst z cyklu "Pisma Wybrane", Kopernika, znajdziecie -- TUTAJ |
a Część I ("O Obrotach...") - TUTAJ
KSIĘGA PIERWSZA
ROZDZIAŁ VI
~ Niezmierna rozległość nieba w porównaniu
z rozmiarami Ziemi ~
z rozmiarami Ziemi ~
Ziemia, jakkolwiek bardzo wielką jest bryłą, żadnego nie ma porównania z wielkością nieba, co można z tego poznać, że koła poziome (które Grecy horyzontami nazywają) przecinają kulę nieba na dwie równe części, co by się nie zdarzyło, gdyby rozmiary Ziemi były znaczniejsze w porównaniu z niebem, albo też z oddaleniem jej od środka świata: koło bowiem dzielące kulę na dwie równe części, przechodzi przez jej środek i jest największe ze wszystkich kół na niej wykreślonych. Jakoż niech będzie koło poziome ABCD, punkt E miejscem Ziemi, z której spoglądamy, i zarazem środkiem horyzontu, który ogranicza przedmioty dla nas widzialne od niewidzialnych. Patrząc zatem przez dioptrię, czyli przeziernik, albo kątomierz ustawiony w punkcie E, na początek znaku Raka wschodzącego w punkcie C, spostrzeżemy w tej samej chwili początek znaku Koziorożca, zachodzący w punkcie A. Ponieważ punkty A, E, C znajdują się na jednej linii prostej wzdłuż kierunku dioptrii, przeto wnosić należy, że ta linia jest średnicą ekliptyki, gdyż półkole odgranicza sześć znaków Zwierzyńca niebieskiego, zaś środek jej E jest także środkiem horyzontu.
I znowu po przemianie obrotu w ten sposób, niżby początek znaku Koziorożca wschodził w punkcie B, zachód znaku Raka dostrzeglibyśmy w punkcie D; tak że znów linia DEB będzie prostą, a zarazem średnicą ekliptyki.
Otóż widzieliśmy już powyżej, że linia AEC była średnicą tego samego koła, widoczną jest więc rzeczą, że na wspólnym przecięciu się owych dwóch średnic rzeczony punkt E będzie środkiem nieba. Tak więc koło horyzontalne przepoławia zawsze ekliptykę, będącą jednym z kół wielkich na kuli niebios. A że w kuli, jeżeli koło przechodzi przez środek którego z kół wielkich, także i samo musi być kołem wielkim, zatem - jak widać - także i horyzont jest jednym z takich kół wielkich, a jego środek jest tenże sam co i środek Zwierzyńca niebieskiego, czyli ekliptyki.
Chociaż więc linia prosta poprowadzona z powierzchni Ziemi różna jest od linii poprowadzonej ze środka, jednak, z przyczyny ogromu przestrzeni w porównaniu z Ziemią, linie te mogą uchodzić za równoległe z powodu nazbyt wielkiego oddalenia ich krańców i zdają się tworzyć tylko jedną linię prostą, kiedy wzajemne ich oddalenie, względnie do ich długości, nie daje się już wzrokiem ocenić, jak to się w optyce uzasadnia. Te właśnie okoliczności dostatecznie dowodzą, że niebo jest ogromne w porównaniu z Ziemią i że rozlega się w przestrzeni nieskończonej oraz że według oceniania tej rzeczy naszymi zmysłami, Ziemia wobec nieba przedstawia się jak punkt do bryły, jakim rzecz skończona do nieskończenie wielkiej i nic innego nie może przedstawiać.
Jednakże z tego nie wynika bynajmniej, iżby Ziemia miała w pośrodku świata spoczywać. Owszem, bardziej by nas to zadziwiało, gdyby raczej taki ogrom nieba miał wykonywać obrót w 24 godzinach, a nie tak mała odrobina, jaką jest Ziemia. To bowiem, co niektórzy utrzymują, że środek jest nieruchomy i że ciała najbliższe środka powolniej się poruszają, wcale nie dowodzi, jakoby Ziemia w środku świata miała spoczywać: nie inaczej, jak gdybyś rzekł, że niebo się obraca, a bieguny spoczywają, zaś przedmioty najbliższe biegunom wcale się nie poruszają.
Jako na przykład, gwiazdy Małej Niedźwiedzicy widzimy w znacznie powolniejszym obrocie aniżeli gwiazdy Orła lub Psa Wielkiego, ponieważ tamte, jako najbliższe bieguna, mniejsze opisują koła, mimo że te i tamte do jednej sfery należą, która obracając się dookoła swej osi, różnym swoim częściom jednakowej udziela prędkości, wobec czego równość czasu, a nie równość przebieżonej przestrzeni obrotowy ich ruch cechuje.
Na tym to więc opiera się zasada mniemania, jakoby Ziemia była częścią sfery niebieskiej i miała taką samą postać i ruch, a będąc najbliższa środka najmniej miała się poruszać. A więc i sama Ziemia, ponieważ jest bryłą kulistą, obracałaby się według podobnych obwodów kół, jakkolwiek mniejszych od kół na niebie, co jednak jest fałszem od światła widoczniejszym. Wynikałoby bowiem stąd, że w jednym miejscu na Ziemi byłoby zawsze południe, a na innym znów zawsze północ, że wschód i zachód Słońca nie mógłby codziennie się zdarzać, gdyż istniałby jeden wspólny i nieodłączny ruch całości, jako i jej części.
Atoli omawianej tu różności zachowywania się, inna zaiste jest przyczyna, ta mianowicie, że te ciała niebieskie, które są na mniejszych okręgach, poruszają się prędzej aniżeli te, które większe obwody zakreślają.
I tak Saturn, najodleglejsza z wszystkich gwiazd błędnych, w 30 latach obieg swój odbywa, a Księżyc będący niewątpliwie najbliższy Ziemi, w jednym miesiącu drogę swoją kończy, wreszcie Ziemi należałoby przyznać cały obrót już w przeciągu jednej doby. Pozostaje więc taż sama o dziennym obrocie wątpliwość, wobec czego potrzeba nam jeszcze ustalić położenie Ziemi w przestrzeni, nie dość jeszcze pewne także i po tym, co się wyżej powiedziało. Nic bowiem innego nie wynika z owych wywodów, jak tylko, że wielkość nieba jest nieograniczona w porównaniu do Ziemi. Jak zaś daleko może się rozciągać ten bezmiar przestrzeni, tego wcale nie wiemy.
Otóż widzieliśmy już powyżej, że linia AEC była średnicą tego samego koła, widoczną jest więc rzeczą, że na wspólnym przecięciu się owych dwóch średnic rzeczony punkt E będzie środkiem nieba. Tak więc koło horyzontalne przepoławia zawsze ekliptykę, będącą jednym z kół wielkich na kuli niebios. A że w kuli, jeżeli koło przechodzi przez środek którego z kół wielkich, także i samo musi być kołem wielkim, zatem - jak widać - także i horyzont jest jednym z takich kół wielkich, a jego środek jest tenże sam co i środek Zwierzyńca niebieskiego, czyli ekliptyki.
Chociaż więc linia prosta poprowadzona z powierzchni Ziemi różna jest od linii poprowadzonej ze środka, jednak, z przyczyny ogromu przestrzeni w porównaniu z Ziemią, linie te mogą uchodzić za równoległe z powodu nazbyt wielkiego oddalenia ich krańców i zdają się tworzyć tylko jedną linię prostą, kiedy wzajemne ich oddalenie, względnie do ich długości, nie daje się już wzrokiem ocenić, jak to się w optyce uzasadnia. Te właśnie okoliczności dostatecznie dowodzą, że niebo jest ogromne w porównaniu z Ziemią i że rozlega się w przestrzeni nieskończonej oraz że według oceniania tej rzeczy naszymi zmysłami, Ziemia wobec nieba przedstawia się jak punkt do bryły, jakim rzecz skończona do nieskończenie wielkiej i nic innego nie może przedstawiać.
Jednakże z tego nie wynika bynajmniej, iżby Ziemia miała w pośrodku świata spoczywać. Owszem, bardziej by nas to zadziwiało, gdyby raczej taki ogrom nieba miał wykonywać obrót w 24 godzinach, a nie tak mała odrobina, jaką jest Ziemia. To bowiem, co niektórzy utrzymują, że środek jest nieruchomy i że ciała najbliższe środka powolniej się poruszają, wcale nie dowodzi, jakoby Ziemia w środku świata miała spoczywać: nie inaczej, jak gdybyś rzekł, że niebo się obraca, a bieguny spoczywają, zaś przedmioty najbliższe biegunom wcale się nie poruszają.
Jako na przykład, gwiazdy Małej Niedźwiedzicy widzimy w znacznie powolniejszym obrocie aniżeli gwiazdy Orła lub Psa Wielkiego, ponieważ tamte, jako najbliższe bieguna, mniejsze opisują koła, mimo że te i tamte do jednej sfery należą, która obracając się dookoła swej osi, różnym swoim częściom jednakowej udziela prędkości, wobec czego równość czasu, a nie równość przebieżonej przestrzeni obrotowy ich ruch cechuje.
Atoli omawianej tu różności zachowywania się, inna zaiste jest przyczyna, ta mianowicie, że te ciała niebieskie, które są na mniejszych okręgach, poruszają się prędzej aniżeli te, które większe obwody zakreślają.
I tak Saturn, najodleglejsza z wszystkich gwiazd błędnych, w 30 latach obieg swój odbywa, a Księżyc będący niewątpliwie najbliższy Ziemi, w jednym miesiącu drogę swoją kończy, wreszcie Ziemi należałoby przyznać cały obrót już w przeciągu jednej doby. Pozostaje więc taż sama o dziennym obrocie wątpliwość, wobec czego potrzeba nam jeszcze ustalić położenie Ziemi w przestrzeni, nie dość jeszcze pewne także i po tym, co się wyżej powiedziało. Nic bowiem innego nie wynika z owych wywodów, jak tylko, że wielkość nieba jest nieograniczona w porównaniu do Ziemi. Jak zaś daleko może się rozciągać ten bezmiar przestrzeni, tego wcale nie wiemy.
ROZDZIAŁ VII
~ Przyczyny mniemania starożytnych, że Ziemia jest nieruchoma w
pośrodku świata ~
Starożytni filozofowie usiłowali niektórymi dowodami uzasadnić, że Ziemia znajduje się w pośrodku świata: ciężkość i lekkość ciał naznaczając jako główną tego przyczynę (Starożytni filozofowie, których astronomiczną doktrynę poddaje tu Kopernik dosadnej krytyce, to Arystoteles, a w ogóle perypatetycy). Ziemia, powiadają, jest bowiem najcięższym żywiołem, do niej więc wszystkie ciężkie ciała spadają i do samego jej środka zmierzają. A że jest kulista, więc ciała ciężkie z przyrody swej ze wszystkich stron dążące do jej powierzchni w prostopadłych kierunkach, gdyby na jej powierzchni się nie zatrzymały, spadłyby aż do jej środka, każda bowiem linia prosta, prostopadła do płaszczyzny stycznej z kulą ziemską, do środka jej zmierza. Z czego zdaje się to wynikać, że ciała do środka dążące w środku spocząć powinny. Tym bardziej zatem cała Ziemia spocznie w środku i wszystkie ciała do niej dążące ku sobie ściągając, własnym ciężarem pozostanie niewzruszona. To samo starają się udowodnić na zasadzie ruchu i jego istoty. Arystoteles mówi, że ruch jednego i pojedynczego ciała musi być niezłożony. Spośród takich ruchów jeden jest prostokreślny, a inny kołowy, spomiędzy zaś prostokreślnych jeden do góry, a drugi na dół.
Dlatego wszelki ruch niezłożony może być albo do środka, to jest na dół, albo od środka, to jest do góry, albo wreszcie dookoła środka, a wtedy jest kołowym. Ziemi tylko i wodzie przystoi, jako ciałom ciężkim na dół opadać, to jest dążyć do środka, natomiast powietrzu i ogniowi jako lekkim, wypada do góry od środka się wznosić. Wydaje się rzeczą stosowną, ażeby tym czterem żywiołom przyznać ruch prostokreślny, natomiast ciałom niebieskim ruchy po drogach kołowych. Tak wyrzekł Arystoteles.
Dlatego wszelki ruch niezłożony może być albo do środka, to jest na dół, albo od środka, to jest do góry, albo wreszcie dookoła środka, a wtedy jest kołowym. Ziemi tylko i wodzie przystoi, jako ciałom ciężkim na dół opadać, to jest dążyć do środka, natomiast powietrzu i ogniowi jako lekkim, wypada do góry od środka się wznosić. Wydaje się rzeczą stosowną, ażeby tym czterem żywiołom przyznać ruch prostokreślny, natomiast ciałom niebieskim ruchy po drogach kołowych. Tak wyrzekł Arystoteles.
Gdyby więc, mówi Ptolemeusz Aleksandryjski, Ziemia podlegała chociażby dziennemu obrotowi, musiałyby wówczas okazać się następstwa przeciwne wyżej wymienionym.
Albowiem ruch obrotowy musiałby być nadzwyczaj pospieszny, a chyżość jego niesłychana, ażeby już w przeciągu 24 godzin Ziemia mogła całkowity obrót wykonać.
Ponieważ zaś ciała, gwałtownym pędem porwane, okazują się do skupienia niezdolne, a bardziej skupione się rozpraszają, chyba że je jaka siła skupiająca zespoli, przeto - mówi Ptolemeusz - rozpierzchła Ziemia już od dawna zburzyłaby samo niebo (co jest nader śmieszne), a tym bardziej różne istoty na niej żyjące, oraz inne swobodne przedmioty żadną miarą bez wstrząśnień nie mogłyby pozostawać.
Także i ciała spadające w kierunku prostopadłym, podlegając tak znacznej prędkości, nie wracałyby już pod pion na właściwe sobie miejsce.
Wreszcie chmury oraz wszelkie inne w powietrzu zawieszone ciała musielibyśmy w takim razie widzieć podążające zawsze na zachód.
Albowiem ruch obrotowy musiałby być nadzwyczaj pospieszny, a chyżość jego niesłychana, ażeby już w przeciągu 24 godzin Ziemia mogła całkowity obrót wykonać.
Ponieważ zaś ciała, gwałtownym pędem porwane, okazują się do skupienia niezdolne, a bardziej skupione się rozpraszają, chyba że je jaka siła skupiająca zespoli, przeto - mówi Ptolemeusz - rozpierzchła Ziemia już od dawna zburzyłaby samo niebo (co jest nader śmieszne), a tym bardziej różne istoty na niej żyjące, oraz inne swobodne przedmioty żadną miarą bez wstrząśnień nie mogłyby pozostawać.
Także i ciała spadające w kierunku prostopadłym, podlegając tak znacznej prędkości, nie wracałyby już pod pion na właściwe sobie miejsce.
Wreszcie chmury oraz wszelkie inne w powietrzu zawieszone ciała musielibyśmy w takim razie widzieć podążające zawsze na zachód.
ROZDZIAŁ VIII
~ Rozbiór powyższych dowodów oraz ich niedostateczność ~
~ Rozbiór powyższych dowodów oraz ich niedostateczność ~
Na podstawie tych i podobnych jeszcze przyczyn twierdzą (Arystoteles i perypatetycy), że Ziemia w pośrodku świata spoczywa, nie wątpiąc że tak jest w istocie. Gdyby jednak kto mniemał, że Ziemia się obraca, powie bez wątpienia, że ruch jest przyrodzony, a nie od zewnętrznej przyczyny pochodzący. Biegi odbywające się według przyrody sprawiają skutki przeciwne tym, które pochodzą od siły zewnętrznej. Ciała bowiem, na które działa siła lub uderzenie, muszą się rozproszyć i nie mogą się długo ostać, ciała zaś przyrodą wytworzone w dobrym stanie i w najlepszym zespole się utrzymują.
Na próżno więc obawia się Ptolemeusz, ażeby Ziemia nie rozproszyła się wraz ze wszystkimi na niej jestestwami, skutkiem obrotu wywołanego siłą przyrody, która jest całkiem różna od siły sztucznej, albo też od tej, która pomysłem ludzkim wytworzyć się daje. Lecz czemu raczej tego nie powinnibyśmy przyznać światu, którego ruch musiałby być tyle razy prędszy, ile razy niebo jest większe od Ziemi? Czyliż dlatego niebo jest tak ogromne, że je niezmierny rozpęd obrotu odrywa od środka i że w przeciwnym razie musiałoby runąć gdyby spoczywało?
Zapewne, gdyby słuszna była ta przyczyna, rozmiary niebios wzrastałyby w nieskończoność. Im większym bowiem rozpędem byłoby niebo porywane w dal do góry, tym prędszy byłby ruch, a to dla coraz to bardziej zwiększającego się okręgu, który w przeciągu 24 godzin musiałby być przebieżony: i na odwrót, za wzrostem prędkości powiększałby się bezmiar nieba. W ten sposób prędkość pociągałaby za sobą zwiększanie się drogi, a ta znowu powiększałaby chyżość aż do nieskończoności. Otóż według tego pewnika fizycznego: co jest nieskończone, nie może przemijać, ani też w żaden sposób się poruszać, niebo musi być nieruchome. Lecz powiadają, że zewnątrz niebios nie ma ciała, ani miejsca, ani próżni, zgoła niczego, i dlatego jest niemożliwe, ażeby niebo miało dokądś odlecieć?
Wtedy jednak stałaby się, zaprawdę, rzecz dziwna: że mianowicie coś dawałoby się przez nic powstrzymywać. Jeżeli jednak niebo będzie bez końca, a tylko wewnątrz ograniczone wklęsłością, mogłoby się to raczej sprawdzić, że zewnątrz nieba już nic się nie znajduje, skoro wszystko będzie już w nim zawarte, i jakkolwiek wielką zajmowałoby przestrzeń, niebo pozostałoby nie wzruszone. Najgłówniejszym bowiem argumentem, którym usiłują dowodzić jakoby świat miał granice, jest ruch. Czyby zaś świat miał być ograniczony, czyli też nieskończony, kwestię tę pozostawmy rozprawom fizjologów, to uważając za rzecz pewną, że Ziemia otoczona zewsząd punktami wierzchołkowymi, ograniczona jest powierzchnią kulistą.
Dlaczego więc wahamy się jeszcze przyzwolić raczej na jej ruch już z przyrody kształtowi jej odpowiedni, aniżeli utrzymywać, że cały świat się obraca, którego granic nie znamy, ani ich nawet znać nie możemy, a raczej nie uznamy, że obrót dzienny całego nieba jest tylko pozorny, natomiast obrót Ziemi rzeczywisty? Złudzenie jest tu bowiem takie samo, o jakim wspomina Eneasz Wergiliuszowy mówiąc (Wergiliusz, Eneida III, 72.):
Na próżno więc obawia się Ptolemeusz, ażeby Ziemia nie rozproszyła się wraz ze wszystkimi na niej jestestwami, skutkiem obrotu wywołanego siłą przyrody, która jest całkiem różna od siły sztucznej, albo też od tej, która pomysłem ludzkim wytworzyć się daje. Lecz czemu raczej tego nie powinnibyśmy przyznać światu, którego ruch musiałby być tyle razy prędszy, ile razy niebo jest większe od Ziemi? Czyliż dlatego niebo jest tak ogromne, że je niezmierny rozpęd obrotu odrywa od środka i że w przeciwnym razie musiałoby runąć gdyby spoczywało?
Zapewne, gdyby słuszna była ta przyczyna, rozmiary niebios wzrastałyby w nieskończoność. Im większym bowiem rozpędem byłoby niebo porywane w dal do góry, tym prędszy byłby ruch, a to dla coraz to bardziej zwiększającego się okręgu, który w przeciągu 24 godzin musiałby być przebieżony: i na odwrót, za wzrostem prędkości powiększałby się bezmiar nieba. W ten sposób prędkość pociągałaby za sobą zwiększanie się drogi, a ta znowu powiększałaby chyżość aż do nieskończoności. Otóż według tego pewnika fizycznego: co jest nieskończone, nie może przemijać, ani też w żaden sposób się poruszać, niebo musi być nieruchome. Lecz powiadają, że zewnątrz niebios nie ma ciała, ani miejsca, ani próżni, zgoła niczego, i dlatego jest niemożliwe, ażeby niebo miało dokądś odlecieć?
Wtedy jednak stałaby się, zaprawdę, rzecz dziwna: że mianowicie coś dawałoby się przez nic powstrzymywać. Jeżeli jednak niebo będzie bez końca, a tylko wewnątrz ograniczone wklęsłością, mogłoby się to raczej sprawdzić, że zewnątrz nieba już nic się nie znajduje, skoro wszystko będzie już w nim zawarte, i jakkolwiek wielką zajmowałoby przestrzeń, niebo pozostałoby nie wzruszone. Najgłówniejszym bowiem argumentem, którym usiłują dowodzić jakoby świat miał granice, jest ruch. Czyby zaś świat miał być ograniczony, czyli też nieskończony, kwestię tę pozostawmy rozprawom fizjologów, to uważając za rzecz pewną, że Ziemia otoczona zewsząd punktami wierzchołkowymi, ograniczona jest powierzchnią kulistą.
Dlaczego więc wahamy się jeszcze przyzwolić raczej na jej ruch już z przyrody kształtowi jej odpowiedni, aniżeli utrzymywać, że cały świat się obraca, którego granic nie znamy, ani ich nawet znać nie możemy, a raczej nie uznamy, że obrót dzienny całego nieba jest tylko pozorny, natomiast obrót Ziemi rzeczywisty? Złudzenie jest tu bowiem takie samo, o jakim wspomina Eneasz Wergiliuszowy mówiąc (Wergiliusz, Eneida III, 72.):
"Odbijamy od portu, a lądy i miasta wstecz pomykają".
Albowiem na płynącym podczas ciszy okręcie, wszystkie przedmioty znajdujące się zewnątrz widzą żeglarze jakoby cofające się na podobieństwo owego ruchu, a sami natomiast sądzą, że pozostają w spoczynku wraz ze wszystkim co mają ze sobą na okręcie.
Tak samo, zaprawdę, dzieje się z dziennym ruchem Ziemi, z której patrząc na niebo wydaje się, jakoby cały świat toczył się dookoła. Cóż znowu powiemy o chmurach i o innych ciałach, jakkolwiek zawieszonych w powietrzu, raz obniżających się, to znowu do góry się unoszących, jeżeli nie to, że nie tylko ziemia z wodą, jako z żywiołem z nią spojonym, razem się obraca, ale że także niemała część powietrza i to wszystko co z ziemią ma jakikolwiek związek. Dzieje się zaś to albo dlatego, że najbliższa część powietrza będąc zmieszana z ziemnymi lub wodnymi częściami, podlega temu samemu co i Ziemia prawu przyrody, lub może dlatego, że ruch powietrza jest nabyty od samejże Ziemi, skutkiem stykania się z nią wśród nieustannego jej obrotu.
Na odwrót z równym zdziwieniem powiadają, że najwyższa warstwa powietrza postępuje za ruchem nieba, na co wskazują owe nagle się pojawiające gwiazdy, mianowicie komety (Wśród głównego dzieła jest to jedyna o kometach wzmianka Kopernika), zwane u Greków brodatymi (pogoniami), których miejsce powstania nawet naznaczają, a które podobnie jak inne gwiazdy wschodzą i zachodzą. My górną tę krainę powietrza dla znacznej jej odległości od Ziemi, możemy uważać za pozbawioną owego ruchu ziemskiego. Dlatego powietrze najbliższe Ziemi wraz z ciałami w nim zawieszonymi, wydawać się będzie spokojne, chyba że wiatrem lub innym jakim popędem będzie, jak się to zdarza, w tę lub ową stronę niepokojone.
Czymże bowiem innym jest wiatr w powietrzu, jeżeli nie tym samym czym prądy w morzu? Ciałom zaś spadającym i do góry się wznoszącym należy przyznać dwojaki ruch w porównaniu ze światem, a na wszelki sposób złożony z prostego i kołowego. Albowiem gdy ciała własnym ciężarem uciskane, są zwykle ziemskimi, nie masz wątpliwości, że części zachowują tę samą własność co ich całość. I nie inna może być przyczyna zjawisk występujących w tych ciałach, które ognistą siłą bywają wyrzucane do góry, gdyż i ogień rozniecony na Ziemi głównie jest podsycany paliwem ziemskim, a nawet sam płomień uważają za dym rozżarzony.
Jest zaś własnością ognia rozszerzenie ciał nim przeniknionych, czego dokonywa on z taką siłą, że na żaden sposób, żadnymi machinami niepodobna go wstrzymać, ażeby nie zerwał zapory i nie dokonał swojego dzieła. Ruch zaś wywołany siłą rozprężającą ma kierunek od środka ku obwodowi, stąd też, gdy jaki materiał ziemski zostanie zapalony, wznosi się do środka do góry. Tak więc, jak mówią, ruch pojedynczego ciała jest pojedynczy (co sprawdza się zwłaszcza na kołowym), dopóki ciało niezłożone pozostaje w przyrodzonym swoim miejscu i trwa w swojej jedności, miejscowy zaś ruch nie inny jak kołowy być może, ten bowiem, trwając sam w sobie, podobny jest jakoby do spoczynku.
Ruch zaś prostokreślny przysługuje tym ciałom, które z przyrodzonego swojego miejsca zostały wypchnięte, albo jakimkolwiek sposobem na zewnątrz niego się znalazły. Nic zaś porządkowi, całości i układowi świata tyle się nie sprzeciwia, jak znajdowanie się na zewnątrz swojego miejsca.
Tak samo, zaprawdę, dzieje się z dziennym ruchem Ziemi, z której patrząc na niebo wydaje się, jakoby cały świat toczył się dookoła. Cóż znowu powiemy o chmurach i o innych ciałach, jakkolwiek zawieszonych w powietrzu, raz obniżających się, to znowu do góry się unoszących, jeżeli nie to, że nie tylko ziemia z wodą, jako z żywiołem z nią spojonym, razem się obraca, ale że także niemała część powietrza i to wszystko co z ziemią ma jakikolwiek związek. Dzieje się zaś to albo dlatego, że najbliższa część powietrza będąc zmieszana z ziemnymi lub wodnymi częściami, podlega temu samemu co i Ziemia prawu przyrody, lub może dlatego, że ruch powietrza jest nabyty od samejże Ziemi, skutkiem stykania się z nią wśród nieustannego jej obrotu.
Na odwrót z równym zdziwieniem powiadają, że najwyższa warstwa powietrza postępuje za ruchem nieba, na co wskazują owe nagle się pojawiające gwiazdy, mianowicie komety (Wśród głównego dzieła jest to jedyna o kometach wzmianka Kopernika), zwane u Greków brodatymi (pogoniami), których miejsce powstania nawet naznaczają, a które podobnie jak inne gwiazdy wschodzą i zachodzą. My górną tę krainę powietrza dla znacznej jej odległości od Ziemi, możemy uważać za pozbawioną owego ruchu ziemskiego. Dlatego powietrze najbliższe Ziemi wraz z ciałami w nim zawieszonymi, wydawać się będzie spokojne, chyba że wiatrem lub innym jakim popędem będzie, jak się to zdarza, w tę lub ową stronę niepokojone.
Czymże bowiem innym jest wiatr w powietrzu, jeżeli nie tym samym czym prądy w morzu? Ciałom zaś spadającym i do góry się wznoszącym należy przyznać dwojaki ruch w porównaniu ze światem, a na wszelki sposób złożony z prostego i kołowego. Albowiem gdy ciała własnym ciężarem uciskane, są zwykle ziemskimi, nie masz wątpliwości, że części zachowują tę samą własność co ich całość. I nie inna może być przyczyna zjawisk występujących w tych ciałach, które ognistą siłą bywają wyrzucane do góry, gdyż i ogień rozniecony na Ziemi głównie jest podsycany paliwem ziemskim, a nawet sam płomień uważają za dym rozżarzony.
Jest zaś własnością ognia rozszerzenie ciał nim przeniknionych, czego dokonywa on z taką siłą, że na żaden sposób, żadnymi machinami niepodobna go wstrzymać, ażeby nie zerwał zapory i nie dokonał swojego dzieła. Ruch zaś wywołany siłą rozprężającą ma kierunek od środka ku obwodowi, stąd też, gdy jaki materiał ziemski zostanie zapalony, wznosi się do środka do góry. Tak więc, jak mówią, ruch pojedynczego ciała jest pojedynczy (co sprawdza się zwłaszcza na kołowym), dopóki ciało niezłożone pozostaje w przyrodzonym swoim miejscu i trwa w swojej jedności, miejscowy zaś ruch nie inny jak kołowy być może, ten bowiem, trwając sam w sobie, podobny jest jakoby do spoczynku.
Ruch zaś prostokreślny przysługuje tym ciałom, które z przyrodzonego swojego miejsca zostały wypchnięte, albo jakimkolwiek sposobem na zewnątrz niego się znalazły. Nic zaś porządkowi, całości i układowi świata tyle się nie sprzeciwia, jak znajdowanie się na zewnątrz swojego miejsca.
Ruch więc prostokreślny przysługuje jedynie ciałom znajdującym się w stanie niewłaściwym, a przyrodą swoją niedoskonałym, gdy oddzielają się od swojej całości i przestają z nią tworzyć jedność. Nadto, ciała do góry się unoszące albo też na dół opadające, bez ruchu kołowego, nie odbywają ruch pojedynczego, jednostajnego i równego, gdyż lekkością swoją albo pędem swojego ciężaru nie mogą się miarkować.
Cokolwiek bowiem spada, z początku wolny ruch odbywa, a zwiększa chyżość podczas spadania (Najwcześniejsze, o ile wiemy, jasne sformułowanie ruchu jednostajnie przyspieszonego, zbadanego w szczegółach dopiero sto lat później przez Galileusza). Przeciwnie zaś ogień ziemski (innego bowiem nie widzimy) uniesiony w górę słabnie niebawem w tym swoim wznoszeniu się, jakoby skutkiem ustąpienia przyczyny nadającej chyżość ziemskiej materii.
Natomiast kołowy ruch odbywa się zawsze jednako, jest bowiem następstwem nieustającej przyczyny, podczas gdy powyższe ciała wraz z zanikiem swojej prędkości, dosięgnąwszy właściwego miejsca, przestają być ciężkimi, a względnie lekkimi, a wtedy ruch ich ustaje. Skoro więc ruch kołowy przysługuje wszystkim w ogóle ciałom, prostolinijny zaś tylko niektórym, można by powiedzieć, że stosunek pojęć prostego ruchu do kołowego jest taki sam jak np. pojęć konia i zwierzęcia. Jakoż i to, że Arystoteles ruchu niezłożonego wyróżniał trzy rodzaje, a mianowicie: od środka, ku środkowi i dookoła środka, będziemy pojmowali tylko w taki sposób, jak na przykład odróżniamy linię, punkt i powierzchnię, chociaż jedno bez drugiego nie może istnieć, a żadne z nich bez pojęcia ciała nie może się ostać. Przyłącza się do tego i ta okoliczność, że stan nieruchomości bywa uważany za dostojniejszy i świętszy aniżeli stan zmienności i niestateczności, że więc ten
ostatni dlatego bardziej Ziemi aniżeli światu przystoi. Dorzucę to jeszcze, że byłoby dość niedorzeczne przyznawać ruch ciału ogarniającemu, czyli mieszczącemu, a nie raczej ogarnionemu i pomieszczonemu, jakim jest Ziemia.
Wreszcie jest widoczne, że gwiazdy błędne raz zbliżają się do Ziemi, a drugi raz od niej oddalają, tak więc ruch jednego ciała byłby ruchem dookoła środka, za który chcą mieć środek Ziemi oraz ruchem od środka i znowu ku środkowi. Zatem ruch dokoła środka należy brać w ogólniejszym znaczeniu i wystarczy, jeżeli każdy ruch zostanie odniesiony do swojego własnego środka. Z tego wszystkiego wyciągniesz sam ten wniosek, że prawdopodobniejsza jest ruchomość Ziemi aniżeli jej spoczynek, zwłaszcza co do dziennego jej obrotu, jako Ziemi najwłaściwszego.
Cdn....
Cokolwiek bowiem spada, z początku wolny ruch odbywa, a zwiększa chyżość podczas spadania (Najwcześniejsze, o ile wiemy, jasne sformułowanie ruchu jednostajnie przyspieszonego, zbadanego w szczegółach dopiero sto lat później przez Galileusza). Przeciwnie zaś ogień ziemski (innego bowiem nie widzimy) uniesiony w górę słabnie niebawem w tym swoim wznoszeniu się, jakoby skutkiem ustąpienia przyczyny nadającej chyżość ziemskiej materii.
Natomiast kołowy ruch odbywa się zawsze jednako, jest bowiem następstwem nieustającej przyczyny, podczas gdy powyższe ciała wraz z zanikiem swojej prędkości, dosięgnąwszy właściwego miejsca, przestają być ciężkimi, a względnie lekkimi, a wtedy ruch ich ustaje. Skoro więc ruch kołowy przysługuje wszystkim w ogóle ciałom, prostolinijny zaś tylko niektórym, można by powiedzieć, że stosunek pojęć prostego ruchu do kołowego jest taki sam jak np. pojęć konia i zwierzęcia. Jakoż i to, że Arystoteles ruchu niezłożonego wyróżniał trzy rodzaje, a mianowicie: od środka, ku środkowi i dookoła środka, będziemy pojmowali tylko w taki sposób, jak na przykład odróżniamy linię, punkt i powierzchnię, chociaż jedno bez drugiego nie może istnieć, a żadne z nich bez pojęcia ciała nie może się ostać. Przyłącza się do tego i ta okoliczność, że stan nieruchomości bywa uważany za dostojniejszy i świętszy aniżeli stan zmienności i niestateczności, że więc ten
ostatni dlatego bardziej Ziemi aniżeli światu przystoi. Dorzucę to jeszcze, że byłoby dość niedorzeczne przyznawać ruch ciału ogarniającemu, czyli mieszczącemu, a nie raczej ogarnionemu i pomieszczonemu, jakim jest Ziemia.
Wreszcie jest widoczne, że gwiazdy błędne raz zbliżają się do Ziemi, a drugi raz od niej oddalają, tak więc ruch jednego ciała byłby ruchem dookoła środka, za który chcą mieć środek Ziemi oraz ruchem od środka i znowu ku środkowi. Zatem ruch dokoła środka należy brać w ogólniejszym znaczeniu i wystarczy, jeżeli każdy ruch zostanie odniesiony do swojego własnego środka. Z tego wszystkiego wyciągniesz sam ten wniosek, że prawdopodobniejsza jest ruchomość Ziemi aniżeli jej spoczynek, zwłaszcza co do dziennego jej obrotu, jako Ziemi najwłaściwszego.
Cdn....
Komentarze
Prześlij komentarz